Po tym, jak w piątek Legia przegrała z Wartą Poznań (0:1), prowadzący w tabeli Raków stanął w Legnicy przed szansą zwiększenia przewagi nad zajmującą drugie miejsce drużyną z Warszawy do aż 11 punktów. To by praktycznie oznaczało, że w klubie z Częstochowy można by otwierać szampany.

Reklama

Dla Rakowa to był pierwszy mecz po tym, jak trener Marek Papszun ogłosił, że w przyszłym sezonie nie będzie już pracować w Częstochowie. Dodatkowo musiał radzić sobie bez kontuzjowanego Ivi Lopeza. Miedź natomiast zaczęła spotkanie niemal w takim samym zestawieniu, jak dwa tygodnie temu z Legią, kiedy zremisowała 2:2 tracąc zwycięstwo dopiero w doliczonym czasie gry.

Pierwszy kwadrans zdecydowanie należał do gości i szybko mogli udokumentować to golem. Po dośrodkowaniu Chuca tak interweniował, że posłał piłkę w kierunku własnej bramki i Mateusza Abramowicz musiał ratować swój zespół. Szansę na dobitkę miał jeszcze Zoran Arsenic, ale nie trafił w piłkę. Kilka chwil później Miedź pierwszy raz odważniej wyszła spod własnego pola karnego i szybko została skontrowana, lecz Vladislavs Gutkovskis źle przyjął piłkę a później jego strzał został zablokowany.

Po kwadransie mecz się wyrównał i ciężar gry przeniósł się na środek boiska. Miedź zaczęła grać agresywniej, odważniej i goście nie mieli już tyle swobody z wyprowadzaniem akcji. Nadal jednak byli groźniejsi i mogli zdobyć gola, ale Bartosz Nowak źle trafił w piłkę. Kilka minut później pomocnik Rakowa podszedł do piłki przy rzucie wolnym, mocno dośrodkował a w polu karnym Damian Tront tak fatalnie interweniował, że trafił do własnej bramki. Piłka wpadła w samo okienko i Abramowicz tym razem nie miał szans na skuteczną interwencję.

Chociaż do przerwy pozostawało dziesięć minut, emocje w pierwszej połowie po golu się skończyły. Miedź nie miała pomysłu na przedostanie się w pobliże pola karnego Rakowa, a ten nie parł już do przodu i pilnował skromnego prowadzenia.

W drugiej połowie obraz gry przypominał ten z pierwszej: dużo było walki w środkowej strefie, ale to akcje gości były groźniejsze. Po jednym z szybkich wypadów trzech piłkarzy Rakowa znalazło się przed Abramowiczem, ale Jean Carlos Silva zamiast strzelać, próbował jeszcze dogrywać i wracający obrońcy Miedzi wybili piłkę. Z czasem Miedź uzyskała optyczną przewagę, była częściej przy piłce, ale nie miała pomysłu, jak zagrozić bramce rywali. Raków natomiast zagęszczał pole gry i szukał szans na drugiego gola w kontratakach oraz po stałych fragmentach gry.

Po jednym z nich w polu karnym Miedzi doszło do ogromnego zamieszania. Piłka trafiła pod nogi Bogdana Racovitana, który nie uderzył czysto, ale i tak trafił do siatki. Było 2:0 dla zespołu trenera Papszuna i losy spotkania praktycznie rozstrzygnięte.

Reklama

Drugi stracony gol wyraźnie podciął skrzydła gospodarzom, którzy nie walczyli już z takim poświęceniem i nie potrafili zbliżyć się do bramki Rakowa. Goście natomiast pilnowali prowadzenia i wyczekiwali na końcowy gwizdek.

Ekipa z Częstochowy wywiozła trzy punkty z Legnicy i ma już 11 przewagi nad Legią. Jeżeli podopieczni trenera Papszuna w piątek pokonają Lechię Gdańsk, a Legia zgubi punkty w spotkaniu z Wisłą Płock, Raków będzie mógł świętować zdobycie mistrzostwa Polski.

Miedź Legnica – Raków Częstochowa 0:2 (0:1)
Bramki: 0:1 Damian Tront (35-samobójcza), 0:2 Bogdan Racovitan (76)
Żółta kartka – Miedź Legnica: Koldo Obieta, Dawid Drachal, Andrzej Niewulis, Angelo Henriquez; Raków Częstochowa: Giannis Papanikolaou, Tomas Petrasek
Sędzia: Łukasz Kuźma (Białystok)
Widzów: 4 893
Miedź Legnica: Mateusz Abramowicz – Levent Gulen, Nemanja Mijuskovic, Andrzej Niewulis, Jurich Carolina – Dawid Drachal (77. Olaf Kobacki), Damian Tront (58. Kamil Drygas), Chuca, Maxime Dominquez, Dimityr Wełkowski (77. Luciano Narsingh) – Koldo Obieta (58. Angelo Henriquez)
Raków Częstochowa: Vladan Kovacevic – Bogdan Racovitan, Tomas Petrasek, Zoran Arsenic - Fran Tudor, Ben Lederman (82. Gustav Berggren), Giannis Papanikolaou, Jean Carlos Silva (88. Wiktor Długosz), Bartosz Nowak (82. Marcin Cebula), Władysław Koczerhin (73. Mateusz Wdowiak) - Vladislavs Gutkovskis (73. Fabian Piasecki)