Na osiem kolejek przed końcem sezonu Legia nadal musi liczyć na potknięcia częstochowian, a ci w walce o mistrzostwo kraju wszystko mają w swoich rękach. We wtorek i środę oba zespoły, po skromnych jednobramkowych zwycięstwach, awansowały do finału Pucharu Polski, a w drugi dzień świąt wielkanocnych będą walczyć o kolejne ligowe punkty.

Reklama

Legia przerwała serię Rakowa

Częstochowian czeka wyjazdowy mecz w Radomiu. W poprzednim sezonie wygrali tam 1:0 po bramce, którą już w 13. sekundzie strzelił Giannis Papanikolaou. Teraz taki wynik również zadowoliłby w pełni podopiecznych trenera Marka Papszuna, którzy pojedynkiem z Radomiakiem kończą serię trzech kolejnych spotkań wyjazdowych.

Podobną mieli na przełomie lutego i marca, ale wtedy mieli do pokonania większe odległości. Wyruszyli do Białegostoku by zmierzyć się z Jagiellonią, stamtąd pojechali do Lublina na mecz pucharowy z Motorem, a następnie polecieli do Szczecina zagrać z Pogonią. Odnieśli trzy efektowne zwycięstwa.

Reklama

Teraz zarówno po meczu w Warszawie, jak i po półfinale Pucharu Polski z Górnikiem Łęczna „Czerwono-Niebiescy” wracali pod Jasną Górę. Być może byłoby inaczej, gdyby nie fakt, że pomiędzy występami w Łęcznej i Radomiu przypada Wielkanoc i trudno sobie wyobrazić, żeby piłkarze lidera ekstraklasy spędzali ją gdzieś „w terenie”, trenując na obcym obiekcie.

Legia 1 kwietnia przerwała serię spotkań Rakowa bez porażki, która trwała od 3 września ubiegłego roku i zatrzymała się na liczbie 21 (18 meczów w ekstraklasie, w tym tylko 3 remisy oraz 3 zwycięstwa w Pucharze Polski). Jak powiedział trener Papszun, po analizie występu w Warszawie, w którym wielu zawodników Rakowa zagrało poniżej możliwości, nie ma teraz już sensu wracać do tego przegranego meczu, bo będzie na to czas przed finałem Pucharu Polski na PGE Narodowym. Przedtem jednak Raków ma w terminarzu cztery mecze ligowe i w każdym z nich będzie walczyć o zwycięstwo.

Odzwyczailiśmy się od porażek i chcemy, żeby tak było nadal. Ale musimy grać na naszym normalnym poziomie, bo w Warszawie tego zabrakło. Radomiak ma swoje ambicje i swoje atuty. Na pewno go nie zlekceważymy – to opinia szkoleniowca Rakowa, którego w poniedziałek zabraknie na ławce „Czerwono-Niebieskich”. Jego absencja, to następstwo żółtej kartki jaką został upomniany na stadionie Legii.

Trener Rakowa na trybunach

Papszun, pytany o to jak bardzo nieobecność na płycie boiska utrudnia mu prowadzenie drużyny, odpowiada wprost: Na pewno jest to spore utrudnienie. Takie sytuacje nie są komfortowe. Wiadomo jakim jestem trenerem, że czasem trudno powstrzymać emocje, że lubię być blisko zawodników. W czasie meczu nie jest łatwo mi wytrzymać na górze, na trybunach.

Dla Papszuna obserwowanie meczu swojej drużyny z wysokości trybun, to nie nowość. W ekstraklasie zdarzyło mu się to czterokrotnie w roku 2020. Wiosną w meczach z Legią i Arką Gdynia, a jesienią z drużynami z Poznania – Lechem i Wartą. Z tym, że wtedy było to po kartkach czerwonych jakie otrzymał w trakcie spotkań z Lechem i Wisłą Kraków. Z tych czterech meczów, w których na ławce Papszuna zastępował Gonzalo Feio, Raków przegrał jedno (z Arką), dwa zremisował (z Legią i Lechem) i jedno wygrał (z Wartą). Portugalczyka od ubiegłego roku nie ma już w Rakowie i tym razem Papszuna zastąpi najprawdopodobniej Dawid Szwarga.

Raków z Radomiakiem w ekstraklasie grał dotychczas tylko trzy razy: w sezonie 2021/22 zremisował u siebie 2:2, a w Radomiu wygrał 1:0. Natomiast w rundzie jesiennej obecnych rozgrywek wygrał 3:0, po golach Fabiana Piaseckiego, Stratosa Svarnasa oraz Iviego Lopeza.

Historia pojedynków Raków – Radomiak sięga roku 1969, gdy oba zespoły występowały w lidze międzywojewódzkiej, czyli na trzecim szczeblu rozgrywek. W ich pierwszym meczu częstochowianie wygrali aż 6:1. Potem bywało różnie, a do 2017 roku obie drużyny zmierzyły się ze sobą w niższych klasach 20 razy: obie wygrały po 7 spotkań, a 6 razy padł remis.

Skład łatwy do przewidzenia

W poniedziałek Marek Papszun powinien mieć do dyspozycji wszystkich piłkarzy, poza wracającymi do zdrowia Szymonem Czyżem i Fabianem Piaseckim oraz Adrianem Gryszkiewiczem, który nie miał okazji do debiutu w barwach pierwszego zespołu, a w meczu trzecioligowych rezerw doznał ciężkiej kontuzji. Do drużyny powinien już dołączyć Wiktor Długosz, który ostatnio trenował indywidualnie.

Szkoleniowiec Rakowa może mieć dylemat co do obsady niektórych pozycji, ale najprawdopodobniej zdecyduje się na skład zbliżony do tego w jakim jego drużyna kończyła mecz z Legią: Vladan Kovacevic w bramce, a przed nim Stratos Svarnas, Zoran Arsenic i Milan Rundic (ewentualnie Tomas Petrasek na środku obrony, a Arsenic przesunięty na lewo w miejsce Rundicia). W pomocy powinni zagrać: Fran Tudor, Giannis Papanikolaou, Ben Lederman i Jean Carlos Silva, a z przodu: Ivi Lopez, Bartosz Nowak i Vladislavs Gutkovskis. Do dyspozycji pozostają jeszcze: bramkarz Kacper Trelowski oraz Dominik Kun, Gustav Berggren, Bogdan Racovitan, Władysław Koczergin, Marcin Cebula, Mateusz Wdowiak i Sebastian Musiolik.

Niezależnie od wyniku poniedziałkowego spotkania Raków po 27. kolejce zachowa pozycję lidera, a kwestią otwartą pozostaje jego przewaga nad Legią, która jest zdecydowanym faworytem w wyjazdowym meczu z zamykającą tabelę Miedzią Legnica.