Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu w Lozannie utrzymał w mocy wykluczenie Rosji z najważniejszych imprez sportowych. Start sportowców z tego kraju możliwy będzie tylko pod neutralną flagą. Co pana zdaniem jest w tym wyroku najważniejsze?
Witold Bańka: Z punktu widzenia organizacji, którą kieruję, najważniejsze jest to, że Trybunał bardzo wyraźnie wzmocnił Światową Agencję Antydopingową. CAS potwierdził bowiem możliwości WADA w zakresie sankcjonowania nie tylko pojedynczych sportowców czy narodowych agencji antydopingowych, ale także karania całych państw i ich oficjeli, jeśli złamią przepisy antydopingowe. To jest coś niesamowitego. WADA wychodzi z tego sporu bardzo silna. Przed Trybunałem Rosjanie stali bowiem na stanowisku, że WADA nie ma prawa karać państw i ich przedstawicieli, ale Trybunał w stu procentach przyznał nam rację.
Jednak w pełni ten wyrok pana nie satysfakcjonuje?
Nie jesteśmy zadowoleni przede wszystkim z rozmiaru kary (CAS skrócił czas obowiązywania wykluczenia z czterech do dwóch lat - PAP). Wnioskowaliśmy o więcej i rozumiemy osoby, które czują się rozczarowane tym, że konsekwencje nie są w takim zakresie, jakim WADA proponowała. Trzeba jednak pamiętać, że w całym tym postępowaniu pełniliśmy rolę prokuratora, a nie sędziego. Finalna decyzja należała do Trybunału, a naszym zadaniem było jak najlepiej przedstawić posiadane dowody. Jestem dumny z pracy naszych prawników, analityków i śledczych, którzy bez zarzutu przeprowadzili cały proces dowodowy.
Kara mogła być surowsza
Pomijając kwestię długości kary, czy ona w jakimś aspekcie mogła być surowsza?
Oczywiście, że mogła być. Trybunał orzekł jednak, że niektóre z naszych propozycji były zbyt daleko idące. Przykładem może być to, że wnioskowaliśmy, aby automatycznym wykluczeniem z igrzysk objąć wszystkich sportowców, którzy znaleźli się w raporcie McLarena lub których dane zostały zmanipulowane w bazie danych LIMS z moskiewskiego laboratorium, nawet jeśli nie było bezpośrednich dowodów na stosowanie przez nich środków dopingujących. CAS stanął na stanowisku, że choć Rosjanie manipulowali danymi, to bez niezbitych dowodów nie można tych sportowców ukarać. Z tego powodu czujemy rozczarowanie. Takie jest jednak prawo.
Bardzo krytycznie o wyroku wypowiadają się Amerykanie, na czele z szefem USADA Travisem Tygartem. Jego zdaniem orzeczenie Trybunału jest "katastrofalne", a winą za nie obarcza WADA i MKOl...
Rozumiem rozczarowanie zakresem kary, bo też oczekiwaliśmy, że będzie dłuższa i może surowsza. Uważam jednak za bardzo niesprawiedliwe atakowanie prokuratora za wyrok sędziego. To jest niezgodne z jakąkolwiek logiką. W powszechnej ocenie WADA wykonała świetną pracę na poziomie śledczym, dowodowym. Mamy poczucie, że zrobiliśmy wszystko, co się dało, aby doprowadzić tę sprawę do końca.
- Część amerykańskiego środowiska domagała się całkowitego wyrzucenia Rosjan ze sportu na wiele lat bez względu na dowody. Coś takiego byłoby jednak nie do obronienia przed CAS. Nie można przecież usunąć kogoś ze sportu tylko dlatego, że urodził się w Rosji. Jak wytłumaczyć młodemu zawodnikowi, że ma porzucić marzenia o olimpijskim starcie, bo rząd jego kraju oszukiwał i jego starsi koledzy stosowali doping? Nie można karać całego pokolenia młodych zawodników...
Orzeczenie CAS, choć kończy ostatnie postępowanie, to rosyjskiej sprawy definitywnie nie zamyka...
