Grzegorz M. i Artur B. to 301. i 302. osoba zatrzymana w związku z futbolową korupcją. Prokuratorzy zapowiadają, że do końca roku zatrzymają jeszcze sto kolejnych osób. Obaj zawodnicy byli wczoraj przesłuchiwani przez kilka godzin. M. wyprowadzono w kajdankach z własnego sklepu. Prokuratura wśród meczów, które uważa za podejrzane, wymienia dwa spotkania Pogoni z 2004 r. Ustalono, że 20 marca sędzia Sławomir B. przyjął 18 tys. zł od Ryszarda F. Swoją dolę 5 tys. miał dostać też obserwator. Pogoń wygrała wówczas drugoligowy mecz z ŁKS Łódź 3:1. Oszukane spotkanie oglądało aż 12 tys. ludzi. W tym samym roku Pogoń próbowała też kupić mecz z Arką w Gdyni. Gospodarze jednak przelicytowali Portowców i sędzia Piotr K. drukował dla Arki, która wygrała 1:0.
Prokuratorzy o kupno tych spotkań oskarżają ówczesnego menedżera Pogoni - Dawida P., syna właściciela klubu Antoniego. Dawid P. od kilku lat mieszka w Brazylii, gdzie prowadzi kilka szkółek piłkarskich. Do Polski nie wraca właśnie dlatego, że boi się zatrzymania.
Grzegorz M. i Artur B. byli wówczas najbardziej doświadczonymi i najstarszymi zawodnikami szczecińskiego klubu. Wątek korupcji w Pogoni prokuratorzy zaczęli rozpracowywać dopiero teraz. Podobnie jak sprawę Zagłębia Lubin. Zarzuty stawiane dolnośląskiemu klubowi dotyczą tego samego sezonu 2003/04. Pogoń i Zagłębie wywalczyły wówczas awans do ekstraklasy. Zdaniem prokuratorów nie do końca uczciwie.
Śledczy niedawno przeszukali biura w siedzibie Zagłębia i zabrali do Wrocławia mnóstwo dokumentów. Sprawa tego klubu jest bardziej bulwersująca od innych. Klub z Lubina jest bowiem sponsorowany przez spółkę Skarbu Państwa - KGHM. Okazuje się, że za pieniądze podatników Zagłębie kupowało mecze.
W związku z tą sprawą czarne chmury zbierają się także nad głową Wojciecha Łobodzińskiego. Piłkarz Wisły Kraków i reprezentacji Polski otrzymał wezwanie do stawienia się w sądzie w charakterze świadka. To efekt afery korupcyjnej w Zagłębiu, w którym Łobodziński występował w latach 2003 - 2007. Prokuratorzy chcą przesłuchać wszystkich piłkarzy, którzy uczestniczyli w ustawionych spotkaniach. Jeśli śledczy udowodnią, że Łobodziński brał udział w korupcji, to będzie oznaczać jego koniec przygody z Wisłą. Jak ujawniła Prokuratura Apelacyjna we Wrocławiu, Zagłębie kupiło decydujący o awansie do I ligi mecz z RKS Radomsko 6 czerwca 2004 roku. Piłkarze RKS Radomsko mieli wziąć za ustawienie konfrontacji kilkaset tysięcy złotych. W tym spotkaniu przez pełne 90 minut grał Łobodziński. Zarzuty usłyszało już kilku zawodników, którzy wystąpili razem z wiślakiem. Poważne problemy czekają m.in. byłego reprezentanta kadry młodzieżowej Ireneusza K. oraz doskonale znanego z gry m.in. w Wiśle i Arce Gdynia Grzegorza N., a także ówczesnego prezesa klubu Jerzego F. Przed sądem będą musieli się stawić wszyscy piłkarze, którzy grali wówczas w Zagłębiu.
Pojawienie się nazwiska Łobodzińskiego w kręgu zamieszanych w ustawianie meczów obniża jego i tak nie najlepszą pozycję przy Reymonta. "Nie komentujemy informacji, które nie dotyczą bezpośrednio klubu" - powtarza na każdym kroku rzecznik prasowy Adrian Ochalik. Wiadomo jednak, że Bogusław Cupiał jest przewrażliwiony na punkcie korupcji. Gdy w walce o mistrzostwo Polski w 2001 roku część drużyny próbowała nieczystych gier przed spotkaniem z Amiką Wronki, Cupiał postawił stanowcze weto. Jeszcze bardziej zdecydowany był nieco ponad rok temu. Wtedy zatrzymany został Andrzej B., właściciel klubu nie wahał się ani chwili i wyrzucił go z pracy. Mocno w dół poleciały wtedy także notowania Macieja Skorży, u którego B. był pierwszym asystentem.
Na dodatek Łobodziński jest najlepiej zarabiającym piłkarzem Wisły - inkasuje ponad 300 tys. euro za sezon. W dobie kryzysu możliwość rezygnacji z drogiego, a często przesiadującego na ławce rezerwowych, piłkarza może wydać się Cupiałowi tym bardziej kusząca.