Po kilku latach spędzonych w Turcji, Chinach, Azerbejdżanie i sezonie w Polsce zdecydowała się pani na powrót do Włoch. W Foppapedretti Bergamo to pani odgrywa kluczową rolę i chyba można zmodyfikować pewne przysłowie, że wszędzie dobrze, ale najlepiej... we Włoszech.
Rzeczywiście, dobrze się czuję w tym kraju. Włochy to mój drugi dom, nie mam żadnej bariery językowej. A siatkówka włoska jest techniczna, bardzo poukładana pod względem taktycznym i zawsze była dla mnie bardzo atrakcyjna.

Reklama

Co szczególnie pani się podoba we Włoszech?
Wszystko po trochu. To jest piękny kraj, te wszystkie miasta, miasteczka, krajobrazy dookoła. Lubię jedzenie, tradycje, łącznie z tym, że w trakcie sjesty sklepy są pozamykane. Podoba mi się sposób bycia Włochów, ludzie są przede wszystkim pozytywnie nastawieni do życia. Lubię tradycję picia kawy, wyjścia na aperitif czy na kolację. Dużo nawyków weszło mi w krew, a będąc tutaj dłuższy czas, łapię się na tym, że zaczynam już myśleć po włosku...

Przez sześć lat dużo się zmieniło w tej lidze?
Na pewno powoli widać zmianę pokoleniową. Są jeszcze dziewczyny, które grały w tej lidze ze mną, ale pojawiło się sporo "świeżej krwi". Poziom jest bardzo wyrównany, tutaj trzeba sporo zdrowia zostawić, żeby pokonać zespół z dołu tabeli. Kilka dni temu graliśmy z zespołem z Bolzano, wydawało się, że będzie to łatwy mecz "na 3:0", a tymczasem wygrałyśmy 3:2, gdzie jeden set toczył się do 33.

Kilka lat temu wiele klubów Serie A przeżywało problemy. Niektórych znakomitych zespołów, jak Perugia czy Scavolini Pesaro nie ma już w ekstraklasie. Czy widać jeszcze pozostałości po kryzysie?
Był kryzys w samych Włoszech, może mniejszy w sporcie. Ale też nałożyło się kilka innych rzeczy, jak choćby ograniczenie limitu obcokrajowców w drużynach do dwóch zawodniczek. Tłumaczono, że ten przepis miał wzmocnić reprezentację, bo dużo młodych Włoszek nie grało. A to osłabiło poziom rozgrywek i wrócono do wcześniejszych przepisów. Kluby może nie płacą dużych pieniędzy, ale są stabilne. Dla mnie kwestie finansowe nigdy nie były najważniejsze...

Klub z Bergamo to jeden najbardziej utytułowanych zespołów nie tylko we Włoszech, ale w Europie, choć od ostatniego mistrzostwa kraju upłynęło sporo czasu. Jaki cel wam przyświeca w tym sezonie?
To prawda, klub ma ogromne tradycje, mnóstwo osiągnięć. Wszystko tu funkcjonuje niezwykle profesjonalnie, działa jak jedna wielka maszyna, co jest efektem pracy wielu ludzi. Tworzymy fajną ekipę, bo mamy mieszankę młodych zawodniczek z bardziej doświadczonymi, z którymi miałam okazję już grać wcześniej, jak Paola Cardullo, Martina Guiggi czy Paola Paggi. Cele mamy wysokie, jeśli zdrowie dopisze i będziemy w stanie utrzymać swój poziom, to mamy szanse na mistrzostwo. Nie gramy w Lidze Mistrzyń ani w żadnym innym europejskim pucharze, co mnie akurat nie martwi. Dzięki temu mamy więcej czasu na treningi. Włoska liga jest wymagająca, a wiem dobrze, jak to jest, gdy trzeba to łączyć z grą w Lidze Mistrzyń i podróżami.

Kiedy półtora roku temu związała się pani z Impelem Wrocław, wydawało się, że liga polska będzie tym ostatnim przystankiem w karierze. Dlaczego tak się nie stało?
To prawda, miało to inaczej wyglądać. Liczyłam, że dłużej zostanę w Polsce, bliżej rodziny. Wyszło inaczej, ale też nie żałuję. We Włoszech odwiedziło mnie już wiele osób, loty z Polski do Bergamo są bardzo krótkie i tanie. Już się przyzwyczaiłam, że w mojej profesji różne sytuacje się zdarzają, dlatego też nie mogę wykluczyć, że kiedyś znów wrócę do kraju. Zawsze byłam otwarta na propozycje, nigdy za sobą nie paliłam mostów, a jedynym krajem, w którym nie chciałam grać była Rosja. Po prostu jakoś nie widziałam się ani w tym państwie, ani w tej lidze. Rosyjska siatkówka nigdy mi specjalnie nie pasowała. Wolę widzieć Rosjanki wkomponowane w jakiś zespół razem ze mną niż siebie w rosyjskiej drużynie.

Mostów pani nie spaliła chyba też w reprezentacji, ale czy faktycznie to już jest zamknięty rozdział?
Filozofia trenera jest taka, żeby kadrę odmłodzić i to właśnie zostało zrobione, może nawet dość drastycznie. Dlatego, gdzie ja tam będę wchodzić ze swoją metryką... Może gdybyśmy kontynuowali to na bazie zespołu, który grał w kwalifikacjach olimpijskich z tak doświadczonymi dziewczynami, jak choćby Ola Jagieło, to może bym się jeszcze zastanowiła. Z drugiej strony mam świadomość, że lata lecą i trzeba zrobić miejsce młodszym atakującym, które teraz muszą budować swoją pozycję w kadrze. Ja już nie jestem w stanie stanowić o sile reprezentacji.