PAP: W półfinale trafiacie na Włochów. Czwartą ekipę ubiegłorocznych mistrzostw świata, z którą w tym sezonie spotkaliście się dwukrotnie i za każdym razem schodziliście z parkietu pokonani.

Piotr Gruszka: Nikt nie mówił, że będzie łatwo. Też mamy jakieś argumenty, które mówią za nami i musimy je wykorzystać. Z taką walecznością, jaką pokazujemy, można się z nimi bić. To nie będzie już mecz sparingowy, a o wejście do wielkiego finału. Stawka całkiem inna, a my czegoś takiego potrzebujemy. Na pewno jednak nie jesteśmy faworytami tego spotkania, ale pamiętajmy, że oni mają dosyć dużą presję. Nie możemy pozwolić im grać własnej siatkówki, wtedy może być trudno wygrać. Poza tym oni zawsze są mocni taktycznie, a zagrywka pomaga im ustawić blok i obronę.

Reklama

PAP: Wy przyjechaliście tutaj bronić tytułu wywalczonego przed dwoma laty w Izmirze. Czujecie w ogóle presję?

P.G.: Z zewnątrz jej nie ma, sami ją sobie stwarzamy, bo bez niej nie wygrywa się dużych turniejów. Chcieliśmy walczyć o medale i z takim celem tutaj przyjechaliśmy. Gdybyśmy podeszli do tego zbyt luźno, na pewno by się to inaczej skończyło.

PAP: Dwa lata temu w Turcji przysporzyliście sobie i kibicom sporo pozytywnych emocji. Wygrywaliście od początku do końca. Teraz jest trochę inaczej, ale przypominają się panu tamte emocje?

Reklama

P.G.: Każdy turniej to inna bajka. Przede wszystkim przez te ostatnie dwa lata nabraliśmy więcej doświadczenia jako drużyna i każdy z nas indywidualnie. Na pewno inaczej do tego podchodzimy. Jeszcze bardzo dużych emocji nie czuć, ale na pewno będzie ich coraz więcej. Najważniejsze dla mnie jest, że jestem w zespole, który kolejny raz bije się o medale, bo to właśnie daje motywację do pracy.

PAP: Czyli nie można porównać tych dwóch turniejów?

Reklama

P.G.: Zdecydowanie nie. Przede wszystkim do Turcji lecieliśmy z pełną świadomością walki o medale. Doskonale wiedzieliśmy jaki mamy układ i że ta droga nie jest taka trudna. Szczerze też o tym mówiliśmy przed wylotem. Od samego początku w medal wierzyliśmy. Tutaj chcemy go zdobyć i ciężko na to pracujemy, ale tak pewni nie jesteśmy. Oczywiście jest wiara, bo zespół funkcjonuje bardzo dobrze, ale nie ma tej pewności. Tym razem jesteśmy realistami. Rywale są bardzo mocni.

PAP: Wydaje się, że naszym największym problemem jest pozycja atakującego. W meczu ze Słowacją Jakub Jarosz miał czasami poważne problemy z przebiciem się na drugą stronę siatki.

P.G.: Spokojnie. On też miał dobre momenty, nie można widzieć tylko tych złych. Zwłaszcza w polu zagrywki pokazał się z bardzo dobrej strony. Nikt nie ma pretensji do nikogo, jeśli kiedyś przytrafi się słabszy mecz. Takie też się zdarzają i ważne by wówczas kto inny umiał przejąć ciężar gry na siebie.

PAP: Zaskoczeniem z kolei jest znakomita postawa Michała Kubiaka, debiutanta w tak wielkiej imprezie.

P.G.: To prawda, ale Michał ma bardzo ważną cechę - bardzo dobry charakter do walki. Do tego dokłada swoje umiejętności, co daje właśnie takie efekty.

PAP: Wiedeń to trzecie miasto po Pradze i Karlowych Warach, gdzie przyjdzie wam walczyć w mistrzostwach Europy. Jakie to może mieć znaczenie w półfinale?

P.G.: Na szczęście większość hal jest już dostosowana do gry w siatkówkę. My w stolicy Austrii będziemy grali jako goście, bo Włosi tam już występowali i to na pewno będzie ich atut. Musimy sobie z tym jednak poradzić. Na pewno jednak nie będziemy się halą tłumaczyć, jeśli nam coś nie wyjdzie.

Mecz półfinałowy z Włochami odbędzie się w sobotę o godz. 18 w Wiedniu. Trzy godziny wcześniej Serbowie zmierzą się z Rosjanami.