Adam Buksa, Jarosław Niezgoda, Patryk Klimala, Artur Sobiech, Daniel Łukasik, Darko Jevtic, Cafu, Ricardinho, Lukas Haraslin – ci piłkarze, którzy niewątpliwie byli wyróżniającymi się postaciami ekstraklasy, wiosną nie pojawią się już na polskich boiskach. Praktycznie każdy klub z czołówki stracił ważnego gracza, a w zwolnione miejsce nie pozyskał nikogo, kto już na stracie gwarantowałby podobną jakość.
To, co się stało w tym oknie transferowym można określić mianem wielkiego odpływu piłkarzy z naszych klubów. Każdy zawodnik, który choć trochę się wyróżnia, chce jak najszybciej odejść za granicę. Ci, którzy przyszli w zamian, są zupełnie anonimowymi graczami i dopiero przekonamy się co potrafią. Wszystko wskazuje, że poziom ekstraklasy będzie jeszcze niższy niż jesienią – powiedział PAP Koźmiński.
Wiceprezes PZPN ds. szkoleniowych jest zdania, że związek nie ma instrumentów, aby zatrzymać ten exodus.
Kluby są samodzielnymi podmiotami gospodarczymi. Sprzedając zawodników kierują się zapewne kwestiami finansowymi. To jednak prowadzi do osłabienia potencjału sportowego – ocenił.
W jego opinii wprowadzony w tym sezonie przepis o obowiązkowym wstawianiu do składu zawodnika młodzieżowego nie do końca rozwiązuje problem.
To działa trochę tak, że jak młody polski zawodnik się wyróżnia, to zaraz pojawiają się dla niego oferty z zagranicznych klubów i zostaje sprzedany. W ten sposób nie zbuduje się mocnych drużyn – zauważył i zwrócił uwagę na fakt, że obecnie najskuteczniejszym polskim piłkarzem ekstraklasy pozostał 37-letni Paweł Brożek.
Koźmiński nie potrafił wskazać zdecydowanego faworyta w walce o tytuł.
Jeszcze miesiąc temu powiedziałbym, że mistrzem Polski będzie Legia, ale po tym, jak się osłabiła, nie jestem już tego pewien. O pierwsze miejsce będzie rywalizować kilka zespołów, ale trudno wskazać zdecydowanego faworyta. To będzie ciekawe dla kibiców, ale szkoda, że nie mamy – jak w mocniejszych ligach – dwóch, trzech klubów, które dominują nad resztą i mogłyby się liczyć w międzynarodowej rywalizacji – podkreślił.
Obecnie w PZPN trwają prace, aby od sezonu 2021/22 powiększyć ekstraklasę do 18 zespołów i zlikwidować tzw. rundę finałową. W tym systemie mistrz Polski byłby wyłaniany po 34 kolejkach, a do pierwszej ligi spadałyby trzy zespoły.
Zwróciliśmy się do wszystkich klubów ekstraklasy z prośbą o stanowisko. Na razie publicznie zabrał głos w tej sprawie prezes Legii Warszawa. Gdy trafią do nas wszystkie opinie, to zajmiemy się tym tematem i podejmiemy decyzję na najbliższym posiedzeniu zarządu PZPN w lutym – tłumaczył Koźmiński.
Według niego 18-zespołowy model jest odpowiedni do liczby ośrodków miejskich w Polsce, które mogłyby mieć klub w ekstraklasie. Przypomina też, że zmiana była planowana i przygotowywana już od pewnego czasu.
Zreformowana została pierwsza liga, z której awansują trzy zespoły. Powiększenie ekstraklasy do 18 drużyn jest więc naturalne, bo teraz spadają z niej trzy kluby, a przy 16 zespołach to za dużo. Wiadomo, że byłoby trochę meczów bez stawki, ale czy jest to takie złe? W mocnych ligach takich, jak: hiszpańska, angielska, niemiecka czy włoska też są takie spotkania. Obecny system tworzy na siłę sztuczne emocje, które niekoniecznie wpływają na podniesienie poziomu – ocenił.
Wśród argumentów za reformą ekstraklasy Koźmiński zwrócił też uwagę na fakt, że dzięki mniejszej liczbie kolejek (34 zamiast 37) ekstraklasa szybciej zakończy sezon, a trenerzy zyskają więcej czasu, aby przygotować zespoły do letniej rywalizacji w europejskich pucharach.