Atak szczytowy, bez tlenu, a następnie zjazd na nartach do bazy powinien nastąpić pod koniec września po około pięciu tygodniach akcji. 31-letni ratownik TOPR od sześciu lat realizuje autorski projekt w górach najwyższych "Sunt Leones". W 2013 roku zjechał na nartach z Sziszapangmy (8013 m), rok później z Manaslu (8156 m), a w 2015 r. z Broad Peak (8051 m) położonego tak jak K2 w Karakorum.

Reklama

Bargiel bardziej niż dużej liczby osób szturmujących wierzchołek najwyższej góry świata - jak to ma miejsce wiosną przed porą monsunową - obawia się warunków pogodowych jesienią, ale widzi też plusy tej pory roku.

"Bardzo mało ludzi weszło na Everest jesienią. To bardziej skomplikowane, bo jest chłodniej, wieje i okien pogodowych jest dużo mniej - na pewno będzie to spore wyzwanie. Z drugiej strony jesienią panują tam lepsze warunki narciarskie. Teraz Everest kojarzymy z kolejkami, dużą liczbą osób, które usiłują na ten szczyt wejść. Myślę, że ta wyprawa pokaże to miejsce troszeczkę z innej strony, że można w nim znaleźć spokój i przestrzeń do realizacji swoich planów, pomimo tego, że eksploracja tej góry jest dosyć intensywna" - powiedział Bargiel w wywiadzie na stronie redbull.pl.

W 2012 roku próbował zjazdu na nartach z Lhotse (8516 m), góry leżącej w najbliższej odległości od Everestu. Drogi klasyczne na obydwa szczyty to ta sama trasa do obozu IV. Najwyższą górę świata miał już w planach kilka lat temu, ale jak sam powiedział w wywiadzie dla PAP po wyczynie na K2: nie chce denerwować mamy.

Reklama

"To taka moja taktyka. Wolę żeby jak najpóźniej się dowiadywała, to zaoszczędzi jej zmartwień. Na razie chcę zabrać mamę na urlop nad morze, to niesamowita osoba" - podkreślił narciarz, który ma dziesięcioro rodzeństwa - siedem sióstr i trzech braci.

Za zjazd z K2 jako pierwszy człowiek na świecie Bargiel został w marcu uhonorowany Kolosem podczas 21. Ogólnopolskich Spotkań Podróżników, Żeglarzy i Alpinistów oraz "Adventurer of the year" przyznawaną przez amerykańską redakcję czasopisma "National Geographic".