Mieliśmy bardzo miłą wizytę pani minister, która tchnęła w nas dużo optymizmu. Potem rozpoczęliśmy zajęcia. Widać, że wszyscy są głodni toru. Spędzili dwa miesiące w domu ćwicząc wyłącznie ze sztangą i na rowerach stacjonarnych, a to jest dość monotonne. Brakowało nam też spotkania "branżowego" we własnym gronie – powiedział Krymski.
Powrót do Areny Pruszków wiązał się z nową procedurą, wdrożoną w związku z pandemią koronawirusa: dezynfekcją rąk przy wejściu na tor, pomiarem temperatury przez pracowników obsługi obiektu, rozstawieniem pożyczonych wcześniej do domów rowerów stacjonarnych w bezpiecznej odległości na środku toru.
Kadra sprinterów trenowała w komplecie. Na welodrom wyjechali: Mateusz Rudyk, Maciej Bielecki, Rafał Sarnecki, Krzysztof Maksel i Patryk Rajkowski.
Chłopaki jeździli ostrożnie, bo tor był długo nieużywany, osiadł kurz, którego do końca nie udało się sprzątnąć. Było poczucie niepewności, ale i sporo frajdy. Skończyliśmy trening o godz. 16, a po nas wyjechały na tor sprinterki Urszula Łoś i Marlena Karwacka – dodał Krymski.
Kolarze torowi mają już za sobą najważniejszą tegoroczną imprezę - mistrzostwa świata na przełomie lutego i marca w Berlinie, gdzie zdobyli wszystkie możliwe kwalifikacje olimpijskie. Z powodu pandemii koronawirusa kalendarz imprez bardzo się zmienił i nie wiadomo kiedy wrócą do rywalizacji.
Jeśli warunki na to pozwolą, wystartujemy w mistrzostwach Europy, które przeniesiono z października na 11-15 listopada. Organizator tej imprezy wciąż nie jest znany – zakończył Krymski