Dzięki takiej serii zwycięstw polska liderka światowego rankingu zrównała się z Białorusinką Wiktorią Azarenką (którą zresztą wyeliminowała w 1/8 finału w Rzymie) na piątym miejscu pod względem liczby kolejnych wygranych pojedynków od 2000 roku.
Tylko amerykańskie siostry Venus i Serena Williams (druga z nich - dwukrotnie) oraz Belgijka Justine Henin wygrały więcej meczów z rzędu od 2000 roku.
Obecność w takim gronie jest dla mnie jak spełnienie marzeń – przyznała Świątek, cytowana na stronie WTA.
Nawet nie myślałam o tym, gdy byłam młodsza. Jestem bardzo szczęśliwa, że mogłam tego dokonać, ponieważ regularność była rzeczą, nad którą naprawdę chciałam pracować w zeszłym roku. W tym sezonie czuję, że to zaskoczyło - dodała.
Z Andreescu Polka spotkała się po raz pierwszy w karierze. Kanadyjka w 2019 roku wygrała wielkoszlemowy US Open, ale później bardzo długo pauzowała, m.in. z powodów zdrowotnych.
Tak naprawdę niczego się nie spodziewałam, ponieważ właściwie nie wiedziałem, jak ona gra po przerwie. Oglądałam wiele jej meczów, ale zanim nastąpiła ta przerwa w jej występach. Nie wiedziałam obecnie, czy jej tenis jest taki sam, czy jednak trochę się zmienił - przyznała Świątek po zwycięstwie nad Kanadyjką.
Dodała jednak, że dzięki m.in. dobremu przygotowaniu fizycznemu była gotowa na występ przeciwko Andreescu.
Wiem, że fizycznie jestem gotowa grać dłuższe wymiany i dłuższe mecze. Więc w zasadzie byłam na to przygotowana. Spodziewałam się też, że ona zmieni rytm. Zrobiła to, co było dość niebezpieczne dla mnie. Taktycznie wiedziałam jednak o tym, więc cieszę się, że dobrze się przygotowałam - zakończyła Polka.
Tenisistka z Raszyna w obecnym sezonie wygrała już cztery turnieje: w Dausze, Indian Wells, Miami i Stuttgarcie. Z powodu przemęczenia wycofała się z rywalizacji w niedawnej imprezie w Madrycie.
W stolicy Włoch Świątek broni tytułu wywalczonego rok temu. W półfinale rywalką polskiej tenisistki będzie Białorusinka Aryna Sabalenka.