Ostatnio pojawiły się głosy, że Listkiewicz, mimo wcześniejszych obietnic, postanowił jednak ponownie ubiegać się o prezesurę. "Rozważam taki krok. znacznie ważniejsi ludzie ode mnie składali deklaracje, których nie dotrzymywali" - przyznał w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".

Może się jednak okazać, że "Listek" wcale nie będzie musiał złamać obietnicy. Dlaczego? Bo związek, jak zwykle zresztą, nie dopełnił wszystkich formalności i bardzo prawdopodobne, że szumnie zapowiadany na 14 września zjazd wyborczy PZPN z przyczyn proceduralnych po prostu się nie odbędzie.

Reklama

Główny powód to zbyt późne wybory w szesnastu okręgowych ZPN. Ostatni - małopolski - poradził sobie z tym dopiero w miniony weekend. A statut związku mówi jasno, że delegaci z terenu muszą być wybrani najpóźniej trzy miesiące przed walnym zgromadzeniem. Fakt, że w Krakowie zjazd odbył się 5 lipca, formalnie wyklucza więc wybory nowego prezesa PZPN przed 5 października. "To prawda" - potwierdza członek zarządu związku Grzegorz Lato

"Formalnie wybory byłyby nielegalne, każdy delegat miałby prawo je zaskarżyć. A wcale nie wiadomo, jak zachowaliby się na przykład przegrani w wyborach. Po co nam to? Moim zdaniem lepiej poczekać i zrobić zjazd w terminie, do którego nie mogłoby być żadnych zastrzeżeń" - mówi "Gazecie Wyborczej" Lato.

Datę 14 września utrzymać można już tylko w jeden sposób. Do 29 lipca sąd musiałby zapisać w Krajowym Rejestrze Sądowym zmiany w statucie PZPN. Jedną z tych zmian (przegłosowanych podczas zjazdu 11 maja) jest skrócenie wymaganego terminu od wyborów delegatów z trzech miesięcy do 45 dni (właśnie tyle upływa od tego dnia do 14 września).

Reklama

Co na to rząd, który dostałby kolejnego prztyczka w nos od PZPN? Wszak minister sportu Mirosław Drzewiecki już raz odtrąbił swój sukces, kiedy Listkiewicz zapowiedział rezygnację... Teraz jest już ostrożniejszy. "Wiem, że zjazd może nie dojść do skutku 14 września" - powiedział "Gazecie". "Na razie spokojnie czekam. Jeżeli jednak zjazdu nie będzie, oświadczam, że mam plan. Nie chcę na razie mówić o szczegółach, bo cały czas wierzę, że mam do czynienia z poważnymi ludźmi".

Jaki to może być plan? Ze źródeł zbliżonych do rządu "Gazeta Wyborcza" dowiedziała się, że najbardziej dość samowoli PZPN ma znany z silnej ręki i bezkompromisowości wicepremier, minister spraw wewnętrznych Grzegorz Schetyna. A zgodnie z przepisami, gdyby zjazd wyborczy nie odbył się w tym roku - 1 stycznia 2009 r. rząd miałby prawo wprowadzić do związku kuratora.