Trudno coś powiedzieć. Dzięki Bogu udało nam się parę rzeczy nagrać, bo w przekazach niektórzy próbują pokazać wydarzenia w innym świetle. Na meczu nie było żadnej agresji ani ze stron kibiców na trybunach, ani piłkarzy na boisku. To, co się wydarzyło, to absolutny skandal. Przez wiele lat jeżdżę na mecze od Kazachstanu po Portugalię i widziałem kilka sytuacji, np. gdy autobus z naszą drużyną był atakowany przez kibiców rywali, ale nigdy nie widziałem, żeby drużyna i członkowie sztabu, zarządu, byli atakowani przez ochronę i policję. To precedens na skalę światową Oskarżenia Holendrów o to, że to piłkarze napadli na ochroniarza są bezpodstawne. Oni zdali sobie sprawę, że przesadzili i teraz próbują odkręcić kota ogonem. Takie są fakty! - grzmiał Mioduski.

Reklama

Nie odpuścimy. Będziemy robić wszystko, żeby to wyjaśnić, prostować, znaleźć przyczynę tego, co się stało. Kiedy tylko przyjechałem do Alkmaar, od razu słyszałem raporty od pracowników Legii, że coś się dzieje, że jesteśmy szykanowani. Padły słowa pani burmistrz, że nie życzy sobie Polaków w mieście, ludzie wyprowadzani byli z restauracji. Taka atmosfera trwała od kilku dni. To nie był incydent - podkreślił prezes "wojskowych".

Agresja tego ochroniarza, który podobno jest poszkodowany przez piłkarzy była tak duża, że zastanawialiśmy się czy on nie jest pod wpływem jakiś środków - opowiadał właściciel klubu z Warszawy.

Do kibiców AZ Alkmaar mam jedno przesłanie. Zapraszamy do Warszawy na mecz. Wtedy zobaczycie co to znaczy bezpieczeństwo i gościnność - podkreślił prezes Legii.

Reklama

Jak przekazywali obecni na meczu polscy dziennikarze, zamieszanie powstało w chwili, gdy miejscowa policja i służby ochrony podjęły decyzję o zamknięciu stadionu. Przedstawiciele Legii, w tym piłkarze, mieli mieć utrudniony dostęp do autokaru, wywiązały się utarczki słowne, doszło do szamotaniny. Ostatecznie policja otoczyła kordonem pojazd, w którym była już znaczna część ekipy.

W pewnym momencie policjanci postanowili zatrzymać zawodników Josue i RadovanaPankova, w innym przypadku mieli grozić… szturmem na autokar. Na nagraniach wideo z telefonów widać, jak portugalski kapitan Legii jest prowadzony przez kordon, według relacji dziennikarzy założono mu kajdanki. W sprawę zaangażował się Mioduski, który był mocno szarpany przez jednego z funkcjonariuszy.

Portugalczyk i Serb zostali zatrzymani za napaść. Obaj rzekomo mieli zaatakować ochroniarza, który doznał poważnego uszczerbku na zdrowiu (złamana ręka i wstrząs mózgu). Po złożeniu zeznań przez poszkodowanego Pankov i Josue mają zostać zwolnieni z aresztu i jeszcze dziś wrócić do Polski.