Niewiele jest w świecie miast, które cieszą się równie zła sławą co Belfast. Stolica Ulsteru przez dziesiątki lat była symbolem terroru. Ostatnie 11 lat po porozumieniu wielkopiątkowym było tu spokojnie, aż do teraz. Wszystkie gazety, wychodzące w Belfaście informowały o aresztowaniu czterech osób podejrzanych o zabicie dwa tygodnie temu dwóch brytyjskich żołnierzy i północnoirlandzkiego policjanta. Kilka godzin wcześniej w centrum miasta czterech działaczy Sinn Fein przypomniało Brytyjczykom, że wojna wciąż trwa i że okupanci muszą liczyć się z kolejnymi ofiarami. Jeśli dodamy do tego typowe obrazki z Belfastu - czyli opancerzone radiowozy policyjne, złowrogie murale i krawężniki pomalowane w jednych dzielnicach w barwy brytyjskie, a winnych irlandzkie - to trudno się dziwić, że media martwią się o bezpieczeństwo naszych piłkarzy.

Reklama

>>> "Boruc nie zostanie mile przywitany"

Na szczęście PZPN stanął na wysokości zadania i nie zlekceważył ostatnich aktów terroru w Irlandii Płn.

"Gospodarze zapewnili nam dyskretną ochronę" - powiedział DZIENNIKOWI sekretarz generalny PZPN, Zdzisław Kręcina, który do Belfastu przyjechał dzień przed piłkarzami. "Hotel będzie odpowiednio strzeżony. Jak? To tajemnica. Nie po to organizujemy specjalną ochronę, żeby pisać o tym w gazetach i prowokować bandytów. Ze swojej strony też postaraliśmy się o specjalną ochronę. Nie chcemy jednak tego nagłaśniać, żeby gospodarzom nie było przykro. Mogą wyciągnąć z tego pochopne wnioski, że nie ufamy im i lekceważymy ich starania o zapewnienie nam bezpieczeństwa, bo w momencie kiedy nasi piłkarze postawią nogi na lotnisku w Belfaście, to odpowiedzialność za ich spokój biorą na siebie gospodarze" - dodał Kręcina, który zapewnił, że PZPN bardzo poważnie podchodzi do spraw bezpieczeństwa w stolicy Irlandii Płn.

Boruc z odprawy wyszedł jako ostatni z naszych zawodników. Ze słuchawkami w uszach, jak zwykle unikał mediów. Nie odmawiał jednak zdjęć i autografów kibicom - głównie miejscowym. Nie widział jeszcze o napisie na murze w centrum Belfastu. U nas napis "Boruc R.I.P" potraktowano by pewnie jako chuligański wygłup, ale w Belfaście zdjęcie tego graffiti trafiło do gazet. "Śmiertelne pogróżki dla gwiazdy Celtiku" - zatytułował swój artykuł dziennik "Daily Mirror", który opublikował także zdjęcie napisu z ulicy Sandy Row, gdzie mieszkają rojaliści, a wszystkie chodniki pomalowane są brytyjskie czerwono-niebiesko-białe barwy. Gazeta przypomniała, że wcześniej grożono śmiercią także innemu piłkarzowi Celtiku Glasgow (klub katolicki) - reprezentantowi Irlandii Płn. Neilowi Lennonowi. Po pogróżkach w 2002 r. Lennon zrezygnował z gry w kadrze.

>>> PZPN wynajmie piłkarzom ochronę

Podobne przypadki miały miejsce także wcześniej. W 1971 r., przed spotkaniem z ZSRR, IRA groziła śmiercią słynnemu Georgowi Bestowi. Najlepszy piłkarz w historii Ulsteru przez kilka lat bardzo rzadko grał w narodowych barwach, bo Manchester United nie pozwalał mu jeździć na kadrę. Policja potraktowała te pogróżki bardzo poważnie. Za to koledzy Besta nie bardzo. Na rozgrzewce uciekali od niego, mówiąc: "Czy nie wiesz, że oni mogą mieć karabin maszynowy?".

Reklama

Sprawę napisu na murze skomentowała pólnocnoirlandzkja federacja piłkarska. "To jest denerwujące kiedy jakiś idiota rujnuje lata pracy nad tym, żeby wyeliminować ze stadionów fanatyzm i sekciarstwo. Po aferze z Lennonem zbudowaliśmy bardzo dobre relacje z Celtikiem. Z Polską też jesteśmy w dobrych stosunkach - zapewnił oficer prasowy IFA" - Michael Boyd.

Wczoraj z samego rana napis na murze został zamalowany. Polscy kibice jadący tamtedy na stadion Windsor Park już go nie zobaczą. Ale w Belfaście i tak będzie gorąco. Nasi fani, których w Irlandii Płn. ma być ponad tysiąc, przez cały mecz wspierać Boruca. Prowokacyjne "Holy Golie" będzie się niosło po dzielnicy, w której mieszkają protestanccy fanatycy Glasgow Rangers (najpopularniejszy klub w Ulsterze), a to nie wróży nic dobrego...