Kilka godzin przed startem 10. etapu Mitchelton-Scott powiadomił w komunikacie, że koronawirusa wykryto u czterech członków sztabu. W ubiegłym tygodniu z dalszych startów z tego samego powodu musiał zrezygnować lider tej ekipy Simon Yates.
Ponadto w poniedzialek zakażenie stwierdzono u dwóch kolarzy innych teamów. Teraz wiadomo już, że chodzi o Holendra Stevena Kruijswijka (Jumbo-Visma) i Australijczyka Michaela Matthewsa (Sunweb). Pozytywne wyniki badań mieli również członkowie sztabów Ineos-Grenadiers i AG2R-La Mondiale.
"Mitchelton-Scott (...) wycofuje swój zespół z trwającej edycji Giro d'Italia w związku z wynikami pierwszych badań w czasie dnia odpoczynku. Po dwóch seriach negatywnych testów w piątek i sobotę, drużynę powiadomiono o czterech pozytywnych wynikach członków sztabu w badaniach przeprowadzonych w niedzielny wieczór" - napisał w oświadczeniu team.
Wtorkowe informacje stawiają pod znakime zapytania możliwość kontynuowania imprezy we Włoszech. Nie pomagają głosy krytyki kolarzy pod adresem organizatorów.
"W jednym z hoteli byliśmy zakwaterowani z czterema czy pięcioma innymi zespołami, ale była tam też obsługa (wyścigu - PAP), policja, normalni goście. Wszyscy korzystali z tego samego szwedzkiego stołu. Myślę, że to był błąd" - mówił w poniedziałek na antenie "The Cycling Podcast" Holender Jos van Emden (Jumbo-Visma).
Poniedziałek był dniem wolnym, a we wtorek kolarze mają przejechać 177 km z Lanciano do Tortoreto. Wyścig ma się zakończyć 25 października w Mediolanie.