Kontrowersje dotyczyły pierwszego gola dla Wisły, który dał jej dogrywkę i braku decyzji o podyktowaniu rzutu karnego dla Pogoni.
Kwiatkowski wytłumaczył swoje decyzje
Według Kwiatkowskiego we wszystkich sytuacjach nie popełnił błędu. Jak tłumaczył w rozmowie z serwisem weszlo.com przy pierwszym golu nie było spalonego. Po prostu nie było spalonego i dlatego sędzia VAR potwierdził bramkę - powiedział arbiter.
Sędzia finału Pucharu Polski odrzuca też insynuacje, że przez wykonanie rzutu wolnego przez bramkarza Wisły niedokładnie z tego miejsca, gdzie popełniono przewinienie pomógł piłkarzom z Krakowa umieścić piłkę w siatce Pogoni.
Oczywiście – to miejsce wznowienia nie było idealnie tam, gdzie faul, można to sprawdzić, ale po pierwsze – ta wrzutka nie poszła w pole karne, skąd zawodnik strzelał, tylko przed szesnastkę, gdzie Alan Uryga przedłużał piłkę. Po drugie dla bramkarza to, czy kopnie na 50 metrów, czy na 60, jest kwestią siły, więc nie wydaje mi się, że to wypacza wynik. Naturalnie to jest kwestia sporna, czy moglibyśmy być bardziej dokładni i tutaj widzę punkt do poprawy dla siebie, ale to nie wypaczyło wyniku meczu! Nie przyczyniłem się do tego, że ta bramka padła - stwierdził na łamach weszlo.com Kwiatkowski.
Wedłu arbitra "Portowcom" nie należał się też rzut karny. Napastnik wyraźnie trzyma obrońcę, przewraca się w jego kierunku, to jest bardzo cwaniackie zachowanie. Próbuje sprowokować wrażenie, że to jest rzut karny, trzymając obrońcę i kładąc się na niego. Oczywiście obrońca też go trzyma, nie jest zupełnie niewinny, ale procentowo to jest bardziej „nie karny” niż karny. Inicjatorem kontaktu jest napastnik. Dwa – nie ma wyraźnego szarpnięcia, dodatkowego ruchu, że trzymanie obrońcy spowodowało rzut karny. Naturalnie na boisku nie byłem tego tak pewien, bo nie jesteś tego w stanie zrobić tak szybko tak pełnej analizy, ale gdy zobaczyłem klip – to nie jest dla mnie rzut karny - podkreślił sędzia Kwiatkowski.