Cezary Kowalski, Marek Wawrzynowski: Zapewniał pan, że nie zamierza mieszać się do polityki, a jednak rozmawiał pan z szefem FIFA Seppem Blatterem, kiedy ten pojawił się w Warszawie...

Leo Beenhakker: Ale to nie były polityczne mediacje. Po prostu ucięliśmy sobie miłą pogawędkę o piłce nożnej, znamy się przecież od lat.

Nie rozmawialiście o sytuacji w polskiej piłce?

Oczywiście rozmawialiśmy. Przedstawiłem mu moją wizję piłki w tym kraju, opowiedziałem, jak ja widzę problemy. Ale nie wchodziłem za bardzo w te tematy, bo to nie moja robota.

Blatter to pana przyjaciel?
Nie, raczej nie. Po prostu facet siedzi w FIFA od 45 lat, ja od 40 jestem w piłce, więc normalne, że się znamy. Spotykamy się przy różnych okazjach i od czasu do czasu rozmawiamy o piłce.

Ale jest pan zadowolony z tej wizyty Blattera w Warszawie?

Jak najbardziej. Blatter to potężny człowiek, wie, jak postępować w trudnych sytuacjach. Czuję, że mamy jego wsparcie i że mogę spokojnie pracować.

Zaczęła się liga. Znalazł pan jakichś nowych zawodników do kadry?

Kolejnych nowych? Raczej nie. Mam dobre doświadczenie z meczów z Emiratami i tych podczas zgrupowania w Hiszpanii. Tam zdobyłem wiedzę na temat nowych graczy. Dzięki temu mam większy wybór. Jak to jest ważne, pokazał mecz z Belgią, gdy nie mogłem skorzystać z 10 kontuzjowanych zawodników. To pierwszy powód ciągłych poszukiwań. Drugi jest taki, że rozglądam się za zawodnikami na przyszłość. Pojawia się nowa generacja piłkarzy, takich jak Dudka, Błaszczykowski, Murawski. Ważne, by systematycznie odświeżać kadrę. Przecież w 2010 roku wciąż będzie potrzebna dobra drużyna.

Błaszczykowski jest już właściwie zawodnikiem Borussii Dortmund. Myśli pan, że dobrze wybrał?

To dla niego świetny klub. Pasuje do jego stylu gry. Nie wiem co prawda, jaki jest sposób postrzegania futbolu przez nowego trenera Borussii Dortmund, Roebera, ale w Niemczech, od kiedy Juuml;rgen Klinsmann został trenerem reprezentacji, bardzo wiele się zmieniło. Teraz w Bundeslidze gra się hm... Po prostu gra się w piłkę. Błaszczykowski zasłużył na ten transfer, przez ostatnie pół sezonu zrobił niesamowite postępy. Pamiętam, jak prezentował się w meczu przeciw Finlandii. Poszło mu fatalnie, ale dałem mu czas, zaufałem. Zobaczcie, jak gra teraz.

Ale czy Borussia to nie za słaby klub dla Błaszczykowskiego? Mógłby trafić na przykład w Serie A...
Dajcie spokój, to dla niego i tak wielki krok, chłopak ma dopiero 21 lat. Przecież Bundesliga jest jedną z najmocniejszych lig na świecie. Nie patrzcie na miejsce Borussii w lidze, ale na poziom rywali.

A co z Matusiakiem? Trzeci mecz siedział na ławce rezerwowych...

Właśnie tego najbardziej się obawiałem. Jestem zadowolony, że gdzieś odszedł. Wiem, że on też się cieszy z tego transferu. Powiedziałem mu jednak, że nie jestem przekonany, czy włoska piłka jest dla niego dobra. Ale to jego kariera, jego decyzja, jego życie. Moim zdaniem Radek jest lepiej przygotowany do gry w lidze angielskiej.

Dlaczego?
Tam napastnik nie jest nigdy osamotniony. Gdy jeden facet jest przy piłce, od razu pojawia się przy nim kolega, aby pomóc. W ataku zawsze jest sporo ludzi dookoła, Radek tego potrzebuje. We Włoszech gra się inaczej i stąd moje obawy.

Frans Hoek w wywiadzie dla DZIENNIKA powiedział, że Polska jest jednym z najmocniejszych w Europie krajów, jeśli chodzi o bramkarzy. Tymczasem ostatnio większość z nich siedzi na ławce...

Ostatnio? Dudek jest rezerwowym od roku. Ale to przecież wciąż świetny bramkarz. Jeśli masz do wyboru drugiego bramkarza w Liverpoolu i drugiego w Manchesterze, to w czym problem? Mam idealną sytuację z obsadą bramki. Boruc, Kowalewski, Kuszczak, Fabiański...

