Polacy w czwartek rozegrają kontrolne spotkanie ze Szkocją, a pięć dni później na Stadionie Śląskim w Chorzowie biało-czerwoni podejmą w finałowym barażu o finały MŚ zwycięzcę półfinałowej pary Szwecja - Czechy.

Reklama

To na pewno bardzo ważny mecz dla mnie. Nie tylko dlatego, że debiut w roli selekcjonera, ale też ważny test przed finałem baraży. Da mi dużo wiedzy na temat zachowań zawodników na boisku, zobaczymy, jak przyswoili sobie wiedzę, którą przekazywaliśmy im na zgrupowaniu - opowiadał Michniewicz.

Szkoleniowiec nie zdradził, w jakim składzie Polacy rozpoczną spotkanie na Hampden Park, ale zapowiedział, że na pewno wykorzysta możliwość sześciu zmian.

To mecz towarzyski, ale nie jest powiedziane, że zagramy w eksperymentalnym składzie. Chcemy, by drużyna przypominała tą, która zagra we wtorek w finale baraży. Na pewno dokonamy sześciu zmian, bo tyle możemy, ale to znaczy też, że pięciu zawodników będzie musiało rozegrać cały mecz i musimy zadecydować, którzy zawodnicy to będą - dodał.

Reklama

Krychowiak kolejnym znakiem zapytania

Przyznał, że od początku przygotowywania koncepcji na finał baraży miał znaki zapytania przy obsadzie dwóch pozycji, a później pojawił się trzeci, dotyczący Grzegorza Krychowiaka.

Krychowiak był pewniakiem od chwili, gdy wiele lat temu wszedł do tej reprezentacji. Jednak wobec zaistniałej sytuacji, która nas wszystkich zaskoczyła, meczów na pewno mu brakuje. Zagrał dopiero w niedzielę pierwszy mecz w AEK Ateny, zobaczymy, jak będzie się prezentował. Jeśli będzie w formie, to będzie grał w finale baraży, a jak nie, to rozważymy Krystiana Bielika, Jacka Góralskiego czy jeszcze kogoś innego na tej pozycji - tłumaczył.

Reklama

Trener wrócił też jeszcze raz do sytuacji Sebastiana Szymańskiego, który jest zawodnikiem Dynama Moskwa.

Stanowisko drużyny przedstawił we wtorek Robert Lewandowski, a ja mogę dodać, że Szymański ma zmienić klub, latem ma odejść z Dynama do ligi hiszpańskiej, o tym się mówi, tak też przedstawia sprawę jego menedżer Mariusz Piekarski. Muszę jednak przyznać, że znam go bardzo długo i po przyjeździe wyglądał na przybitego. Na pewno nie ma "czystej głowy", coś w nim siedzi, on zdaje sobie sprawę ze swojej sytuacji. Mam nadzieję, że to się szybko wyjaśni, ale widzę zmiany, które zachodzą w tym młodym człowieku i zrobimy wszystko, żeby mu pomóc - zaznaczył.

Szkoci chcą zobaczyć najlepszego piłkarza świata

Nadmienił też, że sprawdził się jego pomysł, by zawodników długo przed zgrupowaniem wyposażyć w wiedzę na temat, czego trenerzy będą od nich wymagać i oczekiwać.

Dzięki temu przyjechali na zgrupowanie już z pewną wiedzą, co pomaga w tej sytuacji, bo choć wiadomo było, że czekają reprezentację baraże, to najpierw zmienił się trener, a później zrobiło się zamieszania z barażami. Presja na pewno jest, ale pozytywna. Piłkarze mają świadomość, że są dobrą drużyną, że jest z nami najlepszy piłkarz świata, że jest szansa na awans i chcą po prostu rozegrać dobry mecz ze Szwecją czy Czechami. Niczego złego nie zauważyłem - relacjonował.

Na reprezentacyjnym obiekcie Szkocji ma zasiąść 35 tysięcy widzów, dla których magnesem była m.in. możliwość zobaczenia najlepszego piłkarza świata - Roberta Lewandowskiego.

Szkoci podobnie jak my walczą o udział w mistrzostwach świata, ale są trochę w innym położeniu, bo oni zagrają baraże w czerwcu. Lewandowski? Bierzemy pod uwagę, żeby kibice zobaczyli go jutro. Będzie na stadionie, ale nie wiem, czy na boisku, czy na ławce rezerwowych, więc będzie go można zobaczyć. Wiem, że Szkoci są znani z oszczędności, ale nie powinni żałować wydanych pieniędzy na bilet - żartował Michniewicz.

"Sytuacja jest dramatycznie wyjątkowa"

Szkoci nie rozgrywają teraz spotkań barażowych, gdyż los skojarzył ich z ogarniętą wojną Ukrainą. Michniewicz był pytany, co sądzi o głosach, że Ukraina powinna dostać coś w rodzaju "dzikiej karty" i niezależnie od wszystkiego zagrać w mundialu.

Sytuacja jest wyjątkowa, dramatycznie wyjątkowa. To, co dzieje się na Ukrainie jest niewyobrażalne, nikt z nas się tego nie spodziewał. Każdy ukłon w stronę narodu ukraińskiego i pomoc, której udzielamy Ukrainie jako Polacy, jej najbliższy sąsiad, to ważne sprawy. Nie mam nic przeciwko jako trener, gdyby FIFA zdecydowała, żeby Ukraina dostała taką szansę - wspomniał.

O sytuację na Ukrainie był pytany również Matty Cash. Dziadek urodzonego w Anglii reprezentanta Polski pochodzi ze Stanisławowa, który obecnie nazywa się Iwano-Frankiwsk i leży na terenie Ukrainy.

To niezwykle smutna sytuacja dla wszystkich, oczywiście szczególnie dla Ukraińców. Myślami jestem przy nich. Bardzo trudny czas. Mam nadzieję, że to się niedługo skończy - powiedział obrońca Aston Villi.

Nie ma strachu przed ewentualną kontuzją

Zauważył, że dla biało-czerwonych czwartkowe spotkanie będzie tyleż trudne, co ważne. Mamy we wtorek finał baraży o mundial i czeka nas świetny sprawdzian. Mecz ze Szkocją na pewno pomoże nam się przygotować. Doskonałe przetarcie - zaznaczył.

Casha nie paraliżuje ryzyko ewentualnej kontuzji, która mogłaby wykluczyć jego czy któregoś z kolegów z najważniejszego spotkania.

Ryzyko jest w każdym meczu, a ten ze Szkocją traktujemy jako ważny element przygotowań do tego, co czeka nas we wtorek - dodał.

Przyznał, że nie miał jeszcze okazji zagrać na Hampden Park.

To fantastyczny stadion, atmosfera na nim zawsze jest wyjątkowa, magnetyczna. Jestem podekscytowany, że będę mógł zagrać na tym obiekcie - podsumował Cash.

Początek czwartkowego meczu o godz. 20.45 czasu polskiego.