Centrum dowodzenia "Galaktycznego Pegaza" jest oczywiście strona internetowa klubu - www.galacticopegaso.com. Po otwarciu witryny w oczy rzucają się dwa duże slogany. Pierwszy to: "El Equipo De Todos" ("Drużyna Nas Wszystkich"), drugi oznajmia: "El primer equipo de Espana gestionado por Internet" ("Pierwsza drużyna w Hiszpanii zarządzana w Internecie"). Cena członkostwa? Po 25-procentowej świątecznej obniżce jedyne 45 euro!

Reklama

Tych, którzy wpłacili tę kwotę i dziś szczycą się mianem wirtualnych prezesów na razie jest pięciuset. We wrześniu, kiedy projekt wchodził w życie zainteresowanie nim wykazało ponad 10 tysięcy osób. "Wielką zaletą naszego klubu jest demokracja. Decyzje podejmowane są przez ogół. Każdy z tych pięciuset zarządców jest jednocześnie prezesem i trenerem" - mówi dyrektor sportowy Galactico i współtwórca idei, Jesus Palencia.

Pomysł klubu w sieci nie narodził się jednak w Hiszpanii. Pionierami były dwa prowincjonalne angielskie kluby z piątej ligi - Halifax Town i Ebbsfleet United, które dzięki platformie "MyFootballClub" najpierw zostały wystawione na sprzedaż, a później kupione przez dziesiątki tysięcy użytkowników sieci. Ebbsfleet Utd nie dość, że pozbył się zaciągającego długi prezesa, to jeszcze wzbogacił kasę o 120 tysiące euro (każdy z 31–tysięcy nabywców akcji przelał na konto 43 euro) i wygrał rozgrywki FA Trophy.

Wpływ internautów na działalność klubu z madryckiej dzielnicy Tres Cantos jest ogromny. Decydują między innymi o tym którego z piłkarzy należy wpisać na listę kontuzjowanych, a którego ukarać grzywną. Opiniują wybór pierwszej jedenastki i konsultują z trenerem taktykę zastosowaną w danym meczu. "Początkowo nie byłem zwolennikiem tego pomysłu. Wydawał mi się dziwny. W klubie długo musieli mi tłumaczyć na czym on polega, zanim się zgodziłem" - wyjaśnia trener zajmującego 14. miejsce w VII grupie Tercera Division Galactico - Jose Marguez "May". Dziś jest on jednym z największych zwolenników idei. "Choć wciąż to ja mam decydujący głos przy wyborze podstawowego składu, muszę przyznać, że typy internautów sprawdzają się w 85–90 procentach" - dodaje "May".

Reklama

Trener musi się tłumaczyć zarządowi z każdej decyzji - personalnej i taktycznej. Później w specjalnej ankiecie jego praca zostaje oceniona w skali od 1 do 10. "Jeśli przez pięć kolejek uzbierasz kiepskie noty, mogą cię zwolnić" - zauważa całkiem poważnie "May". Wielkim walorem zarządzania drużyną w sieci oprócz internetowych transmisji ze wszystkich meczów są raporty składane przez wybranego na stronie piłkarza. "To świetny projekt, z wielką przyszłością. Dzięki temu, że nasze spotkania są oglądane i monitorowane w necie ze stadiony zniknęły gwizdy, wyzwiska czy obelżywe transparenty" - mówi lewy obrońca Camacho.