Murawa na Stadionie Narodowym została niedawno wymieniona. Polscy piłkarze rozegrać mieli na niej mecze z RPA i Anglią. W piątek mecz się odbył. We wtorek już nie.
Ktoś nie przewidział, że w październiku w Polsce może padać deszcz i położył murawę pozbawioną drenażu. Ulewny deszcz spowodował, że woda nie odpływała, tylko zatrzymała się na płycie i nie pozwoliła na rozegranie meczu.
Daria Kulińska z Narodowego Centrum portu, które odpowiada za stadion, przekonuje, że drenaż jest i jest on dobrej jakości. Jednak argumentuje, że przy takim deszczu żaden drenaż by nie wystarczył.
Może gdyby odpowiednio wcześniej został zasunięty dach na Stadionie Narodowym, to aura nie pokrzyżowałaby planów piłkarzy. Niestety dach, który rozkłada się w ciągu 12 minut, nie został rozciągnięty. Dlaczego?
Jak poinformowała rzeczniczka PZPN, decyzję o tym, że mecz ma zostać rozegrany przy otwartym dach,u podjął w poniedziałek delegat FIFA po konsultacji z przedstawicielami obu reprezentacji. W dniu meczu, gdy szalała ulewa, dachu nie można było już zamknąć z powodów technicznych.
Delegat FIFA już po ogłoszeniu, że mecz zostaje przełożony zdecydował, iż dach ma zostać zamknięty najszybciej jak się da.
Według szefa Narodowego Centrum Sportu, dachu nie można było zamknąć w czasie ulewy w powodów technicznych i ze względu na bezpieczeństwo. W czasie rozciągania w dachu powstawałyby bowiem rynny, którymi spływałaby deszczówka, tworząc zagrożenie dla konstrukcji. Gdy deszcz przestanie padać, rozłożenie dachu ma potrwać 20 minut, a osuszenie murawy - godzinę.