Jak się dowiedzieliśmy, selekcjoner reprezentacji Niemiec Joachim Loew będzie chciał powołać kilku młodzieżowców na sierpniowy mecz eliminacyjny z Azerbejdżanem, byle tylko "uratować" ich dla kadry seniorów. W ten sposób możemy stracić Sebastiana Boenischa.

Reklama

"Jeśli Loew tak zrobi, to będzie miał absolutną rację. Przepisy są takie, a nie inne, trzeba się przed nimi jakoś zabezpieczyć" - mówi nam szef wydziału szkolenia PZPN Jerzy Engel.

W pierwszym składzie młodzieżowej reprezentacji Niemiec w ostatnim meczu z Hiszpanią grało aż ośmiu piłkarzy, których co najmniej jeden rodzic urodził się poza granicami Niemiec i którzy - dzięki nowym przepisom FIFA - w każdej chwili mogą zostać powołani do kadry kraju swojego pochodzenia.

Reklama

>>>Podolski: Niech Leo leci do Boenischa

"Pochodzenie niemieckich piłkarzy nie jest dla nas żadnym kryterium. To że ich rodzice są z różnych stron świata sprawia, iż każdy z nich może wnieść do drużyny co innego, wartościowego. Dlatego oczywiście nie chcielibyśmy ich stracić" - powiedział menedżer reprezentacji Olivier Bierhoff.

W niemieckiej młodzieżówce wprawdzie mówi się po niemiecku, ale - jak to powiedział Bierhoff - dominuje multikulturalizm. Andreas Beck, urodzony na Syberii, teoretycznie może grać dla Rosji, Boenisch - dla Polski, Sami Khedira dla Tunezji, Ashkan Dejagah dla Iranu, Marko Marin dla Serbii, a Gonzalo Castro dla Hiszpanii. Jednak oficjalnie jeszcze nikt się do nich nie zwrócił z prośbą o zmianę barw narodowych. Bardziej konkretne były za to federacje turecka, ghanijska i nigeryjska, które nie ukrywają, że chciałyby, aby odpowiednio Mesut Ozil, Jerome Boateng i Dennis Aogo grali dla nich. Gdyby wszyscy oni zmienili barwy narodowe, z pierwszego składu niemieckiej młodzieżówki zostaliby tylko bramkarz i obrońca - rodowici Niemcy.

"Zmiana przepisów FIFA trochę komplikuje nam sprawę. Z tej wymiany kadrowiczów między federacjami nic dobrego nie może wyniknąć" - martwi się Bierhoff.

Reprezentacja Niemiec do lat 21 przebywa obecnie na mistrzostwach Europy w Szwecji. "Są tu Loew, Bierhoff i oficjele z niemieckiej federacji" - powiedział Engel. "Nie sądzę jednak, aby przyjechali tu po to, aby namawiali tych młodych piłkarzy do pozostania w niemieckiej kadrze. Tutaj są ważniejsze sprawy do załatwienia".

Loew nie musi nikogo namawiać. Wystarczy, że powoła tych młodzieżowców, na których najbardziej mu zależy, na mecz z Azerbejdżanem. Wtedy, nawet gdy Turcy, Nigeryjczycy czy Irańczycy będą im mącić w głowie, to i tak nic nie wskórają, bo po rozegraniu oficjalnego meczu o punkty w drużynie seniorów już nie można zmieniać reprezentacji. I jeśli z Azerbejdżanem zagra Boenisch, to Grzegorz Lato będzie mógł pojechać na mecze Werderu Brema, ale tylko po to, żeby sobie pokibicować. "Trzeba się liczyć z takim scenariuszem. Niemcy w ten sposób już zabrali nam sprzed nosa Trochowskiego" - mówi nam szef sekcji monitoringu PZPN Maciej Chorążyk.

Niemiecka federacja podobno myślała nad innym rozwiązaniem - aby nieco zmienić przepisy. "Na tym polu nie ma jednak jak się bronić, FIFA zmieniła reguły demokratyczną decyzją. Nie da się tego cofnąć" - twierdzi Chorążyk.

>>>Sebastian Boenisch woli grać dla Niemców

Kto zmienił reguły? Prezydent FIFA Sepp Blatter, ale na wniosek krajów afrykańskich, które mają swoich potencjalnych kadrowiczów w wielu europejskich reprezentacjach. W młodzieżówce Francji gra między innymi urodzony w Zairze Jires Ekoko, Anglii - (również urodzony w Zairze) Fabrice Muamba oraz urodzony w Nigerii Nedum Onuoha. W reprezentacji Portugalii występuje urodzony w Gwinei Yannick Djalo, a Szwecji - Bośniak Denni Avdić i Albańczyk Emir Bajrami. Oczywiście nie każdy musi się godzić na zmianę barw narodowych (tym bardziej jeśli ma się perspektywę gry w najlepszych drużynach), ale największe europejskie federacje czują się zagrożone. Mogą słać listy do UEFA i FIFA, skargi, prośby, ale i tak są w mniejszości. Przegrają każde głosowanie. "Mogą za to liczyć na przywiązanie piłkarzy do barw kraju, w którym się wychowali. Taka była też idea tej reformy" - twierdzi Engel.

Szykuje się zatem zabawny wyścig z czasem. Wydaje się, że kto pierwszy napisze list, wyśle powołanie albo przekona jakimś prezentem, „zdobędzie” dla swojej federacji młodego zdolnego piłkarza na lata. A jest o kogo walczyć. "Obserwowałem mecze Niemiec i Włoch. Zarówno Boenisch, jak i Robert Acquafresca, prezentują się na tych mistrzostwach bardzo dobrze" - kończy Engel.