Legendarna Jadwiga Jędrzejowska przegrała trzy finały Wielkiego Szlema. Ten najbardziej zacięty na Wimbledonie w 1937 roku, po trzech morderczych setach z Brytyjką Dorothy Round. Była też o krok od triumfu w Nowym Jorku w tym samym roku i w Paryżu dwa lata później. Potem trzeba było czekać aż 73 lata, żeby ktoś z polskich tenisistów wrócił do finału wielkoszlemowego.

Reklama

Niezdobyta twierdza polskiego tenisa

Dokonała tego Agnieszka Radwańska w 2012 roku na Wibledonie, gdy w Polsce był jeden kort trawiasty, w brytyjskiej ambasadzie. Jędrzejowska nigdy nie grała w Australii, Radwańska była tam dwa razy w półfinale: w latach 2014 i 2016. Iga Świątek powtórzyła ten wyczyn dwa lata temu, Magda Linette przed dwunastoma miesiącami. Melbourne Park jest więc dotąd niezdobytą twierdzą dla naszego tenisa: żaden polski singlista nie dotarł tu jeszcze do finału.

Reklama

Paradoksalnie, choć większe sukcesy w tej dyscyplinie sportu odnoszą Polki niż Polacy, tylko Wojciech Fibak w 1978 roku i Łukasz Kubot w 2014 opuszczali Melbourne z trofeami. Obaj w grze deblowej.

Reklama

Dlaczego Australian Open jest dla nas tak nieprzyjazne?

Dlaczego Australian Open jest rodakom tak nieprzyjazne? Organizowany od 1905 roku turniej był rozgrywany w siedmiu miastach. Dopiero od 1972 roku zatrzymał się na stałe w Melbourne, bo miasto oferowało najlepsze warunki finansowe. Ośrodek Melbourne Park wybudowano 16 lat później, pozwolił niemal podwoić liczbę widzów przychodzących na korty.

Jeszcze Fibak wspominał, że podróż do Australii była ogromnym wyzwaniem dla zawodników jego pokolenia. Oczywiście Agnieszka Radwańska latała już do Melbourne regularnie. 22-letnia Iga Świątek zagra tam po raz szósty. Są podstawy, by sądzić, że przełamie w końcu australijską klątwę. W WTA Finals w Cancun na zakończenie poprzedniego sezonu i w drużynowym United Cup w Sydney i Perth na starcie nowego Polka była wulkanem energii.

Australian Open. Na kogo może trafić Iga Świątek?

Przed rokiem odpadła w Melbourne w IV rundzie z późniejszą finalistką Jeleną Rybakiną. Rosjanka, grająca w barwach Kazachstanu, pokonała Polkę także w półfinale Indian Wells. To nie jest tak, że Iga nie ma z kim przegrać. Rywalki są mocne. W I rundzie Australian Open 2024 Polka trafiła na Amerykankę Sofię Kenin, która wygrała ten turniej cztery lata temu. W tym samym roku Iga pokonała ją dość niespodziewanie w finale Roland Garros - to był pierwszy wielkoszlemowy triumf Polki.

Od tego czasu Kenin walczyła z kłopotami, Świątek wspięła się na szczyt. Jeśli Polka pokona Amerykankę, w II rundzie będzie czekała na nią Niemka Angelique Kerber, która Australian Open wygrała w 2016 roku lub Danielle Collins. Amerykanka zagrodziła Idze drogę do finału w Melbourne dwa lata temu. Ale te 24 miesiące działają zdecydowanie na korzyść Polki.

W IV rundzie Świątek może trafić na Elinę Switolinę z Ukrainy, z którą przegrała ćwierćfinał ostatniego Wimbledonu. Czy w ćwierćfinale w Melbourne Park na Polkę czekać będzie Jelena Ostapenko, która w czterech meczach pokonała Igę cztery razy: ostatnio w US Open? Przygotowując się do Australian Open Ostapenko wygrała w Adelajdzie. Jest tenisistka nieprzewidywalną, Idze jej sposób gry zdaje się nie pasować zupełnie. Choć oczywiście pochodząca z Ukrainy reprezentantka Łotwy może zatrzymać się na jednej z wcześniejszych przeciwniczek.

