Drużyny te rywalizowały ze sobą pod koniec maja w drugiej kolejce spotkań fazy interkontynentalnej. Biało-czerwoni zwyciężyli w Krakowie 3:0. Rosjanie mieli wówczas w składzie wielu młodych graczy, których wspierał doświadczony Dmitrij Muserski i grali wtedy bardzo chaotycznie. Z tygodnia na tydzień jednak spisywali się coraz lepiej. W fazie interkontynentalnej trener Sergiej Szlapnikow oszczędzał kilka swoich gwiazd - atakującego Maksyma Michajłowa i środkowego Artema Wołwicza. Zgodnie z przewidywaniami Polaków zabrał ich jednak już do Lille i okazali się kluczowymi postaciami w środowym spotkaniu w ekipie mistrzów Europy i złotych medalistów igrzysk w Londynie.

Reklama

Trener biało-czerwonych Vital Heynen do Francji zabrał kilku doświadczonych zawodników, np. libero Pawła Zatorskiego oraz rozgrywających Fabiana Drzyzgę i Grzegorza Łomacza. Na przyjęciu i ataku jednak postawił w dużym stopniu na mniej doświadczonych graczy.

Spotkanie zaczęło się od prowadzenia Polaków 3:1, ale rywale szybko opanowali sytuację i wyszli na prowadzenia (8:4). Mateusza Bieńka zastąpił na środku Bartłomiej Lemański. Przez wysoki blok "Sbornej" nie mógł przebić się wówczas Bartosz Kurek, a po drugiej stronie punktowali właśnie Michajłow i Wołwicz. Gdy atakujący reprezentacji Polski zatrzymał pierwszego z Rosjan, to na tablicy pojawił się remis 10:10. Rywale jednak znów odskoczyli za sprawą skuteczności Michajłowa i Dmitrija Wołkowa. Ten ostatni popisał się dwoma asami serwisowymi z rzędu i jego zespół wygrywał już 23:16. Na niewiele zdały się zmiany stosowane przez Heynena. Przy drugiej piłce setowej wpuszczony na boisko z ławki Maciej Muzaj uderzył w aut.

Przez pół kolejnej partii trwała walka "punkt za punkt". Skutecznością imponował Kurek, który nieustannie przepychał piłkę między rękami blokujących rywalki. Po drugiej stronie niezmiennie błyszczał Michajłow. Problemy z przyjęciem zagrywki Wołwicza i rozegranie akcji sprawiły, że "Sborna" wygrywała 17:14. Biało-czerwoni sami pomagali przeciwnikom, psując trzy serwisy z rzędu. Końcówka spotkania była pojedynkiem atakujących obu ekip. Ostatni punkt zdobył jednak słabiej spisujący się wcześniej Muserski.

Reklama

Chcą walczyć o przedłużenie swoich szans w tym spotkaniu Polacy nie rezygnowali. Przy dobrej grze Artura Szalpuka prowadzili 7:4. Przewaga zmalała do jednego punktu po asie Muserskiego (9:8). Biało-czerwoni nie poddawali się, a prym wśród nich znów wiódł Kurek. Ozdobą tej części spotkania była akcja, w której w pojedynku "wieżowców" na środku mierzący 2,17 m Lemański zatrzymał wyższego o centymetr Muserskiego (16:12). Dopiero w tej odsłonie Szlapnikow dokonał pierwszej zmiany w składzie. Rosjanie mieli wyraźnie słabszy moment - nagminnie psuli zagrywki. W ten sposób też - przy trzeciej piłce setowej Polaków punkt oddał im Kliuka.

"Sborna" od początku kolejnej partii wróciła do dobrej dyspozycji. Muserski przy stanie 2:3 zrewanżował się Lemańskiemu za blok w poprzedniej odsłonie. Ani Kurek, ani zastępujący go później Muzaj nie byli w stanie wiele zdziałać. Przewaga Rosjan rosła w szybkim tempie. Co prawda od stanu 6:13 biało-czerwoni zdobyli cztery punkty z rzędu, ale potem znów trwał popis przeciwników, a akcje wygrane przez drużynę Heynena były tylko przerywnikami. Spotkanie zakończył atakiem Kliuka.

Liderem biało-czerwonych był Kurek, zdobywca 23 punktów. W rosyjskiej ekipie 17 "oczek" zanotował Wołkow, a o jeden mniej Michajłow. Polacy zaliczyli pięć skutecznych bloków i trzy asy. "Sborna" miała ich - odpowiednio - 12 i dziewięć.

Polska - Rosja 1:3 (18:25, 23:25, 25:18, 17:25)
Polska: Bartosz Kurek, Grzegorz Łomacz, Aleksander Śliwka, Jakub Kochanowski, Mateusz Bieniek, Bartosz Kwolek, Paweł Zatorski (libero) oraz Artur Szalpuk, Bartłomiej Lemański, Fabian Drzyzga, Maciej Muzaj, Damian Schulz, Bartosz Bednorz
Rosja: Dmitrij Kowalew, Artem Wołwicz, Dmitrij Wołkow, Dmitrij Muserski, Maksym Michajłow, Jegor Kliuka, Aleksander Sokołow (libero), Aleksiej Kabeszow (libero) oraz Wiktor Poletajew, Igor Kobzar.