"+Błyskawice+ wygrały pierwsze z trzech spotkań o życie" - napisał dziennik "US Today", a stacja ESPN podkreśliła: "Hokeiści z Tampa zepsuli święto Avalanche i nadal są w grze o trzeci tytuł z rzędu".
Ponad 18 tys. kibiców przybyło do Ball Arena w Denver, by cieszyć się ze zwycięstwa swojej drużyny i świętować trzeci w historii klubu, ale pierwszy od 21 lat triumf w NHL. Jak zaznaczono w relacji w ESPN, okazały i lśniący Puchar Stanleya był hali, ale wciąż nie ma właściciela.
"Być może konieczność oddania trofeum, które należy do nich od 2020 roku zmobilizowała graczy Lightning do jeszcze jednej szarży" - zastanawiali się amerykańscy komentatorzy.
Najlepszy w dwóch poprzednich sezonach zespół z Florydy od początku pokazywał, że nie zamierza łatwo oddać Pucharu. W 16. minucie Czech Jan Rutta składną akcję gości wykończył płaskim strzałem i lecący między parkany krążek zaskoczył Darcy'ego Kuempera w bramce Avalanche.
Później trwała walka cios za cios. Wyrównał w szóstej minucie drugiej tercji Rosjanin Walery Niczuszkin, który wykorzystał fakt, że bramkarz rywali i jego rodak Andriej Wasilewski nie opanował krążka po strzale Cale'a Makara. Po następnych trzech minutach było już jednak 1:2, a w roli głównej wystąpił kolejny Rosjanin - Nikita Kuczerow. Jeden z liderów Lightning w przewadze zdobył swojego pierwszego gola w tegorocznym finale.
Na początku trzeciej odsłony do remisu doprowadził Makar, choć tak naprawdę odbity przez Wasilewskiego po jego strzale krążek do siatki trafił za sprawą łyżwy słowackiego obrońcy ekipy z Florydy Erika Cernaka. Decydujące okazało się trafienie Czecha Ondreja Palata w 54. minucie gry po efektownym rozegraniu akcji w strefie obronnej gospodarzy.
W końcówce "Lawiny" mogły sobie pozwolić na wycofanie bramkarza, bo sędziowie uznali, że na lodzie było w pewnym momencie zbyt dużo ich zawodników i nałożyli dwuminutową karę gry w osłabieniu. Obrońcy Pucharu Stanleya o brak reakcji w podobnej - ich zdaniem - sytuacji mieli olbrzymie pretensje w poprzednim spotkaniu, co miało doprowadzić do zdobycia przez Avalanche rozstrzygającej bramki w dogrywce.
Hokeiści z Tampy w pierwszej rundzie play off wyszli ze stanu 2-3 z Toronto Raptors, w finale Konferencji Wschodniej przegrywali z New York Rangers 0-2. Jednak gdyby udało im się zdobyć mistrzostwo od 1-3 w finale, to byłby to dopiero drugi taki przypadek w historii ligi - w 1942 roku dokonali tego Toronto Maple Leafs.
"Gdyby to ode mnie zależało, to już dopisałbym na Pucharze Stanleya nazwę naszego klubu do listy zdobywców" - powiedział przed piątkowym meczem Jon Cooper, trener "Błyskawic", które w ciągu trzech lat stoczyły już 66 potyczek w play off, czyli niemal... dodatkowy sezon, bo w części zasadniczej każdy zespół rozgrywa po 82 spotkania.
Starcie numer sześć - w niedzielę w Tampa. Wciąż w lepszej sytuacji jest ekipa z Kolorado, która walczy o trzeci w historii tytuł. Poprzednie dwa finały - w 1996 roku, tuż po przenosinach z Quebecu, oraz w 2001 roku - wygrała.
Drużyna z Florydy wciąż może natomiast zostać pierwszą od prawie czterech dekad, która trzykrotnie z rzędu zdobędzie Puchar Stanleya. W latach 1980-83 cztery razy najlepsi okazali się New York Islanders.