Kaczmarek przekonuje, że w czwartkowym meczu ze Szkocją "niepotrzebnie szukaliśmy odpowiedzi na niewłaściwe pytania".
To miała być próba generalna przez wtorkową decydującą konfrontacją, a nie czas na próby i błędy. Trzeba mieć świadomość, że drużynę nie tworzą systemy tylko ludzie, którzy dają sygnały w jakiej konfiguracji czują się najlepiej i jak powinniśmy grać. Oczywiście należy mieć w zanadrzu dwa, trzy warianty i umieć płynnie dokonać transformacji. Jeśli ten mecz był potrzebny, to właśnie po, abyśmy po raz kolejny przekonali się, jak nie powinniśmy zestawiać zespołu - powiedział.
Popularny „Bobo” jest zdania, że biało-czerwoni skazani są na grę na czterech defensorów, a szukanie innych rozwiązań niczemu nie służy.
W dalszym ciągu podążamy drogą, która do niczego nie prowadzi. Jak długo musiało trwać, aby Paulo Sousa doszedł do wniosku, że nie możemy grać na trzech obrońców? W takim układzie trzeba mieć zawodników potrafiących rozpocząć grę od tyłu, czyli samemu wyjść z piłką do przodu, albo dokładnym podaniem uruchomić drugą linię bądź atak. Szkoci nie mieli z tym problemu, ale my znowu sobie nie radziliśmy. Zdecydowanie lepiej spisywaliśmy się, kiedy przeszliśmy na czwórkę z tyłu - zauważył.
Michniewicz wyciągnie wnioski?
Asystent Leo Beenhakkera w reprezentacji Polski twierdzi, że czwartkowy mecz powinien rozwiać wątpliwości selekcjonera Czesława Michniewicza w kilku innych kwestiach.
Zawsze byłem zwolennikiem gry w kadrze Krystiana Bielika i Sebastiana Szymańskiego. Ten pierwszy musi oczywiści występować nie jako środkowy obrońca, tylko jako defensywny pomocnik. Z kolei Szymański to niezwykle kreatywny piłkarz, którzy w sześć minut meczu ze Szkocją zrobił więcej niż trzej inni skrzydłowi razem wzięci. Z kolei Grzegorza Krychowiaka ustawiłbym wyżej, bo do gry na "6" na razie nie nadaje się. Kiedy schodził wczoraj z boiska był potwornie zmęczony i sprawiał wrażenie, jakby rozładował wagon z węglem - dodał.
We wtorek w Chorzowie w decydującym barażowym spotkaniu eliminacji mistrzostw świata Polacy zmierzą się ze Szwedami, którzy w czwartek, po dogrywce, wyeliminowali 1:0 Czechów. 72-letni szkoleniowiec nie ukrywał, że stawiał w tej rywalizacji na reprezentantów Trzech Koron, jednak ocenił, że najbliżsi rywale biało-czerwonych zaprezentowali się w Sztokholmie bardzo słabo.
Nie tylko z tego względu, ani także z faktu, że Szwedzi mają w nogach około 130 minut ciężkiego spotkania wierzę, że jesteśmy w stanie odnieść zwycięstwo. Gramy u siebie, naszym atutem powinny być stałe fragmenty, do nas dojdzie RoboCop Lewandowski, a do rywali Matuzalem Ibrahimovic. Warto, aby Michniewicz zaprezentował piłkarzom herb Gdańska - dwa lwy z łacińską sentencją "nec temere, nec timide”, czyli bez strachu, ale z rozwagą. I tak właśnie musimy zagrać ze Szwecją - podsumował.