Po serii kompromitujących błędów sędziowskich w ostatniej kolejce ekstraklasy, musi wrócić temat analiz wideo. Gdyby sędziowie mogli zobaczyć szybko sporną sytuację, nie byłoby wypaczonych wyników meczów (Dyskobolia - Górnik), czerwonych kartek (Pesković), karnych niesłusznie przyznanych (Groclin) i tych nie przyznanych choć się należały (Lech), niesłusznie uznanych bramek (Chinyama, Popek) - wylicza DZIENNIK.

Reklama

"Poziom sędziowania nie jest zły, błędów się i tak nie uniknie, ale analizy wideo byłyby pomocne" - mówi prezes PZPN Michał Listkiewicz. I zapowiada: "Na posiedzeniu komisji sędziowskiej FIFA złożę wniosek, by sędziowie mogli posiłkować się zapisem wideo. Międzynarodowa Federacja Piłkarska jest konserwatywna i przeforsowanie takich zmian to duże wyzwanie, ale... coś może uda się osiągnąć" - mówi prezes PZPN Michał Listkiewicz.

Najbliższe posiedzenie komisji sędziowskiej, w której od lipca zasiada Listkiewicz, odbędzie się 24 października. Jak dowiedział się DZIENNIK prezes PZPN zgłosi kandydaturę polskiej ekstraklasy do testowania nowego pomysłu. "Już kiedyś się nie udało, ale trzeba próbować. Technicznych kłopotów raczej nie przewiduję, trudniej będzie przekonać International Board. Ta komisja rzadko akceptuje nowinki" - mówi Listkiewicz, którego do działań zachęca prezes Dyskobolii Zbigniew Drzymała.

Jemu też marzy się sytuacja, jak w innych dyscyplinach, m.in. rugby: 60 tysięcy ludzi na stadionie wstrzymuje oddech, zawodnicy zastygają na murawie wpatrzeni w telebim, a wszyscy wsłuchują się w rozmowę sędziego głównego z sędzią pomocniczym, siedzącym przed monitorem. W tle słychać trzymającą w napięciu muzykę...

Problemem jest International Board - najstarsza rada piłkarska, która w 1882 roku ustaliła reguły gry w piłkę nożną. Poprawki wprowadza się rzadko, a takie jak ta z 1992 roku, gdy zabroniono podań do bramkarza, są wręcz rewolucjami. W skład IB wchodzi 4 członków federacji brytyjskich (Anglia, Irlandia, Szkocja, Walia) oraz od 1958 roku 4 członków FIFA.

By podjąć decyzję potrzebna jest większość 6 głosów. "Sepp Blatter jest wrogiem kamer. Podkreśla ciągle, że zasady gry muszą być wszędzie takie same, w krajach biednych i bogatych" - opowiada Listkiewicz. "Czy Blatter ma rację? Nie i jeszcze raz nie! Przecież wprowadzenie kamer nie zmienia przepisów. A już teraz mecze A-klasy prowadzi tylko jeden sędzia, podczas gdy ekstraklasy czterech - biorąc tylko przykład pierwszy z brzegu. To, że w drugiej lidze Nigerii sędziowie mają wymięte chorągiewki, a ci w Premiership radiowy system porozumiewania się też jest faktem. Kamery byłyby dokładnie tym samym - czynnikiem eliminującym lub ograniczającym błędy tam, gdzie gra idzie o wysokie stawki" - tłumaczy "Listek".

FIFA jest dwulicowa. Niemal oficjalnie mówi się, że o czerwonej kartce dla Zinedine Zidane'a przesądziła interwencja sędziego technicznego, który cios w Marco Materazziego zobaczył w telewizji. W najważniejszym meczu najważniejszej imprezy FIFA wideo zdecydowało o najważniejszym werdykcie! I co? I nic...

Reklama

Dla porównania: w tenisie zawodnik może poprosić o analizę spornej decyzji - w ćwierćfinale US Open Haas - Blake, tak rozstrzygnęły sie dwie ostatnie (!) piłki. Z systemu "hawk-eye" korzystają też konserwatywni Anglicy na Wimbledonie. I władze konserwatywnego rugby. W rozgrywanych właśnie finałach Pucharu Świata (mecz finałowy obejrzy około 4 mld kibiców! To trzecia po mistrzostwach świata w piłce i igrzyskach olimpijskich impreza świata) każdą powtórkę spornej sytuacji widać na telebimie.

Nie może być tak w pice? "Z nieoficjalnych rozmów sędziów wiadomo, że większość z nas by tego chciała. W przypadku wątpliwości w najważniejszych sytuacjach, sędzia miałby komfort, mogąc zobaczyć powtórk" - mówi DZIENNIKOWI Rafał Rostkowski, który asystuje na linii Grzegorzowi Gilewskiemu, polskiemu sędziemu numer jeden. Ich zespół już porozumiewa się na boisku dzięki zestawowi słuchawkowemu.

"Do dopracowania byłyby sprawy techniczne, ale przy monitorze mógłby siedzieć emerytowany sędzia, który zna przepisy i czuje grę" - popuszcza wodze fantazji Listkiewicz. "Technicznie jest to możliwe. W meczach nietransmitowanych doszłyby jednak dodatkowe koszty" - mówi Jacek Wiliński, sekretarz redakcji sportowej Canal Plus.

Zdarzały się już w Polsce mecze, podczas których gospodarze wystawiali dla kibiców telebim. Wtedy jednak nawet powtórki strzałów były "zakrywane", by nie irytować kibiców. Może już niebawem fani wraz z sędziami będą patrzeć, jaka powinna być decyzja?