Skelton, który w wyniku problemów zdrowotnych, by dosiąść konia, musi wspomagać się drabinką, nie mógł ukryć swojej radości i wzruszenia z długo wyczekiwanego złota indywidualnego (przed czterema laty w Londynie był mistrzem olimpijskim w drużynie).
Tak się cieszę! Startuje od bardzo, bardzo dawna, a to, co się dzieje teraz jest niewiarygodne - powiedział Brytyjczyk, który, jak dotychczas, jest najstarszym złotym medalistą igrzysk w Rio de Janeiro.
Konkurs skoków przesz przeszkody był bardzo emocjonujący, a do ostatecznego rozstrzygnięcie potrzebna była dogrywka, w której udział wzięło sześciu jeźdźców. W finałowym przejeździe startujący jako pierwszy Skelton postawił wszystko na jedną kartę.
Pomyślałem sobie, że muszę pojechać jak najszybciej się da, oczywiście w granicach bezpieczeństwa. Chciałem wywrzeć presję na rywalach. Szczęście było dziś po mojej stronie - stwierdził 58-latek, który drugiego w konkursie Szweda Pedera Fredricsona wyprzedził o pół sekundy.
Dla Skeltona medal jest nie tylko ukoronowaniem długiej kariery, ale również wielką nagrodą za jego wytrwałość i cierpliwość. Kiedy przed 16 laty w wyniku upadku uszkodził sobie kręgosłup, lekarz zalecił mu sportową emeryturę. On jednak postanowił kontynuować starty, mimo nawracającego bólu pleców oraz przejścia operacji biodra. Problemy z urazami miał też koń Brytyjczyka - Big Star, który nie wygrał żadnych ważnych zawodów od 2013 roku.
Jestem szczęśliwy, że jestem tutaj razem z moim koniem. To ukoronowanie mojej kariery. Jestem w sporcie od wielu lat. Zwycięstwo w moim wieku jest czymś niesamowitym - podkreślił zawodnik, który zapowiedział, że igrzyska w Brazylii wcale nie muszą być jego ostatnimi zawodami.
Nie zamierzam teraz kończyć. Będę rywalizował dopóty, dopóki Big Star będzie w stanie startować. Kiedy on przestanie, ja też - raz na zawsze - zapewnił jeździec.