Śląsk Wrocław – Wisła Płock 3:1 (1:1).
Bramki: 0:1 Bartosz Śpiączka (30), 1:1 Matias Nahuel Leiva (36), 2:1 John Yeboah (55-głową), 3:1 Dennis Jastrzembski (90+5).
Żółta kartka – Śląsk Wrocław: John Yeboah, Michał Rzuchowski, Piotr Samiec-Talar, Matias Nahuel Leiva; Wisła Płock: Jakub Rzeźniczak, Jakub Szymański. Czerwona kartka za drugą żółtą – Wisła Płock: Jakub Rzeźniczak (67).
Sędzia: Bartosz Frankowski (Toruń). Widzów: 10 963.
Śląsk Wrocław: Michał Szromnik - Martin Konczkowski, Łukasz Bejger, Daniel Gretarsson, Patryk Janasik (46. Victor Garcia) – John Yeboah (90+4. Patryk Szwedzik), Michał Rzuchowski, Piotr Samiec-Talar (67. Dennis Jastrzembski), Petr Schwarz, Matias Nahuel Leiva (81. Adrian Łyszczarz) – Erik Exposito.
Wisła Płock:Krzysztof Kamiński - Jakub Szymański (85. Martin Hasek), Steve Kapuadi, Jakub Rzeźniczak – Aleksander Pawlak (73. Martin Sulek), Mateusz Szwoch, Filip Lesniak, Dominik Furman (64. Damian Warchoł), Piotr Tomasik, Dawid Kocyła (73. Marko Kolar) - Bartosz Śpiączka (64. Łukasz Sekulski).
Walka Śląska o utrzymanie
Trener Jacek Magiera przed meczem nie ukrywał - jeżeli Śląsk chce jeszcze marzyć o utrzymaniu w ekstraklasie, musi wygrać z Wisłą. Dlatego też wrocławianie od pierwszej minuty śmiało ruszyli do przodu i zepchnęli gości do obrony. Gra toczyła się głównie na połowie płocczan, ale brakowało konkretów. Czech Petr Schwarz oddał strzał zza pola karnego i piłka po rykoszecie leciała pod poprzeczkę, ale Krzysztof Kamiński zdołał ją wybić. To było wszystko.
Wisła przetrzymała napór Śląska i po kwadransie spotkanie się wyrównało. Dużo było walki w środkowej strefie, dużo chaosu, ale mało okazji bramkowych.
Sytuacja zmieniła się po pół godzinie. Wisła wywalczyła rzut wolny, Dominik Furman dośrodkował w pole karne, gdzie doszło do ogromnego zamieszania, piłka odbiła się od słupka, dopadł do niej Bartosz Śpiączka i z bliska trafił do siatki.
Stracony gol i nerwy gospodarzy
Stracony gol spowodował, że w poczynania gospodarzy wkradło się bardzo dużo nerwowości i można było odnieść wrażenie, że drugie trafienie dla Wisły to tylko kwestia czasu. Śląsk w prosty sposób tracił piłkę i rywale wyprowadzali kolejne ataki.
Wrocławianie zdołali w końcu przedostać się pod pole karne gości. Piłka trafiła pod nogi rozgrywającego dobry mecz Matiasa Nahuela. Hiszpan huknął z ponad 20 metrów i trafił idealnie w okienko. Bramkarz Wisły był bez szans.
Po przerwie oba zespoły starały się ruszyć do przodu i spotkanie wyraźnie się ożywiło. Pierwsi okazję mieli przyjezdni - piłka w polu karnym trafiła do Śpiączki, ale tym razem Michał Szromnik zdołał odbić strzał napastnika gości.
W odpowiedzi Śląsk wyprowadził kontratak, po którym mogła paść bramka, ale Krzysztof Kamiński odważnym wyjściem uratował sytuację. Piłka została jednak w pobliżu pola karnego gości, a po dośrodkowaniu trafiła na głową Erika Exposito, który zgrał ją do Johna Yeboaha, a ten z bliska także głową trafił do siatki.
Prawdziwe emocje we Wrocławiu
Od tego momentu zaczęły się prawdziwe emocje we Wrocławiu. Wisła rzuciła się do ataków, przyspieszyła akcje i mogła doprowadzić do remisu. Groźnie z pola karnego strzelił Mateusz Szwoch i Szromnik z trudem wybił piłkę na rzut rożny.
Sytuacja gości mocno się skomplikowała w 67. minucie. Jakub Rzeźniczak został ukarany żółtą kartką, a ponieważ było to drugie upomnienie kapitana Wisły, to musiał opuścić boisko.
Goście grali w osłabieniu, ale nie było tego widać na boisku. Mieli przewagę i gra toczyła się głównie na połowie Śląska, ale nic z tego nie wynikało.
Im było bliżej końca spotkania, tym goście coraz więcej ryzykowali i wreszcie nadziali się na kontrę. Po podaniu Exposito w sytuacji sam na sam z Kamińskim znalazł się Dennis Jastrzembski i podwyższył na 3:1. Arbitrzy długo jeszcze analizowali sytuację na wideo, ale decyzji nie zmienili. To był koniec marzeń Wisły o remisie.
Śląsk miał wygrać, wygrał i nadal ma szanse na utrzymanie się w ekstraklasie. Skomplikowała się za to sytuacja Wisły, która właśnie nad wrocławianami ma już tylko dwa punkty przewagi.