Raczkowski i asystenci mieli poprowadzić hit ligi greckiej AEK Ateny - Aris Saloniki, ale ostatecznie zostali od niego odsunięci. Dlaczego?
Według relacji greckich mediów sprawa miała swój początek już w samolocie, którym Polacy podróżowali do Aten.
Jak informują media Raczkowski i jego koledzy mieli spożywać alkohol w znacznych ilościach, a pod jego wpływem zachowywać się głośno i niekulturalnie. W efekcie mieli wdać się w konflikt z greckimi pasażerami.
Sytuacja między obiema grupami zaogniła się na tyle, że po wylądowaniu do kolejnej scysji między nimi doszło na lotnisku. Zwaśnione strony musiała rozdzielić miejscowa policja.
O zaistniałej sytuacji wiedzą już władze PZPN. Polscy sędziowie po powrocie do kraju będą musieli złożyć wyjaśnienia.
Raczkowski w rozmowie z polskimi mediami przedstawił swoją wersję wydarzeń. Według relacji arbitra on i jego koledzy padli ofiarą pijanych kibiców Panathinaikosu Ateny, a cała sprawa została wyolbrzymiona i przekręcona przez miejscowych dziennikarzy.
Polski arbiter wysłał do redakcji "Przeglądu Sportowego" oficjalne oświadczenie. W odniesieniu do informacji mediów o sytuacji na lotnisku międzynarodowym w Atenach pragnę kategorycznie zaprzeczyć, że byłem nietrzeźwy lub zachowywałem się agresywnie. Zostałem zaatakowany przez dwóch Greków mówiących po polsku. Przedstawili się jako kibice Panathinaikosu i zaatakowali mnie najpierw werbalnie, oskarżając o ustawienia meczów, a potem fizycznie, najpierw plując na mnie, a potem mnie popychając. Zgłosiłem sytuację ochronie lotniska, która uspokoiła obu agresywnych mężczyzn. Potem udałem się bezpośrednio do hotelu, gdzie spędziłem noc. Zaprzeczam wszystkim fałszywym oskarżeniom mojej osoby i zespołu sędziowskiego - napisał Raczkowski.