Cezary Kowalski, Marek Wawrzynowski: Jakie znaczenie ma dla pana taki mecz jak dzisiejszy przeciwko Słowacji?
Leo Beenhakker: Bardzo duże. To przecież mecz towarzyski przed najważniejszymi spotkaniami w eliminacjach mistrzostw Europy z Azerbejdżanem i Armenią w marcu. Powtarzam moim zawodnikom bez przerwy, że oczekuję od nich pełnego zaangażowania, walki na sto procent, tak jakby to był mecz o punkty. Każdy z nich ma tak niewiele czasu, aby być z selekcjonerem, aby go do siebie przekonać, aby wygrać miejsce w składzie. Trzeba wykorzystywać maksymalnie każdą chwilę, kiedy jesteśmy razem.

Będzie pan ćwiczył różne ustawienia, próbował nowych rozwiązań? Nic odkrywczego nie zrobię. Nie wymagam niczego więcej w spotkaniu ze Słowacją niż w poprzednim w minioną sobotę z Estonią. Ćwiczymy organizację gry. Tak aby krok po kroku być lepszymi, aby wciąż robić postępy i wygrywać. Nawet nie ma sensu zastanawiać się, czy Estonia była słaba czy dobra, albo jaką klasę prezentuje Słowacja. Dla mnie liczy się tylko moja drużyna. Trzeba doprowadzić do tego, że to rywale grają przeciwko Polsce, a nie Polska przeciwko rywalom. Nie możemy dawać sobie narzucić stylu gry rywali. To nas mają się bać.

Zagracie bez Żurawskiego, Błaszczykowskiego i Smolarka, a zatem kluczowych zawodników, którzy pokonali Portugalię i Belgię...

Szkoda mojego czasu, abym myślał nad tym, że ich tu z nami nie ma. W meczu z Belgią nie miałem 10 zawodników, a jednak udało się wygrać. Zastąpiliśmy nieobecnych bez szkody dla gry. Nie ma problemu.

Do kadry wraca Ireneusz Jeleń. On sam twierdzi, że woli grać jako prawoskrzydłowy, a nie napastnik. Jak pan ustawi zawodnika Auxerre?
To naprawdę nie jest istotne. Wszystko zależy od tego, czego potrzebuje drużyna w konkretnej sytuacji. Nowoczesny zawodnik musi być uniwersalny. Boisko jest tak samo zielone w każdym miejscu, a przecież wiadomo, że każdy z piłkarzy ma przydzielony jakiś sektor, w którym się porusza. Jestem pewien, że w razie potrzeby taki Golański, który jest obrońcą zagra na międzynarodowym poziomie w linii pomocy. Jeśli mam do dyspozycji Matusiaka i Rasiaka w ataku, to być może najlepszą pozycją dla Jelenia jest prawa strona pomocy. Żewłakow może grać w środku obrony tak jak z Belgią lub z boku. Nie ma sprawy. Ja nie zmieniam systemu, nie mam na to czasu. Do systemu dostosowuję piłkarzy.

Zdaje pan sobie sprawę, że po ostatnich sukcesach kibice w Polsce chcą więcej i więcej?

To jest ich święte prawo. My wiemy, że musimy być lepsi. I jesteśmy. Atmosfera jest lepsza, gra jest lepsza. Cały czas się rozwijamy. Mogą
zdarzyć nam się także porażki, jestem tego pewien, ale to nic dziwnego. Porażka jest elementem gry, która nazywa się futbol.

Co jest ważniejsze w meczu ze Słowacją? Rezultat czy styl gry?
Obie sprawy są istotne. Niby nie gramy teraz o punkty, ale zwycięstwo w takim meczu to ogromnie wiele plusów. To jest prestiż, image, dobra atmosfera, pewność siebie.

Sądzi pan, że polska drużyna ma już swój polski styl?

Fatalne pytanie. Ludzie, gdzie wy żyjecie? To jest Europa! Rok 2007! Futbol się zmienił. Nie ma już angielskiego, holenderskiego czy innego stylu gry. Czy Chelsea Londyn, w której nie ma prawie Anglików, to angielski styl? A może Liverpool gra po angielsku? 20 lat temu były takie
podziały. Ale teraz Krzynówek gra w Wolfsburgu, Boruc w Celticu, a Wasilewski w Anderlechcie. Nie mogą tam grać w polskim stylu. Czegoś takiego nie ma i nie będzie.

Czy to dobrze, że piłkarze pana reprezentacji zaczęli masowo zmieniać kluby?

Zależy. Każdy przypadek trzeba rozpatrywać indywidualnie. Widać, że Wasilewski od razu stał się ważnym zawodnikiem Anderlechtu, ale nie wiadomo, jak będzie z Matusiakiem w Palermo. Dopiero się przekonamy czy dobrze zrobili.

Nie odnosi pan wrażenia, że Wasilewski, który zdobywa gola za golem, jest lepszy jako atakujący niż obrońca?
Potrafi także świetnie bronić, co pokazał podczas meczu w Brukseli. Zapewniam, że nie chciałby pan grać przeciwko Wasilewskiemu nawet przez godzinę. Miałby pan wtedy zepsuty wieczór. On jest jak Robocop i jeszcze nie osiągnął tego wszystkiego, co może.