Bargiel przygotowywał się od trzech tygodni do zjazdu z najwyższej góry świata, co byłoby pionierskim wyczynem.

"Kończymy, bo to jest najbardziej rozsądne. Niestety czasem tak jest, że trzeba szacować ryzyko i jeżeli jest za duże, powiedzieć +stop+. Dziękuję członkom mojej ekipy, wszystkim, którzy wierzą i wspierają ten projekt, zwłaszcza sponsorom i partnerom" - napisał Bargiel.

"Jesteśmy w bazie pod Everestem już trzeci tydzień. Warunki w tym roku są bardzo trudne. Monsun się przedłuża, często pada śnieg i deszcz. Podczas lata poziom zamarzania był bardzo wysoki i lodowiec jest w tragicznym stanie, jest w nim mnóstwo szczelin. Największym problemem jest serak wiszący 800 metrów nad lodowcem, ma 50 m wysokości, 30 m długości i jest odczepiony od właściwego lodowca. Poruszanie się pod nim jest bardzo trudne. Ja tego ryzyka nie akceptuję, serak może spaść w każdej chwili i to zatrzymuje nas przed działaniem. Próbowaliśmy przeczekać ten okres, wtedy moglibyśmy uruchomić działania, niestety jesteśmy tu bardzo długo, nie ma progresu w akcji górskiej i w aklimatyzacji" - wyjaśnił.

Reklama

W lipcu 2018 roku Bargiel jako pierwszy na świecie zjechał na nartach ze szczytu K2 (8611 m) w Karakorum.

Reklama

31-letni ratownik TOPR od sześciu lat realizuje autorski projekt w górach najwyższych "Sunt Leones". W 2013 roku zjechał na nartach z Sziszapangmy (8013 m), rok później z Manaslu (8156 m), a w 2015 roku z Broad Peak (8051 m) położonego tak jak K2 w Karakorum.

Za zjazd z K2 został w marcu uhonorowany Kolosem podczas 21. Ogólnopolskich Spotkań Podróżników, Żeglarzy i Alpinistów oraz "Adventurer of the year", nagrodą przyznawaną przez amerykańską redakcję czasopisma "National Geographic".