Powodem absencji doskonałego kenijskiego długodystansowca, który oprócz złotego medalu wywalczonego w 2016 w Rio, ma w dorobku także srebrny z Pekinu w 2008 roku i brązowy z Aten w 2004, oba w biegu na 5 000 m, jest próba pobicia rekordu świata w maratonie.

Reklama

Od zakończenia igrzysk w Brazylii Kipchoge realizuje program przygotowań do złamania bariery dwóch godzin w maratonie. Pierwsza próba podjęta 6 maja na samochodowym torze Monza nie była udana, zawodnik przebiegł dystans 42,195 km w czasie 2:00.24.

Aktualny rekord świata w maratonie należy do innego Kenijczyka Dennisa Kimetto, który w 2014 roku w Berlinie uzyskał wynik 2:02.57.

Rezultat uzyskany na torze nie będzie jednak uznany za rekord, ponieważ nie spełniał kilku warunków, m.in. nie został osiągnięty podczas zawodów, zaś Kipchogemu towarzyszyły grupy biegaczy dyktujących tempo, którzy zmieniali się po każdym okrążeniu toru (2,4 km). Razem z nim pokonywali dystans tylko dwaj główni pomocnicy - zwycięzca maratonu w Bostonie Etiopczyk Lelisa Desisa oraz rekordzista świata w półmaratonie Erytrejczyk Zersenay Tadese.

Teraz sztab szkoleniowy Kenijczyka zdecydował, że kolejna próba zostanie podjęta podczas maratonu w Berlinie, który odbędzie się 25 września. Przygotowania do tej imprezy kolidują z mistrzostwami świata, stąd decyzja o wycofaniu się ze startu w Londynie.