Hiszpan 20 marca podczas pierwszej rundy - Grand Prix Australii - miał groźny wypadek. Na 18. okrążeniu, w trakcie wyprzedzania przy dużej prędkości Meksykanina Estebana Gutierreza (Haas), Alonso uderzył prawym, przednim kołem w tył rywala. Bolid odbił się od samochodu teamu Haas, trafił w barierę, koziołkował w powietrzu i ponownie uderzył w bariery bezpieczeństwa.

Reklama

McLaren został całkowicie rozbity, fragmenty karoserii pokryły tor. Dwukrotny mistrz świata o własnych siłach wydostał się z wraku samochodu.

Na torze pojawił się samochód bezpieczeństwa, wyścig całkowicie przerwano, a wszyscy kierowcy zjechali do serwisu. Alonso i Gutierrez zostali przewiezieni do punktu medycznego, gdzie przeszli krótkie badania. Pierwsze wyniki nie wykazały żadnych obrażeń, jednak później szczegółowa diagnostyka wykryła u Alonso złamania kilku żeber.

Przed następnym wyścigiem - Grand Prix Bahrajnu (3 kwietnia) - kierowca nie przeszedł pozytywnie obowiązkowych testów medycznych i nie został dopuszczony do startu, a jego licencja jest czasowo zawieszona.

W czwartek 14 kwietnia w Szanghaju - zgodnie z zaleceniem Międzynarodowej Federacji Samochodowej (FIA) - Alonso ponownie stanie przed komisją medyczną. Jeżeli wynik badania będzie pozytywny, otrzyma zgodę na start.

Z decyzją FIA nie do końca zgadza się właściciel McLarena Ron Dennis, który w jednym z wywiadów powiedział, że "ocena kierowcy dotycząca jego zdolności do startu w wyścigu powinna należeć do zespołu, a nie do FIA".

Optymistą jest dyrektor wyścigowy zespołu Eric Boullier. "Fernando jest w dobrej formie, w Bahrajnie podczas wyścigu był z nami cały czas, pomagał, nie narzekał na żadne dolegliwości. Wierzę, że lekarze wydadzą zgodę na jego powrót na tor".