Real przeżywa ostatnio wielkie dni - przed tygodniem, już cztery kolejki przed zakończeniem rozgrywek, drużyna trenera Carlo Ancelottiego zapewniła sobie 35. w historii tytuł mistrza Hiszpanii, a w środę po dramatycznym pojedynku i zwycięstwie po dogrywce 3:1 nad Manchesterem City po raz 17. awansowała do finału rywalizacji o Puchar Europy.
Teraz czekają "Los Blancos" derby z Atletico na Wanda Metropolitano. Gospodarze, którzy na ekipie City zakończyli przygodę z Ligą Mistrzów, zajmują czwartą lokatę w tabeli z dorobkiem 61 punktów. Tracą trzy do Sevilli i pięć do Barcelony, która jest najbliżej wicemistrzostwa. Ustępujący mistrz musi się raczej oglądać za siebie, gdyż Betis ma 58 pkt i walka o czwartą pozycję - ostatnią uprawniającą do udziału w kolejnej edycji Champions League - nie jest z pewnością rozstrzygnięta.
W La Liga zespół prowadzony przez Diego Simeone bardziej utytułowanego lokalnego rywala pokonał ostatnio w lutym 2016 roku, a licznik meczów bez wygranej wskazuje już 11. Raz wygrał w Lidze Mistrzów, ale do finału edycji 2016/17 awansowali "Królewscy", a rok wcześniej w finale Real zagrodził Atletico drogę do największego sukcesu w historii.
Tym razem, biorąc pod uwagę wydarzenia ostatniego tygodnia, "Los Colchoneros" mogą raczej liczyć na taryfę ulgową ze strony Realu i liczne roszady w jego składzie.
Grad goli w Sewilli?
Derby stolicy zaplanowano na niedzielę, a w sobotę najciekawiej powinno być w Sewilli, gdzie Betis podejmie Barcelonę.
Gospodarze nie wygrali żadnego z trzech ostatnich spotkań, ale nie rezygnują z walki o Ligę Mistrzów. W poprzednich pięciu sezonach w potyczkach między tymi zespołami padły aż 53 gole, co daje imponującą średnią 5,3. W grudniu na Camp Nou padła jednak tylko jedna bramka i to dla Betisu.
Trzecią w tabeli Sevillę czeka z kolei wyjazd do plasującego się na siódmym miejscu Villarrealu, który we wtorek odpadł z LM, choć napsuł sporo krwi Liverpoolowi.