Z powodu karygodnego zachowania rosyjskich kibiców w Rzymie, mecz w Moskwie odbędzie się na pustym stadionie. I po tym rzymianie obiecują sobie wiele. Mają przy tym wrażenie, że najgorsze już za nimi. Do Monachium Roma jechała jak do jaskini lwa. 21 października przegrała z Bayernem u siebie jeden do siedmiu.
Rewanżowy mecz zakończył się wynikiem dwa zero dla gospodarzy i włoscy sprawozdawcy, którym nie brak fantazji, podsumowali ten mecz określeniem „porażka do przyjęcia”. W domyśle: mogło być znacznie gorzej. Można więc usłyszeć opinie, że choć w trakcie spotkania nie szczędzono Romie uwag, że była sparaliżowana, onieśmielona i zastraszona, potrafiła jednak wytrzymać do końca. Wrażenie gigantycznej przepaści pomiędzy dwoma zespołami osłabił jedyny atak, na jaki zdobyli się goście w 83 minucie, kiedy na przeszkodzie stanął im sam już bramkarz Bayernu Neuer. Wcześniej jednak drużyna gospodarzy nazwana została pancernikiem i uznana za nie do pokonania.
Łukasz Skorupski, który stanął w Monachium w bramce Romy, nie zebrał zbyt wielu komplementów: zdaniem sprawozdawców jego wybicia były nieprecyzyjne, on sam zaś w trakcie spotkania popełniał kardynalne błędy, niepotrzebnie ryzykując. W sumie jednak rywalizacja z etatowym bramkarzem rzymskiego klubu Morganem De Sanctis zakończyła się wynikiem dwa do siedmiu dla Polaka.