Był pan prokuratorem wojskowym podczas stanu wojennego. Czy również ten fragment przeszłości sprawdzano?
Wojciech Petkowicz: Nie wiem jak głęboko sięgano, ale mogę zapewnić, że mam czyste sumienie. Oczywiście byłem prokuratorem wojskowym w stanie wojennym w Warszawie, czyli w najbardziej newralgicznym miejscu. A jednak dwukrotnie przeszedłem weryfikację. Najpierw w 1989 roku, gdy specjalne komisje weryfikowały wszystkich prokuratorów w Polsce, przeszłość i zaangażowanie. Wielu odpadło, ja miałem czyste sumienie, dlatego przeszedłem bezproblemowo.
W zeszłym roku gdy starałem się o wpis na listę adwokatów, ponownie mnie weryfikowano. Wszyscy adwokaci otrzymują listy kandydatów i jeśli mają jakiekolwiek zastrzeżenia, mogą je zgłosić. Nikt nie zgłosił żadnych zastrzeżeń co do mojej osoby, nikt nie zakwestionował mojej kandydatury. A przecież w Warszawie, gdzie działałem, jest wielu moich przeciwników procesowych. To chyba najlepiej świadczy o tym, że mam czyste sumienie. Gdybym kiedykolwiek zachował się niezgodnie z etyką, to zapewniam, że byłoby to wytknięte.
To dlaczego został pan odwołany ze stanowiska naczelnego prokuratora wojskowego? Ówczesny minister obrony, Radosław Sikorski, mówił o tzw. "różnicach filozoficznych". Co to znaczy?
O to proszę pytać pana Sikorskiego. Inaczej widzieliśmy rolę prokuratora wojskowego. Powiem tylko tyle, że zawsze chciałem być niezależny i nie wszystkim to się podobało.
Nie miało to nic wspólnego z tym, że był pan prokuratorem w czasach komuny?
Cóż, powiem tak: ludzie z mojego pokolenia wciąż funkcjonują. Wtedy też musieliśmy jakoś funkcjonować. Oczywiście, że jest wielu młodych i zdolnych, ale większość to jednak grupa, która funkcjonowała jeszcze przed 1989 rokiem.
Były minister sprawiedliwości, Zbigniew Ziobro, nazywał pana specjalistą od umarzania postępowań i osobiście pana odwołał.
Jestem zaskoczony taką opinią. Ja po prostu nie mogłem pozwolić na to, by prokuraturą wojskową rządził ktoś z zewnątrz. To nie tylko moja opinia, jeśli chodzi o działanie pana Ziobry. To tyle na temat polityki.
Jak zamierza pan walczyć z korupcją w futbolu?
Najważniejsza jest odpowiednia profilaktyka, to wiem z mojego doświadczenia prokuratorskiego. Kara musi być nieuchronna i surowa. Załóżmy, że ktoś chce przyjąć 10 tysięcy złotych za sprzedany mecz – kara musi być na tyle ostra, by ten ktoś zastanowił się czy mu się to opłaca, bo może zostać usunięty na, powiedzmy, pięć lat. Oczywiście to tylko przykład.
Ponad 180 osób trafiło już do prokuratury we Wrocławiu w związku z aferą korupcyjną w polskim futbolu a końca nie widać. Na pewno pan wie, w co się pakuje?
Wcale nie jestem desperatem. Uważam, że jest duża szansa, żeby dość szybko całą aferę korupcyjną wyczyścić i zamknąć.
Naprawdę wierzy pan, że tę sprawę można szybko zamknąć?
Jestem już umówiony z prokuratorami z Wrocławia prowadzącymi śledztwo w sprawie afery korupcyjnej. Mam nadzieję, że ustalimy zasady współpracy, które pozwolą nam na sprawne jej rozliczenie.
Może się to okazać niemożliwe dopóki w PZPN nie zmienią się przepisy dyscyplinarne w tym zakresie...
Nie zgadzam się. Obecne przepisy są adekwatne do sytuacji, z jaką mamy do czynienia. Problem leży gdzie indziej. Do tej pory po prostu nie były konsekwentnie stosowane i wprowadzane w życie. Nie może być tak, że w PZPN tymi sprawami zajmuje się tylko Wydział Dyscypliny, którego członkowie zbierają się społecznie raz w tygodniu. Moim celem jest zastąpienie WD w zbieraniu materiałów w postępowaniu przygotowawczo - wyjaśniającym.
Na razie to jednak wygląda w ten sposób, że sędziowie, którym postawiono zarzuty dalej prowadzą mecze ekstraklasy, a piłkarze, na których ciążą zarzuty handlowania punktami grają w najlepsze.
Dołożę wszelkich starań, żeby każda osoba, której zostaną postawione zarzuty, automatycznie była zawieszana w wykonywaniu swoich czynności do czasu wyjaśnienia sprawy. Nie wykluczana, ale właśnie zawieszana. Wykluczać można dopiero wtedy, kiedy zapadnie prawomocny wyrok skazujący.
Prokuratura zatrzymuje także w związku z aferą korupcyjną osoby z ścisłego kierownictwa PZPN. Nie będzie pan miał żadnych skrupułów, żeby rozliczać także ludzi ze związkowej wierchuszki?
Na razie dotyczy to jednego z członków obecnych władz. Ale zapewniam, że nie będę miał w takich wypadkach żadnych skrupułów. Jeżeli tylko pojawią się w stosunku do nich zarzuty, będą traktowani tak samo jak wszyscy.