Jest pan za zawieszaniem klubów w trakcie sezonu?
Jestem przeciwnikiem nadawania karom klauzuli natychmiastowej wykonalności. Kluby podejrzewane o korupcję muszą mieć możliwość odwołania się od sankcji orzeczonych przeciw nim w I instancji. Nie wiem, co oznacza zawieszenie Arki i Górnika Łęczna na miesiąc. Nie rozumiem tej decyzji, więc już 22 marca zwróciłem się o interpretację do zarządu Polskiego Związku Piłki Nożnej, ale do dzisiaj jej nie otrzymałem.

Czyli chce pan uniknąć podejmowania decyzji o przyznawaniu walkowerów przeciwnikom Arki i Łęcznej?
Chcę pozbyć się wątpliwości, czy zawieszenie jest równoznaczne z przełożeniem spotkań tych drużyn na inny termin, bo kalendarz rozgrywek ligowych jest tak skonstruowany, że o zmianie terminów meczów nie może być mowy. Wiem jednak, że zarząd PZPN zajmuje się innymi sprawami. Panowie ci tak nie cierpią nowego Wydziału Dyscypliny, że mecenasa Tomczaka i jego ludzi najchętniej by utopili. Tu tkwi tajemnica opieszałości zarządu PZPN.

Pan też jest tajemniczy. Najpierw w świetle kamer został pan kuratorem PZPN, by już po 10 dniach wycofać się rakiem. Przestraszył się pan posądzeń o kontakty ze służbami, po tym jak dopadły one szefa Polskiego Komitetu Olimpijskiego, Piotra Nurowskiego, z którym jest pan zaprzyjaźniony?
Nie ma mowy o żadnych demonach przeszłości, które by mnie dotyczyły. Poza tym z natury nie należę do ludzi bojaźliwych i zapewniam, że niczego się nie przestraszyłem. Nie chcę rozmawiać o przyczynach mojej dymisji. Mogę tylko zapewnić, że decyzja ta nie miała żadnego związku z przeszłością zawodową i towarzyską.

Podobno chciał pan zrobić skok na kasę PZPN. Na dodatek miał zapewnić zwycięstwo telewizji Polsat w przetargu na kupno praw do transmisji z meczów ekstraklasy. Przestraszył się pan, że zostanie posądzony o prywatę?
Bzdura totalna! Ten przetarg rozstrzygnie nie PZPN, lecz komisja powołana przez spółkę Ekstraklasa SA, której jestem szefem. Skok na kasę? Wolne żarty. Przyjąłem przejrzystą i czytelną zasadę podejmowania decyzji związanych z wydatkami wyłącznie w obecności sekretarza generalnego związku, Zdzisława Kręciny. Mało tego - żądałem jego kontrasygnaty pod każdą decyzją finansową.

To dlaczego zabiegał pan o, zastrzeżony później przez sąd rejestrowy, zapis w nowym statucie zapewniający łączenie funkcji szefa Ekstraklasy SA z wiceprezesurą w PZPN?
Bo mogłoby się okazać, że po wygaśnięciu mojej kadencji pod koniec tego roku, mój następca przez 3 lata nie mógłby brać udziału w posiedzeniach zarządu PZPN. Wzorowaliśmy się na statucie PKOl, który sąd wcześniej zarejestrował.

Jednak tym razem sąd rejestrowy nie zgodził się na zapis o łączeniu funkcji w spółce Ekstraklasa i w związku. Dlatego chce pan kandydować w wyborach na nowego prezesa PZPN?

Funkcja prezesa PZPN w tej chwili mnie nie interesuje. Tym bardziej, że zjazd wyborczy związku ma odbyć się w czerwcu, a moja kadencja szefa Ekstraklasy SA zakończy się w listopadzie. Koncentruję się więc na pracy bieżącej. A nie mam łatwego zadania, bo chcę podnieść wartość medialną klubów I ligi, mimo wszechobecnej w polskiej piłce korupcji.

Do tego stopnia wszechobecnej, że nie będzie pan zaskoczony, gdy prokuratura wrocławska okroi I ligę do 12 drużyn?
Na razie tego nie wiemy, zatem pozwólmy spokojnie działać prokuraturze i Wydziałowi Dyscypliny PZPN. Na pewno nie dokooptujemy do I ligi kolejnych drugoligowców, bo i bezpośrednie zaplecze Orange Ekstraklasy może ulec redukcji. Z tych samych powodów. Uzupełnienie liczebności I i II ligi odpowiednio do 16 i 18 drużyn może być procesem rozłożonym nawet na kilka sezonów.

















Reklama