Dlaczego nie ma u nas tak dużego wyboru na innych pozycjach?

Uważam, że mamy bardzo dobry wybór i powtarzam to od początku. Nie podobało się wam, jak graliśmy z Portugalią? O co chodzi? Dlaczego wy zawsze myślicie, że trawa sąsiada jest bardziej zielona? Nie potrafię zrozumieć tego sposobu myślenia. Przecież ludzie w Europie zaczęli patrzeć na polską piłkę w inny sposób, zaczęli odnajdywać tu dobrych graczy. Wasilewski poszedł do Anderlechtu, Matusiak do Włoch, Błaszczykowski do Niemiec. Czy wy myślicie, że ci wszyscy ludzie, którzy o tym decydowali, mają coś nie z głową? Zapewniam, że to nie musi być koniec. Przez ostatnich kilka tygodni miałem pełno telefonów od moich znajomych trenerów z zapytaniami o wielu innych polskich piłkarzy.

A co z Żurawskim? Jest kontuzjowany, poza tym nie gra tak, jak powinien, a ten zespół potrzebuje lidera.

Lidera? Po pierwsze Żurawski jest dobrym piłkarzem, a nie jakimś liderem, i dlatego gra. Wielu piłkarzy w tej kadrze ma silne osobowości. Zresztą mamy jeszcze dwa tygodnie do zgrupowania. Mam listę zawodników podstawowych, ale także poczekalnię. Żurawski na razie jest na tej pierwszej liście, na razie o tym nie myślę. Jak przyjdzie czas, zadzwonię do Żurawskiego i spytam, czy jest gotowy. Jeśli nie, to trudno.

Podczas meczu ze Słowacją szukał pan nowych rozwiązań, jak grać bez Żurawskiego. Jak to wyszło?

Dobrze. Mamy w tej chwili sporo możliwości. Mogę grać duetem Matusiak - Rasiak, mogę wykorzystywać Kaźmierczaka, mogę ustawić na tej pozycji Smolarka, który sobie tu doskonale poradzi. Podobnie jak Garguła.

Pracuje pan u nas już osiem miesięcy. Co się panu najbardziej podoba w Polsce?

Jestem bardzo prostym facetem. Wszędzie, gdzie pracowałem, gdzie mieszkałem, byłem przede wszystkim po to, by wykonywać swoją robotę. To jest dla mnie najważniejsze. Przecież nie jeżdżę po Polsce jako turysta.

Ale chyba nie siedzi pan jedynie w hotelu i nie ogląda tylko meczów w telewizji?
Mówiąc szczerze, właśnie robię to przez większość mojego czasu, naprawdę.

A co z pana polskim?
Próbowałem czegoś się nauczyć, ale jest zbyt trudny. Niepodobny do żadnego języka, którym się posługuję. Na szczęście młode pokolenie ludzi w Polsce mówi świetnie po angielsku, więc nie mam problemów.

Pańskim najbliższym współpracownikiem jest Jan de Zeeuw, tymczasem...

Stop, stop, stop.... Od razu mówię, że nie interesuje mnie, co mówią ludzie. Jan jest dla mnie niezbędny. Prosiłem go, by pomógł w organizacji reprezentacji i on wykonuje doskonałą robotę. Wie, czego zespół potrzebuje, jak przeprowadzić zgrupowanie, by piłkarze mogli być skoncentrowani na swojej robocie.

Ale on wciąż jest menedżerem piłkarskim...
Nie jest.

Załatwiał transfery Jerzego Dudka, Tomasza Rząsy, Ebiego Smolarka.

Nie jest licencjonowanym menedżerem i koniec. Jeśli któryś z młodszych piłkarzy ma jechać za granicę i prosi mnie o radę, to odpowiadając mu, staję się menedżerem? Chyba nie, po prostu mu pomagam! A jeśli Wasilewski ma problem, żeby znaleźć dobry dom w Brukseli, to dzwoni do mnie, a ja wykorzystuję swoje kontakty, by mu pomóc. I co, też jestem menedżerem piłkarskim? A może tylko pomagam Wasilewskiemu? Jan nie ma licencji, od lat był po prostu dobrym przyjacielem Jurka Dudka. Wiem o tym, bo pracowałem w Feyenoordzie. Facet mieszka w Polsce od lat, więc piłkarze, którzy jeżdżą do Holandii, proszą go czasem o radę i pomoc. Teraz dzięki jego robocie nie muszę się o nic martwić. W drużynie mam kilkunastu pracowników ze sztabu medycznego, technicznego... Jan jest jednym z nich. OK? Nie mamy żadnych tajemnic!