W pierwszej kolejce biało-czerwoni przegrali ze Słowacją 1:2, potem zremisowali z Hiszpanią 1:1. W środę grali w Sankt Petersburgu o wszystko ze Szwecją, którą trzeba było pokonać, aby awansować. Podopieczni portugalskiego selekcjonera Paulo Sousy ulegli jednak reprezentacji "Trzech Koron" 2:3.
Widocznie nie zasłużyliśmy, żeby grać dalej w tym turnieju. Na pewno bardzo szkoda, bo myślę, że te wszystkie bramki (stracone - przyp. red.) były jak najbardziej do uniknięcia - powiedział Glik na antenie Telewizji Polskiej.
Do przerwy Polska przegrywała 0:1, później straciła drugą bramkę, ale wtedy zaczęła grać lepiej i zdołała doprowadzić do remisu.
Mieliśmy grać przede wszystkim dużo bokami, bo tam były przestrzenie, mieliśmy też się starać zagrywać trochę długich piłek za plecy obrońców. Tam też było miejsce, gdzie można było grać. Mogliśmy trochę lepiej dośrodkowywać, bo tych dośrodkowań mieliśmy sporo, ale mało z tego wynikało - analizował obrońca biało-czerwonych.
Decydująca o zwycięstwie Szwecji bramka padła w doliczonym czasie drugiej połowy.
Czy byłby remis, czy porażka, to już niczego nie zmieniało. Przy wyniku 2:2 zaryzykowaliśmy, poszliśmy całą obroną do ataku, co - wydaje mi się - jest zrozumiałe - tłumaczył Glik.
Pierwsze miejsce w grupie E zajęła Szwecja z siedmioma punktami, druga jest Hiszpania z pięcioma. Mająca trzy "oczka" Słowacja również odpadła.