"Pamiętam, jak to było rok temu, na początku pandemii. Zaczęło się po meczu u siebie z Cracovią (6 marca, jeszcze bez ograniczeń liczby kibiców - PAP). Potem zdecydowaliśmy, że nie pojedziemy na spotkanie z ŁKS w Łodzi. Zostaliśmy w domu i powoli spływały informacje o lockdownie. Zaczęły się obostrzenia, jakich nigdy w życiu nie doświadczyłem" – przyznał bramkarz.

Reklama

Zaznaczył, że w pierwszych tygodniach czuł spore obawy w związku z pandemią COVID-19.

"Wiedziałem, że trzeba uważać, bo to przecież nieprzypadkowo cały świat się zamyka. Potem już się z żoną tak nie baliśmy, w miarę, jak wiedzieliśmy coraz więcej o wirusie, chociaż respekt pozostał" – wspomniał Słowak.

Przypomniał, że przez pierwsze miesiące lockdownu wiosną 2020 został z żoną w Polsce.

"Pierwszy raz do naszego mieszkania na Słowacji pojechaliśmy dopiero po sezonie. Cały czas stało puste, zamknięte. To był trudny czas, ale daliśmy sobie z żoną radę" – dodał.

Jak zauważył, podczas tego początkowego zamknięcia kontakt z rodziną i znajomymi na Słowacji utrzymywał online.

"Dobrze, że są teraz telefony i internet. Można było nawiązać przynajmniej kontakt wideo, porozmawiać. Bez tego byłoby inaczej, przecież trudno byłoby pisać listy. Na szczęście możliwości techniczne nam pomagają" – powiedział piłkarz.

Nie ukrywał, że miał też początkowo obawy o przyszłość rozgrywek.

Reklama

"Nie wiedzieliśmy, co będzie, czy rywalizacja zostanie dokończona. Tym bardziej, że przecież w niektórych krajach sezony ligowe zakończono przed czasem. Czekaliśmy na decyzje i mieliśmy szczęście, że udało się dokończyć rozgrywki. To było najważniejsze, bo my po prostu chcieliśmy grać" – wspominał.

Zauważył, że teraz sytuacja jest spokojniejsza.

"Myślę, że zagrożenie jest mniejsze, wielu piłkarzy przeszło już zakażenie. Liczę, że kibice wkrótce wrócą na stadiony, bo bez ich obecności co prawda gramy, jednak to nie to" – stwierdził i dodał, że dla piłkarzy niezwykłym doświadczeniem jest gra przy pustych trybunach, zwłaszcza że w Zabrzu frekwencja zawsze była wysoka.

"Jest zupełnie inaczej, panuje atmosfera jak na sparingu, wszystko słychać. Przyzwyczailiśmy się do tego, chyba już nawet trochę zapomnieliśmy, jak to jest z kibicami na stadionie. Chcielibyśmy znów ich usłyszeć, poczuć doping. Publiczność w Zabrzu to 12. zawodnik Górnika. Kibice zawsze nam pomagali, gdyby byli, zdobyliśmy pewnie u siebie więcej punktów" – wskazał.

Górnik po 20 kolejkach zajmuje ósme miejsce w tabeli.

"Nie wiem, gdzie będziemy na koniec sezonu. Wierzę, że znajdziemy się w czołowej czwórce. Musimy walczyć w każdym meczu, bo liga jest wyrównana, a środek tabeli ciasny" – zakończył Chudy.