To, na czym musimy się teraz skupić, to intensywna współpraca z federacjami międzynarodowymi, którym w maju przekazaliśmy dane i dowody w sprawie blisko 300 zawodników, ujawnione w systemie LIMS. Kontynuować będziemy też ponowne analizy próbek pozyskanych z laboratorium w Moskwie. Na podstawie tych i innych działań ukaranych zostało już około 60 sportowców z Rosji, a to nie jest koniec pracy. Jest ona kontynuowana, a liczba zawieszonych na tej podstawie rosyjskich sportowców systematycznie rośnie. Należy jednak pamiętać, że żadna z tych spraw nie byłaby możliwa bez uzyskania przez WADA dostępu do danych moskiewskiego laboratorium w wyniku przywrócenia RUSADA we wrześniu 2018 r. To był punkt zwrotny, który pozwolił nam pociągnąć winnych do odpowiedzialności. Musimy też wykonać swoją pracę przed igrzyskami, aby świat sportu był pewny, że ci Rosjanie startujący pod neutralną flagą rzeczywiście są czyści.
Odpowiedzialność MKOL
Jak będzie wyglądać procedura dopuszczenia rosyjskich sportowców do startu pod neutralną flagą?
To przede wszystkim odpowiedzialność Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego oraz światowych federacji. CAS przygotował w tym zakresie pewne wytyczne. Obowiązkiem WADA będzie zapewnienie, by ci zawodnicy, którzy znajdują się na długiej liście do udziału w igrzyskach lub mistrzostwach świata, poddani byli w sposób odpowiedni kontroli antydopingowej. Dołożymy wszelkich starań, aby ten system był bardzo szczelny.
W wyroku CAS ciekawe jest też, że sankcje same z siebie nie wygasną po dwóch latach. Rosyjska Agencja Antydopingowa musi w tym czasie uzyskać status zgodności ze Światowym Kodeksem Antydopingowym...
To rzeczywiście trochę umknęło w przekazie medialnym. RUSADA została zobligowana do ścisłej współpracy z nami. Rosjan czeka mnóstwo pracy, aby wrócić do systemu, a WADA, zgodnie z wyrokiem CAS, będzie ten proces ściśle kontrolować. Najistotniejsza jest dla nas kwestia niezależności operacyjnej RUSADA i działania zgodnego z Kodeksem.
Jakich kroków ze strony rosyjskiej WADA oczekuje w pierwszej kolejności?
Będziemy musieli przygotować "mapę drogową" całego procesu. Oprócz wspomnianej niezależności, kluczowa będzie gotowość do przekazania wszystkich danych zawodników, jakich będziemy oczekiwać, a także twarda i konsekwentna postawa wobec tych, którzy naruszyli przepisy antydopingowe.
Sprawa rosyjskiego skandalu pokazuje, że walka z dopingiem nie toczy się już głównie w laboratorium. Olbrzymiego znaczenia nabrała działalność śledcza...
Wielokrotnie już mówiłem, że działalność śledcza jest przyszłością walki z dopingiem. Bez niej nie byłoby możliwe doprowadzenie rosyjskiej sprawy do takiego finału. Jest absolutnie wyjątkowym to, że WADA przed niezależnym trybunałem udowodniła systemowy doping w Rosji. Poinformować w mediach o jakimś skandalu dopingowym to jedno, ale wygrać z mocarstwem sądową batalię, to dopiero wielki sukces, z którego jestem bardzo dumny.
Czy wyrok CAS daje Agencji nieco wytchnienia?
Specyfika tego, czym się zajmujemy i częsta nieprzewidywalność pewnych sytuacji powoduje, że ciężko złapać oddech. Niemal cały czas coś się dzieje. Przez te kilkanaście miesięcy, od kiedy jestem szefem WADA, z pewnością się nie nudziliśmy. Jestem przekonany, że w nadchodzącym roku też będzie co robić. Przed nami letnie i zimowe igrzyska olimpijskie, do których musimy się przygotować.
Rozmawiał: Wojciech Kruk-Pielesiak