Jeszcze kilka lat temu było inaczej. Wolno, bo wolno, ale nasz region gonił najbogatszych. Jednak - według szacunków ekonomistów z „Business Standard” - w ostatnich latach korupcja, skandale, a przede wszystkim recesja w gospodarce sprawiły, że Wschód mocno zwolnił. Statystyki w naszym regionie ratują trochę Rosja i Ukraina. Tylko te dwie ligi nie mają się czego wstydzić. W sezonie 2007/2008 zarobiły w sumie 520 mln euro, czyli ponad połowę pieniędzy w puli. Na trzecim miejscu jest liga rumuńska, która zanotowała 120 mln euro przychodu. Polska ekstraklasa zajmuje niezłe, czwarte miejsce. 63 mln euro to sporo, szczególnie biorąc pod uwagę to, co działo się w naszej w piłce w ostatnich kilku latach i jaki jest jej obraz w świecie. A w porównaniu do niektórych lig bałkańskich - już naprawdę sporo.
"Nasze czwarte miejsce doceniałbym bardziej niż osiągnięcia Rosjan, Ukraińców i Rumunów" - powiedział „Dziennikowi” szef firmy SportFive Andrzej Placzyński. "My, być może poza Zygmuntem Solorzem, nie mamy miliarderów w futbolu. Nie mamy też oligarchów, którzy traktują posiadanie klubu jak swojego rodzaju hobby i szastają pieniędzmi. Jednak polskie kluby cały czas inwestują, rozwijają się".
Przychody zostały policzone na podstawie wpływów z transmisji telewizyjnych, transferów, umów sponsorskich, działań marketingowych, sprzedaży biletów i premii za występy w europejskich pucharach. W każdym z analizowanych krajów są ogromne, większe niż na Zachodzie dysproporcje między drużynami - są stosunkowo bogaci, a potem stosunkowo biedni. To zdaniem ekonomistów jedna z wielu słabości lig w naszym regionie. Wyjątkiem może być chyba tylko liga rosyjska. Tam największe pieniądze zarabiają CSKA, Zenit i Spartak Moskwa, ale nawet średniacy mają większe budżety niż Wisła, Lech czy Legia. Jednak i w lidze rosyjskiej zdarzają się bankructwa. Skutków kryzysu nie wytrzymał Tom Tomsk.
Z kolei ukraińskie kluby tylko od UEFA mają dostać za zeszły sezon prawie 20 mln euro premii. Za sezon 2007/2008 dostały niemal 14 mln. Jednak mimo że futbol na Ukrainie cały czas się rozwija, to i tam nie wszystko wygląda różowo. Najbogatszy klub w kraju Szachtar Donieck zmniejszył swój budżet o niemal 19 proc. - z 80 do 65 mln dol.
W Rumunii 18 klubów pierwszej ligi dostaje w sumie 30 mln euro z tytułu sprzedaży praw telewizyjnych. Tamtejsze drużyny otrzymały ponad 10 mln euro premii od UEFA, a ponad 35 mln euro zarobiły na sprzedaży swoich zawodników. Wszystko dzięki szczęściu w europejskich pucharach. Kto jednak szczęścia nie ma, ten oczywiście traci. Jeśli chodzi o Bałkany, to Rumunia jest wyjątkiem. Wokół niej jest totalny kryzys. Rynek praw telewizyjnych na Węgrzech jest bardzo słaby, podobnie jak i cała gospodarka kraju. Tak samo jest w Serbii.
W Bułgarii prezesi klubów giną na ulicach. Co z tego, że budżety najbogatszych bułgarskich klubów oscylują wokół 6 - 7 mln euro, skoro rozwarstwienie jest ogromne, a bogaci paradoksalnie kiepsko zarabiają. Jeszcze kilka lat temu 18 klubów bułgarskiej ligi dzieliło się 26 mln euro z praw telewizyjnych. Teraz dzielą się niespełna czterema milionami. Tort zmniejszył się o 86 proc.!
"Nie dziwią mnie kiepskie wyniki bałkańskich lig. Mam wielu znajomych w tamtych krajach. Tam kryzys szaleje, są spadki rzędu pięćdziesięciu procent" - twierdzi Placzyński.
Na Bałkanach, poza Rumunami, tylko Chorwaci jakoś się trzymają. Zdaniem „Business Standard”, gdy wejdą do Unii Europejskiej, bez problemów wyprzedzą Polskę. Wtedy nie tylko Dynamo Zagrzeb będzie sprzedawało piłkarzy za dziesiątki milionów funtów. Jaka przyszłość czeka inne środkowo-wschodnie ligi?
Niedawno firma Deloitte ogłosiła raport na temat przychodów najbogatszych lig Europy. Europę Wschodnią oczywiście zignorowała, bo i po co zajmować się marginesem? W sumie ligi angielska, włoska, niemiecka, hiszpańska i francuska zarobiły w sezonie 2007/2008 7,7 mld euro. Zapewne za miniony sezon ich przychody będą mniejsze (wiele umów telewizyjnych już zostało renegocjowanych), ale wciąż absurdalnie wysokie. Jeśli plan prezydenta UEFA Michela Platiniego, który walczy o to, aby kluby z prowincjonalnych lig miały większe szanse w europejskich pucharach, nie wypali, Wschód dalej będzie dystansowany.
"Jednak ja w długotrwały kryzys na Bałkanach nie wierzę. Właśnie w czasach recesji futbol jest najlepszą rozrywką. Według badań to są igrzyska, za które ludzie będą płacić nawet wtedy, gdy nie będą mieć pieniędzy" - powiedział nam Konrad Pudło, szef Pentagon Research, firmy zajmującej się marketingiem sportowym.
Placzyński z kolei jest pewny co do świetlanej przyszłości polskiej ligi. "U nas marketing sportowy na dobre zaczął się dopiero kilka lat temu, ale dynamicznie się rozwijamy" - uważa szef SportFive. "Zmieniają się stadiony, zmienia się podejście wielu ludzi, telewizje płacą coraz więcej za mecze. Jestem optymistą. Za dziesięć lat możemy dogonić Zachód".
Niech Placzyńskiemu będzie. Legia, Lech i Polonia awansują do fazy zasadniczej Ligi Europejskiej. Wisła zagra w wymarzonej Lidze Mistrzów. Co roku polskie drużyny powtarzają ten sukces. Marzenie Platiniego, który chciałby, aby polska piłka parła na Zachód, się spełnia. Ale trudno być optymistą, skoro na miesiąc przed startem ligi nie wiadomo, kto w tej lidze wystartuje.