DANIEL RUPIŃSKI: Niedawno pana firma podpisała umowę sponsorską z TSV 1860 Monachium. Sponsorowanie drugoligowego niemieckiego klubu do dobra reklama?
JANUSZ FILIPIAK*:Bardzo dobra. Jest duże zainteresowanie w Niemczech. Mamy tu kontrapunkt - młoda, dynamiczna polska firma sponsoruje stary, niemiecki klub. Do tego przypomina się to, że kibicem Cracovii był Jan Paweł II, a fanem TSV 1860 jest Benedykt XVI. To wszystko interesuje niemieckie media.
Niektórzy porównują nas do SAP. Założyciel tej dużej firmy informatycznej jest jednocześnie właścicielem klubu Hoffenheim, który gra w 1. Bundeslidze. Nigdy do takiego porównania by nie doszło - ComArchu jako challengera SAP - gdyby nie sponsorowanie TSV.

Reklama

Musiał pan zainwestować w TSV, aby promować produkty swojej firmy? Nie wystarczyła bardziej klasyczna forma reklamy?
Ależ my inwestujemy w takie reklamy! W Niemczech wydajemy na jedną z kampanii około pół miliona euro. Reklamujemy się w FT Deutschland, w internecie, na billboardach. Sponsoring w TSV jest elementem dopełniającym. Po podpisaniu tej umowy nasza strona internetowa ma większą klikalność niż po kampaniach outdoorowych. Na ostatni mecz derbowy z Augsburgiem zaprosiliśmy 120 klientów, w tym 40 bardzo obiecujących. W Polsce przyciągamy kilkunastu. Taki kontakt może skutkować dalszymi relacjami biznesowymi.

Loże vipowskie na stadionie to lepsze miejsce do robienia interesów niż biuro?
Cała jedna ściana obiektu TSV to restauracje i sale konferencyjne. Zaproszenie potencjalnych klientów na ciekawy mecz sprawia, że oni chcą przyjść. Do sali w siedzibie firmy trudniej jest ich przyciągnąć. W Niemczech przyjęło się, że jeśli mecz jest o 19.00, to klientów zaprasza się na 15.00. Do 17.00 jest prezentacja produktu. Od 17.00 do 19.00 jest poczęstunek - zwykle kiełbaski i piwo. To wygląda nieco inaczej niż u nas. Nikt tam nie załatwia interesów gdzieś w kącie.

Brał pan pod uwagę sponsorowanie innego niemieckiego klubu?
TSV jest podobny do Cracovii - stary, miejski. Bayern jest na przykład uważany za wytwór komercyjny, kosmopolityczny. Nie ma w nim takiej tożsamości z miastem jak w TSV. Dla nas to bardzo atrakcyjne. Z punktu widzenia ComArchu istotne jest, że możemy się posługiwać marką TSV 1860 w swoich kampaniach, materiałach marketingowych. Na przykład na targach CeBIT happy hour będzie pod znakiem 1860.

Reklama

czytaj dalej



Liczy pan na awans czy promocja w 2. Bundeslidze panu wystarczy?
Liczymy, ale nie zamierzamy dofinansować klubu w przypadku awansu. A poza tym nawet w drugiej lidze niemieckiej jest ogromne zainteresowanie kibiców. Na ostatnim meczu TSV było ponad 40 tys. ludzi. W Polsce na trybuny przychodzi średnio około 5 tys. ludzi.

Reklama

Podobno w marcu ma dojść do rozmów na temat przedłużenia umowy z TSV.
Tak, ale w ramach możliwości naszego budżetu. To nie jest jakieś nadmierne napinanie muskułów. Nasz budżet brandingowy na przyszły rok w Niemczech to 3 mln euro. W Niemczech nie chcemy budować rozpoznawalności naszej marki tak długo jak w Polsce. Nie da się tego zrobić w ciągu roku, ale przez te trzy, cztery lata trzeba - jak to się mówi - pompować kasę.

