Sędzia meczu sparingowego Beitar - Partizan Belgrad musiał dwukrotnie przerywać spotkanie z powodu przepychanek między zawodnikami. Skąd ta nerwowość u piłkarzy Beitaru i jak zamierza ją pan poskromić?

Według mnie zawodnicy reagowali normalnie. Jesteśmy na etapie, w którym wszyscy chcą pokazać, że warto na nich postawić. To jest walka o miejsce w podstawowym składzie. Podobnie dzieje się u naszych rywali, więc w sparingach często dochodzi do takich spięć.

Reklama

Kto zagra w trzeciej rundzie eliminacji do Ligi Mistrzów - Wisła czy Beitar?

Spodziewam się wyrównanej walki. Zarówno Beitar, jak i Wisła nie grały jeszcze w Lidze Mistrzów. Obie drużyny bardzo chcą tam awansować, a prezentują podobny poziom. Przynajmniej tak wynika ze sparingów. Pytanie brzmi: jak ta forma przełoży się na mecz o dużą stawkę?

Kto według pana jest najlepszym piłkarzem Wisły?

Tego nie powiem, ale zapewniam, że dużo wiemy o Wiśle. Jestem zresztą pewien, że oni równie dużo wiedzą o nas. W dzisiejszych czasach futbol jest globalny i nikt przed nikim nic nie ukryje.

Zgodzi się pan z opinią, że pierwszy mecz w Jerozolimie będzie decydujący?

Reklama

Nie. Oba spotkania są jednakowo ważne. Po pierwszym meczu na pewno nie będzie wiadomo, kto awansuje do trzeciej rundy.

Nie zdziwiło pana, że Wisła pozyskała latem tylko jednego zawodnika i to za darmo?

To ich sprawa. Nie uważam, że skoro więcej zawodników odeszło niż przyszło, to Wisła jest słabsza. Bo tak rozumując, to Beitar też się nie wzmocnił. Zyskałem przecież i straciłem trzech zawodników. Mam ich tylu ilu miałem.

A Barak Icchaki, który wraca z Racingu Genk i ma was kosztować milion euro?

No tak, podpisaliśmy z nim kontrakt, lecz na razie Barak jest w Izraelu. Gdy wrócimy ze Szwajcarii, będę go już miał do dyspozycji.

Pan wie, jak się wchodzi do Ligi Mistrzów. Wprowadził pan do niej - jako pierwszy izraelski zespół - Maccabi Hajfa.

Potem weszło jeszcze Maccabi Tel Awiw.

Ale Hajfa była pierwsza. Czy tamten zespół był mocniejszy od Beitaru?

Rzeczywiście, zrobiliśmy wtedy wynik. W fazie grupowej pokonaliśmy Manchester United i Olympiakos Pireus. To były wielkie osiągnięcia, lecz nie będę porównywał Maccabi z Beitarem. Minęło kilka lat, więc po co miałbym to robić? Maccabi było bardzo dobrym zespołem, Beitar nim jest, ale Wisła też. Daję obu zespołom po 50 procent szans.

Będąc szkoleniowcem Panathinaikosu trenował pan dwóch Polaków - Krzysztofa Warzychę i Emmanuela Olisadebe. Jak ich pan wspomina?

Ciepło - i jako ludzi, i jako piłkarzy. Zdobyłem z nimi dublet - mistrzostwo i puchar Grecji, więc mam z Aten same dobre wspomnienia. Żal mi tylko Olisadebe. Był wtedy blisko szczytu. Niestety, nie miał zdrowia do piłki. Za często łapał kontuzje.

Czy to prawda, że urodził się pan w mołdawskim Kiszynowie?

Nie, ale wiem, że takie dane gdzieś się pojawiają. Urodziłem się w Kijowie, a mój nieżyjący już ojciec pochodzi ze Stanisławowa.

W Kijowie? To dawny Związek Radziecki, a teraz Ukraina. A Stanisławów przed wojną był w Polsce.

Tak a potem wraz z rodzicami przez dwa lata mieszkaliśmy we Wrocławiu - od 1957 do 1959 roku. Dokładnie 7 stycznia 1959 roku wyjechaliśmy całą rodziną do Izraela. O ile jednak do Polski musieliśmy przyjechać, bo przesiedlono nas z Ukrainy, to nikt nas z waszego kraju nie wyganiał. Po prostu chcieliśmy żyć w Izraelu.

Więc musi pan mówić po polsku.

(Po polsku) Ja wszystko rozumiem.

Coś jeszcze pan powie w moim języku?

(Po angielsku) Wystarczy. I tak za długo rozmawiamy. Ostatnio nie udzielam wywiadów, ale skoro pan przejechał półtora tysiąca kilometrów, to nie mogłem odmówić.