Swoją formę Szwed oceniał na tydzień przed halowymi mistrzostwami świata i na kilka miesięcy przed igrzyskami olimpijskimi w Paryżu.

Rok temu podczas zawodów w Owernii Szwed wynikiem 6,22 ustanowił rekord świata. We wrześniu w Eugene poprawił rekordowy rezultat o jeden centymetr.

Reklama

Zapytany o aktualną dyspozycję, o to, że od początku sezonu halowego ani razu nie udało mu się przekroczyć granicy 6 metrów, Duplantis wyjaśnił, że wszystko jest OK.

Moja forma jest dobra, czuję to. Ale wiem także, że pierwsze dwa konkursy w tym roku nie odzwierciedlały mojej rzeczywistej dyspozycji. Trenuję bez problemów, skaczę coraz lepiej. Jestem na takim poziomie, jaki sobie założyłem. Oczywiście pierwsze dwa konkursy były trochę frustrujące, ale to są bardzo małe rzeczy, łatwe do rozwiązania. To były dwie zupełnie inne imprezy. Byłem zmęczony, choć może trochę za bardzo nakręcony. Myślałem o biciu rekordu świata, gdy poprzeczka była na wysokości... 6 metrów. Za bardzo chciałem, stąd taki, a nie inny wynik - przyznał Szwed.

Dodał także, że do zawodów w czwartek we Francji podejdzie zupełnie inaczej.

Czuję się dobrze, wiem, co mam robić. A mój cel na czwartkowe zawody? Osiągnąć 6,24 m! Ale spokojnie, bez pośpiechu. Najpierw przejść 6 m, to jest w moim zasięgu. Co będzie dalej - pokaże czas - zakończył najlepszy tyczkarz ostatnich lat.