Do tej pory to Mika Kojonkoski uchodził za cudotwórcę. Teraz, patrząc na wyniki austriackich skoczków narciarskich, to pan zasługuje na miano największego magika.
To nie żadne cuda, a efekt ciężkiej pracy. Nie jestem trenerem austriackiej kadry pierwszy rok. Z niektórymi zawodnikami zaczynałem pracować, kiedy byli jeszcze całkiem młodzi. Robimy wszystko krok po kroku. Dobrze przepracowaliśmy lato, nie mieliśmy żadnych problemów. Dzięki temu nie tylko Thomas Morgenstern, ale również Gregor Schlierenzauer czy Andreas Kofler są silni. W tym momencie skaczą bardzo dobrze. Myślę jednak, że to nie jest jeszcze wszystko, na co ich stać. Uważam, że najlepszy wiek dla skoczka narciarskiego to 25-26 lat.

Reklama

Taka konkurencja w drużynie ułatwia pracę?
Budując silną drużynę, trzeba zwracać uwagę na mnóstwo elementów. Jeśli trener nie jest wystarczająco uważny w tym, co robi, nagle może zostać z jednym tylko dobrym zawodnikiem. Trzeba pilnować, by cały zespół utrzymywał się na takim samym poziomie.

Janne Ahonne twierdzi, że Thomas skacze lepiej niż perfekcyjnie. Może jeszcze coś poprawić?
Moim zdaniem Gregor Schlierenzauer skacze na tym samym poziomie. Też radzi sobie dobrze, lecz obaj mają nad czym pracować. Skoki narciarskie są skomplikowane. Wpływ na rezultaty mają warunki, zachowanie innych zawodników. Na razie rywale popełniają więcej błędów i stąd takie wyniki.

Starczy mu sił, czy skończy sezon tak jak Jakub Janda, który w marcu 2006 roku nie był w stanie wystartować w Planicy?
Jesteśmy przygotowani na cały sezon. Uważam, że bez problemu dotrwa do jego końca. Wszyscy moi zawodnicy mają dość sił na całą zimę. Przed rozpoczęciem rywalizacji w Pucharze Świata oddaliśmy tylko kilkanaście skoków na śniegu. Zaczęliśmy trenować w zimowych warunkach zaledwie 4 dni przed pierwszymi zawodami. Wcześniej byliśmy w Egipcie, by pogrzać się z słońcu przed czekającymi nas ponurymi miesiącami.

Reklama

W Trondheim Morgenstern i Schlierenzauer narzekali, że z powodu zbyt długich rozbiegów latają za daleko. Boi się pan o ich zdrowie?
Oczywiście. Każda skocznia ma swoją wielkość, punkt określany jako "hill size". Nawet jeśli odległość nie jest efektowna, lądowaniu za tym punktem towarzyszą ogromne przeciążenia. Dla zawodników zaczyna się to robić niebezpieczne. Już na początku zimy mamy problemy z mięśniami i stawami. Nie tylko my, inni też.

Kto może pokonać Thomasa?
Ahonen znowu liczy się w stawce, norweski team ostro zaczął sezon, w Villach postraszył nas Andreas Kuettel. W każdej chwili do rywalizacji może włączyć Adam Małysz. Ale zaatakować może również ktoś z naszej drużyny, na przykład Schlierenzauer.

Co dzieje się naszym Adamem? Zauważył pan jakieś jego błędy?
Mam naprawdę dużo pracy z moimi skoczkami, więc nie obserwuję konkurencji. Stać go na wiele, ale tak jak mówiłem, skoki są skomplikowane. Gdy nie wszystkie elementy układają się perfekcyjnie, nie tworzą całości, takie są efekty. Ale Małysz to supergwiazda, na pewno jeszcze w trakcie sezonu błyśnie.