Morderczy bój Hurkacza

Nie, nie twierdzę, że pięć setów morderczego boju o półfinał z Daniiłem Miedwiediewem przeszło w Polsce bez echa. Część z nas doceniła najlepszy wynik polskiego singlisty w 120-letniej historii turnieju w Australii. Hubert Hurkacz był tak blisko i tak daleko wyborowej czwórki, którą stworzyli tenisiści ze szczytu rankingu ATP: Novak Djoković (1), Miedwiediew (3), Jannik Sinner (4), oraz numer 6 Alexander Zverev.

Prawie robi różnicę - to jasne. Zauważmy jednak, że polskiego sportu wcale nie zamieszkują tabuny tych, którzy otarli się o szczyt, nie mówiąc o jego osiągnięciu. Choćby Jerzy Janowicz, półfinalista Wimbledonu z 2013 roku. Jego wynik osiem lat później powtórzył Hurkacz. Do dziś to największe dokonanie polskiego tenisisty w najbardziej prestiżowym turnieju na świecie. Oczywiście chodzi o rywalizację mężczyzn.

Reklama
Reklama

Dorabianie Hurkaczowi gęby

Janowicz i Hurkacz są jak ogień i woda. Jeden wybuchowy, arogancki, buntownik bez powodu. Drugi grzeczny, nieśmiały, sympatyczny. Z pozoru to cechy, które cenimy, szanujemy, a jednak od lat w Polsce trwa dorabianie Hubertowi gęby. „Jakiś on taki nijaki. Nie kręci czytelnika” - powiedział mi kolega po fachu, gdy zapytałem, czy aby sukces Huberta w Australian Open 2024 nie jest niedoszacowany przez polskie media.

Lubimy grzecznych, ale kręcą nas aroganci. Tacy co to łamią rakiety na korcie, wrzeszczą, kłócą się z kibicami i sędziami. Taki Janowicz, albo Nick Kyrgios, którego każdy mecz to przedstawienie. Jeśli nie ze względu na doskonałą grę Australijczyka, to na „efekty specjalne”. Niby tenis to gra dżentelmenów, ale umówmy się, kogo pociąga dziś fair play i dobre maniery? Polska polityka nauczyła nas tego, że trzeba walić na oślep. Jeśli ktoś nie nazwie rywala złodziejem, lub zdrajcą - nie przebije się w mediach. Trzeba być kimś bez skrupułów z niewyparzoną gębą. Problem, że Hubert Hurkacz taki być nie chce.

Pamiętam jak przy okazji meczu Polaka z Djokoviciem w ostatniej edycji Wimbledonu Serb opowiadał, że Hubert jest jednym z najsympatyczniejszych i najpogodniejszych ludzi w światowym tenisie. Jak to odebrali rodacy? Sympatyczny czyli ciapa, który na korcie łatwo pozwala się ogrywać. To nic, że Hurkacz stoczył potem z tenisistą wszech czasów zażarty bój o ćwierćfinał, skoro wielkiej, sportowej szansy znów nie wykorzystał. Mięczak? No mięczak. Rodak wie swoje. Gdyby bardziej chciał wygrać, pewnie by w końcu wygrał. Tyle, że takich, którzy pokonali Novaka na Wimbledonie i w Australii można policzyć na palcach jednej ręki.

Nie wiem jaka jest prawda o odporności psychicznej Hurkacza, przekonuje mnie jednak argument Wojciecha Fibaka. Fakt, że tenisista nie rzuca rakietą, nie obraża sędziów nie jest dowodem, że nie dość zależy mu na zwycięstwie. Hubert porusza się po korcie leniwie, jest ociężały, gestykuluje mało. Ale to poza grą. Gdy trwa wymiana jest niesamowicie sprawny i szybki jak na kogoś mierzącego 196 cm. Nie mówiąc o serwisie - w zeszłym roku Polak zaserwował 1031 asów, prawie dwa razy więcej niż kolejny z listy najlepszych pod tym względem.

Bez tych wszystkich atutów Hurkacz nie byłby na 8. pozycji wśród najlepszych tenisistów rankingu ATP. Niemedialny? No rzeczywiście miażdżący zarzut. W czasach, gdy w naszym sporcie medialny jest facet, który spiłował sobie zęby, narobił tatuaży i wchodzi do klatki, by prać po twarzy kogo popadnie. To dopiero sport przez wielkie „S”.

Iga Świątek za mocno wyśrubowała apetyty

Jak napisałem w tytule mam też pewien „zarzut” pod adresem liderki rankingu WTA. Iga Świątek tak mocno wyśrubowała apetyty rodaków, że nasz kibic nie umie już świętować wielkoszlemowych ćwierćfinałów. W dodatku nie tylko sukcesy, ale też mowa ciała Igi porywa tłumy. Nie mamy cienia wątpliwości, że po korcie porusza się jak autentyczna wojowniczka. Na pierwszy rzut oka widać, że Hubert ma odmienny temperament. Może to właśnie godne podziwu, że w jednej z najpopularniejszych dyscyplin sportu potrafił się przebić ktoś tak nieśmiały?

A może to z nami coś jest nie tak, jeśli nie umiemy docenić skromności i normalności? Jeśli nie kręci nas facet z dobrymi manierami? Czy każdy kto występuje publicznie musi robić z siebie pajaca? Czy nasz sport ma stoczyć się do tego samego rynsztoka co polityka? Czy Hurkacz byłby ciekawszy gdyby stały za nim skandale? Wydaje mi się, że pojęcie „charyzmatyczny” zamieniło w Polsce swoje znaczenie.

Porażka Igi Świątek w III rundzie tej edycji Australian Open pokazuje skalę trudności wyzwania. To jasne, że liderce rankingu WTA, chlubie polskiego sportu zdarzają się gorsze chwile. Fenomenalnie, że polski tenis nie jest teatrem jednej aktorki. Magdalena Fręch i Hukracz wyszli z cienia Igi, na jednej z najwyżej cenionych scen tenisowych. Nie mam mocy, ani zamiaru pouczać rodaków co powinno ich kręcić w sporcie. Hurkacz jest fenomenem tenisa - medialnym, lub niemedialnym, jak kto woli.

23 stycznia minęło 20 lat od śmierci Zdzisława Ambroziaka. Siatkarza i dziennikarza, który ukochał tenis, choć w tamtych czasach nasi tenisiści nie dali mu wielu szans do opiewania ich sukcesów. Miałem honor pracować z nim kilkanaście lat i jestem pewien, że jeśli ZDZICH patrzy z góry na Huberta, szeroko się uśmiecha. Na jego tenis, na jego klasę i deficyt „medialności”.