Założenia taktyczne przed meczem były proste: mocna zagrywka oraz doskonała gra w obronie. "Na początku spotkania miałyśmy problem z rosyjskim blokiem, ponieważ zbyt mało grałyśmy środkiem. Potem jak udało się go ruszyć, to już było łatwiej" - powiedziała Anna Barańska. I wysokie wieże rosyjskie przestały być już takie straszne. "Nie ma w tym nic wyjątkowego. Czy to atakuje Jekaterina Gamowa, czy któraś z jej koleżanek, po prostu trzeba grać" - tłumaczyła Agnieszka Jagiełło.

Reklama

>>> Czytaj także: Brawo Polki! Rosja pokonana 3:1!

W meczu z Holenderkami to jednak nie funkcjonowało, w polskiej ekipie było wiele akcji przypadkowych. "To bardziej poukładana ekipa. One grają ze sobą od wielu lat, bardzo dobrze się znają" - wtórowała koleżance Katarzyna Gajgał. Trener Makowski nie ukrywał zadowolenia: "To był najlepszy mecz w wykonaniu dziewczyn, wystarczy spojrzeć na statystyki. Każda z zawodniczek ma powyżej 10 pkt na koncie, do tego wspaniała i ofiarna gra w obronie oraz odważna zagrywka. Dziś wszystko nam zagrało tak jak trzeba".

Co zadecydowało? "Zmobilizowała nas sytuacja trenera Matlaka i jego żony. Chcemy im te mecze zadedykować. Mamy teraz dla kogo walczyć i dla kogo się starać. Po drugie doskonale wiedziałyśmy, że musimy dobrze zagrać w tym meczu, bo inaczej nie miałybyśmy szansy na awans dalej" - powiedziała Paulina Maj. "Z trenerem Matlakiem jesteśmy w stałym kontakcie. Przed spotkaniem z Rosją życzył nam powodzenia".

Reklama

Po pierwszej partii przegranej przez polski zespół 24:26 (po prowadzeniu 16:10 po drugiej przerwie technicznej) nie zapowiadało się na tak ogromny sukces. "Sam byłem wtedy wkurzony, nie wiedziałem, co się stało. Ale takie rzeczy się zdarzają, czy jak grają mężczyźni, czy kobiety. Taki jest sport" - tłumaczył swoje podopieczne Makowski.

"Skąd ten przestój? Cóż, sama nie wiem" - zastanawiała się potem Gajgał. "Pamiętam, że miały dwa asy pod rząd, potem jakaś trudna zagrywka, na chwilę się zdekoncentrowałyśmy i stało się. Ale potem już grałyśmy dobrze".

czytaj dalej

Reklama



W drugim secie Polki szybko objęły prowadzenie i znów przy stanie 16:10 schodziły na drugą przerwę techniczną. Rosjanki wyraźnie straciły koncentrację, a w ich grę coraz częściej wkradały się błędy. "Mam w zwyczaju mówić tylko o dobrze grających zespołach, pozostaje mi więc ograniczyć się do pochwalenia postawy Polek. A mój zespół? Mamy swoje kłopoty, dziewczyny nie zagrały najgorzej, ale gdyby choć raz na set zdobyły punkt z bloku, może ta gra wyglądałaby w ich wykonaniu inaczej" - powiedział trener rosyjskiej drużyny Władymir Kaziutkin.

Maria Szeszenina, kapitan Rosji, nie kryła łez. "Nie załamiemy się" - dodała smutnym głosem.

Do ostatnich piłek meczu Polki konsekwentnie realizowały założenia taktyczne: mocna zagrywka, która przyniosła aż 11 bezpośrednich punktów przy zaledwie 4 rywalek, oraz bardzo wysoka, przekraczająca 60 proc. skuteczność w przyjęciu. "Dziewczyny wspaniale zagrały w obronie, bardzo dużo było piłek wybijanych, myślę, że kontratak też funkcjonował" - oceniała Gajgał. Paulina Maj pochwaliła zagrywkę. "Bardzo dobrze serwowałyśmy, czym utrudniałyśmy im przyjęcie. Dobrze odbieraliśmy, dzięki czemu Milena Sadurek mogła ładnie rozrzucać piłki, a dziewczyny mogły je kończyć" - dodała nasza druga libero.

"Tak samo trzeba będzie też zagrać przeciwko Bułgarkom" - dodał Makowski.

Wygrana z Bułgarią (mecz w czwartek o godz. 20.00) może wcale nie dać Polkom awansu do półfinału. Trzeba liczyć na wygraną Holenderek z Rosją albo na to, że Holenderki urwą Rosjankom dwa sety. "Należy ostudzić głowy i skupić się na kolejnym rywalu" - przestrzegała Barańska. "Cieszymy się, że wygraliśmy z Rosjankami, bo to był duży krok w kierunku półfinału. Teraz jednak trzeba będzie pokonać Bułgarię i postawić kropkę nad i" - dodała Maj.

"Jak będziemy się przygotowywać? Tak jak przed poprzednimi spotkaniami. Dziewczyny zjedzą kolację, potem będziemy wspólnie oglądać wideo z ostatniego spotkania Bułgarek z Hiszpankami, rano trening i ustalanie taktyki" - zdradził Makowski. "Najważniejsze jednak, by dziewczyny zaprezentowały to samo co w spotkaniu z Rosją: determinację i agresję w ataku oraz ofiarność w defensywie. Żebyśmy opuszczając parkiet, nie mieli sobie niczego do zarzucenia".