Lewandowski już zasmakował mieszane sztuki walki. Przed obecnym sezonem dwa miesiące poświęcił tej dyscyplinie. Trenował pięć razy dziennie, ale później wrócił do lekkoatletyki.

Ten przerywnik wzmocnił mnie fizycznie i psychicznie. Robiłem też to, co kocham. W przyszłości jest możliwe, że poświęcę się tej sztuce walki. Może nawet spróbuję walki w klatce. Nie wyglądam? Wiem, ale to jest kwestia dwóch miesięcy i byście mnie nie poznali – powiedział zawodnik bydgoskiego Zawiszy.

Takim pomysłem nie jest zachwycona jego żona. Ale przecież w życiu trzeba robić to, co się kocha – odparł.

Pewne jest, że wicemistrz Europy na 800 m zamierza przedłużać swój dystans. Za cztery lata w Tokio będzie prawdopodobnie rywalizować już na 1500 m. Zresztą powoli zaczyna tak trenować.

Reklama

Nie wiem kiedy całkowicie się na ten dystans przerzucę, ale niewykluczone, że już w przyszłym roku. Z drugiej strony na 800 m mam też jeszcze parę rzeczy do zrobienia. Chociażby poprawić rekord Polski – zaznaczył.

Reklama

Ten należy do Pawła Czapiewskiego i wynosi 1.43,22. Stać mnie na to w tym roku nawet jeszcze. Może się uda, bo jeszcze parę mityngów Diamentowej Ligi przede mną – dodał Lewandowski.

Trenujący ze swoim bratem Tomaszem zawodnik „poluje” także na rekord kraju na 1000 m. Będę go atakował w Lozannie – zapowiedział. Dotychczas najszybszy na tym dystansie w kraju był Adam Kszczot – 2.15,72.

Lewandowski, który w tym sezonie wszystko podporządkował pod start olimpijski, ma też zamiar wrócić do biegania w hali.

Po raz pierwszy od dziewięciu lat w tym roku odpuściłem sezon zimowy, ale w najbliższym chcę już startować. To była dobra decyzja, bo poczułem głód biegania, a o to chodziło. Jestem stworzony do rywalizacji i tego właśnie potrzebuję. Lubię czuć adrenalinę i strach przed biegiem - podkreślił.

Gdy wraca myślą do olimpijskiego finału, wie, że w danym dniu nie było go stać na medal. Nie spodziewał się także, aż tak dobrego wyniku. Wygrał Kenijczyk, rekordzista globu David Rudisha – 1.42,15.

Bieg był wymarzony, dokładnie taki jaki chciałem. Nie mogę zatem na nic zwalić. Bardzo mocne tempo od samego początku i dzięki temu nie było żadnej przypadkowości w tym biegu; każdy dał z siebie tyle, na ile był przygotowany. Mnie było stać na 1.44,20. To najlepszy wynik w sezonie, co oznacza, że forma przyszła w odpowiednim momencie. Zabrakło mi trochę do najlepszych, ale nie ma co się oszukiwać, medal byłoby bardzo trudno wywalczyć – uznał.

Drugi z reprezentantów Polski w igrzyskach w Rio de Janeiro wicemistrz świata sprzed roku Adam Kszczot odpadł w półfinale.