W cyklu 2018/19 Żyła w kontaktach z mediami był niemal niemy. Zwykle nawet nie zatrzymywał się w strefie mieszanej, w której po zawodach czekają dziennikarze, a jeśli już to robił, to na pytania odpowiadał bardzo zdawkowo, często jednym słowem.
"Za Piotrkiem czasem naprawdę trudno mi nadążyć. Nie wiem, czy to jego szukanie koncentracji nie jest przejawem tego, że sam nie wie, jaki ma być - bardziej wesoły, czy wycofany. On niczego nie potrafi wypośrodkować, jest zero-jedynkowy. Tak samo jeździ samochodem - albo gaz do dechy, albo hamulec" - powiedział w trakcie ostatniego Turnieju Czterech Skoczni Adam Małysz, dyrektor ds. skoków i kombinacji norweskiej w PZN.
W sobotę w Wiśle można było znów zobaczyć radosne oblicze Żyły. Po inaugurującym sezon konkursie drużynowym, w którym Polska zajęła trzecie miejsce, barwnie opowiadał o swoich wrażeniach.
"Z drugiego skoku nie mogę być zadowolony, bo przede wszystkim liczą się metry. Jak jest daleko to jest przyjemnie, a jak nie jest daleko, to jest mniej przyjemnie" - skomentował finałową próbę, w której musiał się mierzyć z bardzo niekorzystnym wiatrem.
Żyła jest zawodnikiem bardzo doświadczonym. 16 stycznia skończy 33 lata. Mimo to rywalizacja wciąż wywołuje u niego pewien rodzaj stresu.
"Skoki to coś, co wszyscy chcemy robić. Mimo stresu teraz jest fajnie. W zeszłym roku zabiłem wszystkie emocje i nic mnie nie cieszyło, a emocje dają dodatkową motywację. Kiedy są, można zrobić krok naprzód" - przyznał.
"Skaczę po to, aby czuć te emocje, rywalizować, sprawdzać się z najlepszymi" - dodał.
W piątkowych kwalifikacjach Żyła miał dopiero 21. wynik, ale dzień później spisał się znacznie lepiej. W nieoficjalnej klasyfikacji indywidualnej jego łączna nota była dziewiątym rezultatem.
"W piątek miałem wobec siebie nierealistyczne oczekiwania, które mnie przerastały. Wyciągnąłem jednak z tego wnioski" - powiedział.
Na niedzielę zaplanowano konkurs indywidualny, który rozpocznie się o godz. 11.30. W pierwszej serii wystąpi ośmiu Polaków, wśród nich Żyła.