Jeżeli ktoś się spodziewał, że Śląsk od pierwszych minut rzuci się na zamykający tabelę ŁKS i zepchnie rywali do głębokiej defensywy, mógł być mocno rozczarowany. Spotkanie toczyło się głównie w środkowej strefie i chociaż przy piłce dłużej utrzymywali się wrocławianie, nie potrafili przedrzeć się przez zagęszczoną strefę łodzian.

Reklama

Leszczyński nudził się w bramce

Śląsk nie potrafił wypracować sytuacji bramkowej i szukał szans na zaskoczenie defensywy łodzian po stałych fragmentach gry. Po jednym z rzutów rożnych doszło w polu karnym do ogromnego zamieszania, przewrotką uderzył Jegor Macenko, Dawid Arndt sparował na słupek piłkę, do której dopadł Erik Exposito i z bliska trafił do siatki.

Reklama

Gol nie zmienił obrazu gry. Nadal Śląsk miał optyczną przewagę i nadal miał problem z wypracowaniem sytuacji bramkowej, a ŁKS nadal szukał szans w kontratakach i wciąż nic z tego nie wynikało.

Łodzianie dopiero w końcówce pierwszej połowy nieco śmielej podeszli do przodu, ale praktycznie do przerwy ani razu nie zagrozili bramce Rafała Leszczyńskiego i nie zmusili do interwencji. Wrocławianie natomiast najbliżsi zdobycia drugiego gola byli po strzale z dystansu Patryka Olsena, ale piłka po rykoszecie minęła światło bramki.

ŁKS ruszył do ataku

Po przerwie mecz się ożywił, co w głównej mierze wynikało z odważniejszej gry ŁKS. Łodzianie nie mieli już nic do stracenia i śmielej ruszyli do przodu, zaczęli atakować większą liczbą zawodników, a to sprawiło, że Śląsk miał więcej miejsca na swoje ataki.

Goście zaatakowali i po kwadransie mieli idealną okazję do doprowadzenia do remisu. Piłka trafiła na prawe skrzydło do zupełnie niepilnowanego Daniego Ramireza, który wbiegł w pole karne, huknął w dalszy róg, ale Leszczyński zdołał odbić uderzenie.

Z czasem przewaga przyjezdnych zaczęła być coraz bardziej wyraźna i gra długimi fragmentami toczyła się głównie na połowie gospodarzy. Teraz to ŁKS rozgrywał piłkę, a Śląsk starał się kontratakować.

Łodzianie pracowali na gola i w końcu zapracowali. Na prawym skrzydle piłka trafiła do Kamila Dankowskiego, który mocno ją wstrzelił w pole karne, a tam Stipe Juric tylko dołożył nogę.

Goście próbowali pójść za ciosem, ale impetu starczyło im jeszcze tylko na kilka minut, a później skupili się na utrzymaniu remisu do ostatniego gwizdka. Śląsk starał się zaatakować, ale grał chaotycznie, niedokładnie i bezproduktywnie. Mecz stał się brzydki.

Śląsk w fotelu lidera

Nic już się nie powinno wydarzyć, do końca pozostawały sekundy, kiedy piłkę przejął na lewym skrzydle Cameron Borthwick-Jackson. Anglik dośrodkował przed pole karne, gdzie nadbiegł Piotr Samiec-Talar i mierzonym strzałem trafił do siatki. Ławka rezerwowych Śląska eksplodowała radością, a łodzianie padli na murawę. Arbiter nawet nie wznowił gry od środka boiska.

Śląsk wygrał i wrócił na fotel lidera, a ŁKS pozostaje bez choćby punktu zdobytego na wyjeździe.

Śląsk Wrocław – ŁKS Łódź 2:1 (1:0)
Bramki: 1:0 Erik Exposito (12), 1:1 Stipe Juric (78), 2:1 Piotr Samiec-Talar (90+6)
Żółta kartka – Śląsk Wrocław: Michał Rzuchowski, Piotr Samiec-Talar; ŁKS Łódź: Adrien Louveau, Adam Marciniak
Sędzia: Bartosz Frankowski (Toruń)
Widzów: 22 081
Śląsk Wrocław: Rafał Leszczyński – Patryk Janasik, Aleks Petkow, Aleksander Paluszek, Jegor Macenko (81. Kenneth Zahore) – Burak Ince (67. Piotr Samiec-Talar), Patrick Olsen (81. Michał Rzuchowski), Petr Schwarz (67. Cameron Borthwick-Jackson), Peter Pokorny, Matias Nahuel (89. Patryk Szwedzik) - Erik Exposito
ŁKS Łódź: Dawid Arndt – Kamil Dankowski, Nacho Monsalve, Adam Marciniak, Artemijus Tutyskinas (73. Bartosz Szeliga) – Dani Ramirez (90+2. Maciej Śliwa), Adrien Louveau, Michał Mokrzycki, Piotr Głowacki - Piotr Janczukowicz (88. Engjell Hoti), Stipe Juric