Od początku oba zespoły były ofensywnie usposobione i mecz się dobrze oglądało. Walki w środkowej strefie boiska było niewiele, bo akcje szybko przenosiły się od jednej bramki pod drugą. Do szczęścia kibicom brakowało tylko goli, a nie było ich, bo obie ekipy w decydujących momentach raziły niedokładnością.
Najbliższy trafienia do siatki w pierwszej połowie był Maciej Sadlok. Tyle tylko, że obrońca Wisły mógł trafić do siatki, ale nie Śląska, ale swojej drużyny. Po dośrodkowaniu bardzo aktywnego Arkadiusza Piecha z lewej strony Sadlok tak interweniował, że piłka o mało nie wpadła do bramki Mateusza Lisa. Kilka chwil później Marcin Robak obrócił się z piłką w polu karnym Wisły, ale zwlekał ze strzałem, a kiedy już zdecydował się na uderzenie, Sadlok zdołał zablokować piłkę. Później jeszcze groźnie z dystansu strzelali Piech i Mateusz Cholewiak i to były wszystkie okazje Śląska na gola w pierwszej połowie.
Wisła też potrafiła się przedrzeć w pola karne gospodarzy, ale w tym przypadku brak precyzji był bardziej widoczny niż u rywali. Tak było m.in. w sytuacji, kiedy powołany przez selekcjonera Jerzego Brzęczka na mecze z Włochami i Irlandią Rafał Pietrzak znalazł się sam z prawej strony pola karnego, ale dośrodkował tak, że piłka wylądowała na trybunach.
Druga połowa rozpoczęła się od szturmu bramki Wisły. W ciągu pięciu minut Śląsk stworzył sobie cztery wyśmienite okazje do zdobycia gola. Do siatki dwa razy próbował trafić Cholewiak, ale za każdym razem Lis odbijał piłkę. Po strzale Robaka już część kibiców wzniosło ręce w górę, ale piłka minęła o centymetry bramkę. Jeszcze szansę miał Robert Pich, który strzelał już niemal do pustej bramki, ale obrońcy gości z linii bramkowej wybili piłkę.
Przyjezdni przetrwali nawałnicę i także zaczęli się odgryzać, ale groźniejszy pozostawał Śląsk. Kibice, tak jak w pierwszej połowie, oglądali szybką grę, szybko przenoszone akcje z jednej połowy na drugą i brakowało tylko goli.
Końcówka spotkania była bardzo dramatyczna. Najpierw gola dla Śląska mógł zdobyć Mateusz Radecki, ale Wisłę uratował słupek. Kilka minut później goście wywalczyli rzut wolny 20 metrów przed bramką wrocławian. Po pierwszym strzale, kiedy piłka trafiła w mur, sędzia nakazał powtórzenie rzutu wolnego, bo piłkarze Wisły wznowili grę przed gwizdkiem. Za drugim razem piłka ponownie trafiła w mur, ale odbiła się tak, że spadła pod nogi Zdenka Ondraska, który trafił do bramki.
Kilkadziesiąt sekund powinno być 1:1. Po akcji z prawej strony w idealnej sytuacji znalazł się Farshad Ahmadzadeh, który miał praktycznie pustą bramkę przed sobą. Hukną potężnie i trafił w poprzeczkę. Lepszej okazji Śląsk na wyrównanie już nie miał.
Śląsk Wrocław - Wisła Kraków 0:1 (0:0)
Bramki: 0:1 Zdenek Ondrasek (90)
Żółta kartka - Śląsk Wrocław: Mateusz Cholewiak, Michał Chrapek, Jakub Łabojko, Arkadiusz Piech. Wisła Kraków: Dawid Kort, Kamil Wojtkowski, Rafał Boguski
Sędzia: Zbigniew Dobrynin (Łódź)
Widzów: 10 033
Śląsk Wrocław: Jakub Słowik - Kamil Dankowski, Piotr Celeban, Wojciech Golla, Mateusz Cholewiak - Farshad Ahmadzadeh, Jakub Łabojko (72. Mateusz Radecki), Michał Chrapek (75. Maciej Pałaszewski), Robert Pich (85. Damian Gąska) - Arkadiusz Piech, Marcin Robak
Wisła Kraków: Mateusz Lis - Jakub Bartkowski, Marcin Wasilewski, Maciej Sadlok, Rafał Pietrzak - Rafał Boguski, Vullnet Basha, Jesus Imaz (90+2. Zoran Arsenic), Dawid Kort (64. Tibor Halilovic), Martin Kostal (72. Kamil Wojtkowski) - Zdenek Ondrasek