Prezes TSV Manfred Staffers powiedział, że umowa z ComArch to dla jego klubu nie tylko ekonomiczny awans, ale i komplement. Co pan musiał obiecać Niemcom, że mówią takie rzeczy?
Nic nie obiecałem. Nie mogę zdradzić, ile warta jest ta umowa. Ani mało, ani nie jakoś niemożliwie dla nas dużo. Dla nich ciekawa jest sama polska konotacja. Niemcy też zyskują w mediach na tym, że oto nagle okazało się, iż Polak, taki self-made man, chce sponsorować ich klub.

Cracovia, po umowie ComArchu z TSV, stanie się uboższa?
To są osobne budżety marketingowe. Oddzielamy oba te rynki, mamy na nich różne cele do osiągnięcia. Cracovia nie straci, nie stać nas na to, aby ucierpiała. Ona w Polsce musi wygrywać. Cracovia wciąż pozostaje priorytetem, jeśli chodzi o promowanie firmy w Polsce. Jej przyszłoroczny budżet będzie większy niż w tym roku.

Podobno w Monachium chce się pan czegoś nauczyć w kwestii organizacji meczów.
Częścią tej umowy jest dostęp do całego know-how, spraw dotyczących organizacji spotkań i widowni. My takich doświadczeń nie mamy. Cracovia będzie miała stadion na 15 tys. ludzi. I będziemy musieli bardzo mocno się napracować, aby przyciągnąć tyle osób. W Krakowie też będziemy mieć loże vipowskie. Jak je urządzić? A w czasie 15-minutowej przerwy trzeba wydać 12 tys. porcji kiełbasek. Jak to wszystko zorganizować? Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia. Nasi niemieccy partnerzy obiecali nam tę wiedzę przekazać.

czytaj dalej



Podobno traktuje pan Cracovię jak każdą inną spółkę, tylko że bardziej medialną. To znaczy, że zamierza pan na niej zarabiać?
Ona ciągle wymaga doinwestowania. Jeszcze rok czy dwa musimy zdrowo dokładać do tego interesu. Ale powoli widać, że futbol to dziedzina, która może nie będzie przynosić zysków, ale wyjdzie na zero.

Zadeklarował pan, że za dwa, trzy lata Cracovia powinna grać w europejskich pucharach. Będzie trudno. Połowa klubów ma plany mistrzowskie na 2012 rok...
Ale wie pan, w czołowych klubach jest lekka zadyszka finansowa. My pod tym względem jesteśmy w dobrej sytuacji.

Poleciłby pan innym przedsiębiorcom inwestowanie w polską piłkę? Ma pan jakieś namacalne dowody, że sponsoring Cracovii miał dobry wpływ na wyniki sprzedaży ComArchu?
Ja tak na to nie patrzę. Dla mnie to irytujące, że polscy przedsiębiorcy skąpią grosza na takie rzeczy. Czasami tylko dadzą, żeby połechtać swoje ego. Natomiast nie czują odpowiedzialności za polski sport.

Poprze pan Grzegorza Latę na najbliższym zjeździe PZPN?
Jestem biznesmenem i nie muszę nic mówić pod publiczkę, ale ta inicjatywa pewnej grupy ludzi, która się tworzy, to zwykła rozróba. Raczej nie ma szans powodzenia. Tylko pogarsza sytuację. Raczej należy działać poważnie w ramach istniejących struktur. Oczywiście je skrytykować, mocno i rzeczowo, ale i wykorzystać do reform.

W środę spotkanie szefów klubów ekstraklasy z prezesem Lato. Co się na nim wydarzy?
PZPN oczekuje propozycji zmian, które klubom wydają się ważne. Po poprzednim spotkaniu część postulatów klubów zrealizowano więc mam nadzieję, że teraz będzie podobnie. To jest droga - zgłaszać postulaty i oczekiwać, że zostaną zrealizowane. A krzyczenie "wyrzućmy cały PZPN" nie jest zbyt konstruktywne.

*Janusz Filipiak, właściciel firmy ComArch i Cracovii