W Trydencie Polacy wypadli bardzo słabo, z wyjątkiem Katarzyny Niewiadomej, której zabrakło centymetrów do brązowego medalu w wyścigu elity, a także Macieja Bodnara, ósmego w silnie obsadzonej jeździe indywidualnej na czas.
Do mety dojechała zaledwie trójka Polaków
W sześciu wyścigach ze startu wspólnego - elity kobiet i mężczyzn, młodzieżowców, zawodniczek do lat 23, juniorek i juniorów - wystartowało łącznie 37 biało-czerwonych, a do mety dojechały tylko... Niewiadoma, pomagająca jej Marta Lach oraz w kategorii U-23 Karolina Kumięga. Nie ukończył wyścigu m.in. ani jeden kolarz drużyny elity, której liderem był Maciej Paterski. Jak do tego doszło?
Złożyło się na to kilka czynników: słabszy skład - bez naszych najlepszych zawodników Michała Kwiatkowskiego i Rafała Majki, pogoda - dokuczliwy upał, a przede wszystkim potwornie ciężka trasa i scenariusz rozgrywania wyścigów. Siedzę w kolarstwie już od 45 lat, ale takiej rzeźni jeszcze nie widziałem - powiedział Leśniewski, srebrny medalista olimpijski w drużynie na igrzyskach w Seulu w 1988 roku, obecnie dyrektor sportowy PZKol.
Leśniewski podkreślił, że runda w Trydencie, wielokrotnie pokonywana przez kolarzy, liczyła tylko 13,2 km, a organizatorzy i sędziowie, chcąc uporządkować rywalizację i udrożnić komunikację w centrum miasta, odsyłali do parkingu ekip wszystkich zawodników, którzy tracili do głównej grupy więcej niż pięć minut. Wyjątek zrobili tylko w końcówce wyścigu elity mężczyzn, chcąc uniknąć sytuacji, że do mety dojedzie mniej niż dziesięciu kolarzy.
Runda w Trydencie była krótka, a przy tym bardzo trudna: podjazd, zjazd, zakręt, rondo, kostka, znów podjazd. Wyścig elity mężczyzn rozpoczynał się od dużej rundy, na której od samego startu była wojna, pełen gaz i selekcja "od tyłu". Chodziło o wymęczenie sprinterów. Nie było żadnej ucieczki słabszych, którą mógł kontrolować peleton. Ciężko oceniać naszych zawodników, bo przecież nie ukończyli wyścigu, ale podobnie zeszli z trasy Peter Sagan czy Mikel Landa. Do mety dojechało 31 ze 148, ale tylko dlatego, że na dwie rundy przed finiszem sędziowie już nikogo nie ściągali z trasy, bo to był przecież najważniejszy wyścig - skomentował.
"Uruchomiła się wielka fala hejtu"
Leśniewski uważa, że nie jest aż tak źle z polskim kolarstwem, jak to wyglądało w Trydencie, ale faktem jest, że zwłaszcza w młodszych kategoriach wiekowych Polacy odstawali od czołówki.
W wyścigu młodzieżowców nasi walczyli z kolarzami mającymi kontrakty zawodowe z drużynami World Tour. Oni na co dzień ścigają się na innych szybkościach i nasi nie dali rady. Podobnie w rywalizacji juniorek - bardzo mocne tempo, którego nasze dziewczyny nie wytrzymały. W innych wyścigach powtarzał się ten sam scenariusz - wspominał.
Dyrektor sportowy PZKol nie ukrywa, że po powrocie z Włoch spotkał się z ostrą krytyką, ale uważa niektóre oceny za niesprawiedliwe.
Ubolewam nad tym, że po mistrzostwach Europy uruchomiła się wielka fala hejtu. Chce mi się śmiać przez łzy, czytając niektóre komentarze, pisane przez osoby, które nie mają pojęcia o kolarstwie. W takim wyścigu jak o mistrzostwo Europy nie obowiązują limity czasowe, jak w wyścigach etapowych. Jeśli tracisz kontakt z czołówką, masz stratę kilku minut i nie masz szans, by wrócić do grupy, to się wycofujesz. Takie są zasady.
Lepsze wyniki na mistrzostwach świata?
Leśniewski nie traci jednak optymizmu przed mistrzostwami świata, które rozpoczną się w najbliższą niedzielę w Belgii.
Są powody, by spodziewać się lepszych wyników. Mamy silniejszy skład, na czele z Michałem Kwiatkowskim, któremu będą pomagać Michał Gołaś, Maciej Bodnar, Łukasz Owsian, debiutujący w biało-czerwonych barwach Cesare Benedetti oraz Stanisław Aniołkowski. Poza tym pogoda: nie, jak w Trydencie, 32 stopnie, ale jak w Polsce, ok. 15 stopni, może deszcz. I trasa bardziej nam odpowiadająca: nie tak górzysta jak we Włoszech, ale z krótkimi, sztywnymi podjazdami i dłuższą rundą w Leuven. Łączne przewyższenie wynosi 2,5 tys. metrów - wyliczał.
Mistrzostwa świata rozpoczną się w niedzielę od jazdy indywidualnej na czas elity mężczyzn z Knokke-Heist do Brugii (43,3 km). Z kolei wyścig ze startu wspólnego tradycyjnie zakończy zawody w następną niedzielę, 26 września, na trasie z Antwerpii do Leuven (268,3 km).
Konkurencje są rozrzucone po całej Belgii, dlatego przygotowaliśmy dla naszych zawodników dwie bazy: jedną nad morzem w okolicach Knokke-Heist, a drugą w pobliżu Leuven. Zawodnicy będą się zbierać w tej pierwszej bazie już w piątek. Na czas pojedzie Kwiatkowski, ponieważ Maciej Bodnar nie dostał zgody swojej grupy Bora-Hansgrohe na ten start. Na Michała czeka już nowy selekcjoner Sylwester Szmyd. Razem omówią taktykę na wyścig o mistrzostwo świata - zakończył Leśniewski.