W półfinale Iga ma spotkać się z Rybakiną, w finale z Białorusinką Aryną Sabalenką, która kilka miesięcy temu zabrała Polce numer 1 w rankingu WTA na osiem tygodni. Taki przebieg turnieju w Melbourne wskazuje logika, choć rzeczywistość może z niej zakpić. Niespodzianki, a nawet sensacje są w turniejach tenisowych normą. Chyba, że na korty w Melbourne wychodzi Novak Djoković, wtedy nigdy się nie zdarzają. 36-letni Serb będzie murowanym faworytem w turnieju męskim.

Mordercza droga na szczyt

Wracając do pań: Iga może mieć w Australii morderczą drogę na szczyt. Zwycięstwo w turnieju praktycznie wyklucza chwile słabości na dystansie dwóch tygodni. Jeśli ktoś może temu sprostać, to przede wszystkim Polka. Od turnieju w Pekinie w pierwszej połowie października 2023 roku wygrała wszystkie mecze. Jasne, że nie daje to gwarancji w Melbourne Park, ale wielkie emocje kibice w Polsce mają jak w banku.

Przed rokiem Magda Linette i Hubert Hurkacz pokazali, że lubią i umieją grać w Australii. Polka przegrała z Sabalenką bój o finał, ale w pierwszym secie walczyła zaciekle. Hurkacz dotarł do IV rundy. To był jego najlepszy start w tym turnieju. Lepiej w Wielkim Szlemie wypadł raz - na Wimbledonie w 2021 roku, kiedy w ćwierćfinale pokonał Rogera Federera (rekordowe osiem zwycięstw w Londynie).

Przed nami wyjątkowy rok w tenisie?

Iga i Hubert dotarli ostatnio do finału United Cup. Byli o krok od wygranej z Niemcami. Hurkacz nie wykorzystał dwóch meczboli w starciu z Alexandrem Zvierievem. W drugim secie decydującego miksta, gdy Hubert pozwolił rywalom przełamać swój serwis, aż kipiał ze złości. - Zawaliłem. Iga, zawaliłem, sorry - mówił. - Jesteśmy z tym razem - odpowiedziała Świątek. Tego seta wygrali. W super tie-breaku lepsi byli Niemcy. Wspólny wysiłek Hurkacza i Świątek zapowiada medalową szansę na igrzyskach w Paryżu. W tenisie czeka nas rok wyjątkowy.

W 1840 roku polski geograf, geolog i podróżnik Paweł Edmund Strzelecki, w czasie historycznej wyprawy z Sydney do Melbourne odkrył, zdobył i nazwał najwyższy szczyt lądowej części Australii (2228 m n.p.m.). Wszedł na wierzchołek najtrudniejszą drogą, zboczem Hannel’s Spur, od północno-zachodniej strony. Choć dziś Mount Kosciuszko odwiedzają rocznie dziesiątki tysięcy turystów, tylko najwytrawniejsi idą szlakiem pokonanym przez Strzeleckiego.

Szlak Igi Świątek również prowadzi pod górę, choć tylko w sensie przenośnym. Wymaga umiejętności, wiary w siebie, skupienia, a czasem nawet odwagi - wszystkich cech niezbędnych do osiągania szczytów.

Polka zaczyna się mierzyć z historią. W Melbourne ma szansę na piąty triumf wielkoszlemowy. Tyle wywalczyły Martina Hingis i Marija Szarapowa. W wieku Polki tenisista wszech czasów Novak Djoković miał jeden wielkoszlemowy tytuł zdobyty właśnie w Australii. Dziś ma 24. I nikt nie wątpi, że na tym nie skończy.